Newsiki i nowinki:

Blog o tematyce yaoi. Jak ktoś nie wie, co to, to polecam google.pl
Uprzejmie proszę, żeby najpierw zobaczyć, co oznacza „yaoi”, potem dobrze się zastanowić, czy warto obrażać mnie, a przede wszystkim ludzi, którzy w takich, a nie innych związkach żyją.

Czytasz na własne ryzyko. Nie odpowiadam za ewentualne skutki uboczne i choroby psychiczne.

UWAGA: Powiadamiam TYLKO przez gg.

piątek, 28 grudnia 2012

Gwiazdka cz.8

- Luke –

                Całe popołudnie przeleżałem wtulony w poduszkę. Powrót Chrisa moja świadomość ledwie odnotowała. Już nie płakałem, łzy nie mogły przynieść mi ukojenia. Podjąłem decyzję. Jeśli dla siostry muszę oddać swoje ciało, zrobię to. Jej życie jest ważniejsze. Najwyżej już nigdy więcej nie spojrzę w lustro. Mimo to nie umiałem się zmusić do wstania. Bałem się. Ból mnie przerażał. Sama myśl, że pozwolę komuś zrobić ze swoim ciałem co zechce, paraliżowała mnie. Jeszcze ten Moore o wszystkim wie. Nie, na pewno do niego nie pójdę. Każdy, tylko nie on. Nie wyobrażam sobie, żebym miał to zrobić z nim, egoistycznym i aroganckim dzieciakiem z bogatego domu. Co z tego, że był przystojny? Nie mogę dopuścić, by zobaczył moje ciało. Daleko mi do jego idealnej sylwetki i nieskazitelnej skóry. Moją przecinają liczne blizny, pamiątki z dzieciństwa, jakie zgotował mi ojciec. Nikt nigdy miał ich nie oglądać, już zawsze miały być ukryte pod ubraniem. Nie potrzebuję litości ani ciekawskich pytań.
                Zacisnąłem  zęby i zmusiłem się, by wstać. Dochodziła dziesiąta, najwyższy czas zacząć działać. Z całych sił odganiałem łzy cisnące się do oczu. Robię to dla Nicole, kocham ją i nie chcę patrzeć, jak umiera.
- Wychodzę – powiedziałem zachrypniętym głosem. – Nie czekaj na mnie – dodałem, naciskając klamkę.
Nie wiem, co odpowiedział Chris ani czy w ogóle się odezwał. Szedłem wolno, odwlekając nieuniknione. Chciałbym mieć to już za sobą, lecz nie umiałem tego przyspieszyć. Na samą myśl, że ktoś miałby mnie dotykać swoimi brudnymi łapami, robiło mi się niedobrze. Zatrzymałem się przy drzwiach z numerem trzydzieści jeden. Ciekawe, czy Shun na mnie czeka. Jest skończonym idiotą, jeśli sądzi, że do niego pójdę. Pokój czterdzieści dwa był po drugiej stronie, nieco dalej. Tam właśnie miałem oddać swoje dziewictwo jakiemuś przerośniętemu pedałowi. Uniosłem dłoń, aby zapukać, lecz zawahałem się. Zacisnąłem powieki, odganiając łzy. Nie pozwolę sobie na płacz, nie przy nim. Zebrałem w sobie odwagę i zastukałem w drzwi. Nagle cała moja odwaga wyparowała, ale było już za późno, by się wycofać. Kevin otworzył mi już po chwili, witając mnie uśmiechem, który wcale nie był przyjazny. Z jego oczu biła kpina, pewność siebie i wyższość. Spuściłem wzrok na jego rozpiętą koszulę, ukazującą umięśnioną klatę.
- Właź – zakomunikował.
Wślizgnąłem się do pokoju, instynktownie odsuwając najdalej od chłopaka. Usłyszałem zgrzyt klucza i aż podskoczyłem.
- Czemu zamykasz drzwi? – spytałem.
- Żeby nikt nam nie przeszkadzał – odpowiedział, chowając kluczyk do kieszeni.
Podszedł do mnie z tym swoim uśmiechem. Przerażony zacząłem się cofać, aż wpadłem na jakiś mebel.
- Skoro chcesz, mogę cię zerżnąć na biurku, ale łóżko chyba będzie lepsze.
- Nie – odpowiedziałem szybko.
- Nie ma „nie” – powiedział, opierając dłonie o blat po obu stronach moich bioder. – Jesteś teraz mój i to ja zdecyduję, co i gdzie zrobimy – powiedział powoli, patrząc mi prosto w oczy i napawając się moim strachem.
Pocałował mnie gwałtownie i mocno, siłą wpychając język do moich ust. Objął mnie mocno i docisnął do biurka, aż jego krawędź wbijała mi się w dół pleców. Ale nie to mnie najbardziej przerażało, gorsza rzecz wbijała mi się w udo. Twardego penisa z łatwością mogłem poczuć przez cienki materiał jego dresów i moje dżinsy. Próbowałem się wyrwać, ale jego uścisk był zbyt silny. Boże, w co ja się wpakowałem. Nie chciałem, nie tak brutalnie. Czułem, jak łzy spływają mi po policzkach. Musiałem się jakoś wyrwać, uciec. Nie pozwolę kolejnej osobie się krzywdzić, a już na pewno nie tak. Zacisnąłem zęby na języku Kevina. Od jego krzyku pełnego bólu i wściekłości aż zadrżałem. Puścił mnie, ale zanim wykonałem jakikolwiek ruch, uderzył mnie otwartą dłonią w twarz.
- Polebalo ce?! – wrzasnął, sepleniąc przez bolący język. 
Nim się spostrzegłem, chwycił mnie boleśnie za kark i pociągnął w kierunku łóżka.
- Nie chcę! Słyszysz? Puść mnie! Nie chcę tej kasy!
- Kasy? – spytał, podcinając mi nogi. Upadłem na kolana, słysząc jego śmiech. – Zlamanego centa cy ne dam, mala kulwo!
Niezdarnie ściągnął swoje spodnie jedną ręką i usiadł na posłaniu, a kluczyk, który do tej pory skrywał się w kieszeni dresów, z cichym brzdękiem spadł na podłogę. Chłopak zdawał się tego nie zauważyć, więc szybko chwyciłem metalowy przedmiot, ukrywając go od razu we własnej kieszeni. Kevin rozsunął nogi i znalazłem się wprost pomiędzy jego udami. Przesunął rękę na moje włosy, chwytając je mocno. Zmusił mnie, bym na niego spojrzał.
- Ugryź mnie, a do końca swego nędznego życia na dupie nie usiądziesz.
- Proszę, nie… - mówiłem, płacząc. – Przepraszam…
- Ssij – zażądał, przyciskając moją głowę do swojego krocza i mocniej zaciskając dłoń na włosach.
Brzydziłem się nim, jego zapachem, dotykiem na moich ustach, całym Kevinem. Chciałem cofnąć głowę, ale jego uścisk mi nie pozwolił, przeciwnie, coraz bardziej przyciągał mnie do siebie, aż jego penis wsunął się między moje wargi. Nie chciałem tego, ale strach przed tym, że mogę go zranić zębami wystarczył, abym szeroko otworzył usta. Miałem ochotę zwymiotować niemal od razu, moja próba odepchnięcia się od niego skończyła się jednak tym, że jedynie przesunąłem dłońmi po jego udach, co skomentował przeciągłym jękiem. Jego palce boleśnie wplątane w moje włosy zmuszały mnie do ruchów w dokładnie takim rytmie, jaki jemu pasował. Czułem, jak jego ohydny penis śliska się po moim języku, co i raz uderzając w migdałki i wywołując nieprzyjemne uczucia w moim żołądku. Nigdy, nawet gdy ojciec mnie katował, nie miałem tak wielkiej ochoty znaleźć się gdzie indziej. Wszędzie, tylko nie tu, nie teraz. Płakałem, nie mogąc powstrzymać łez bólu i upokorzenia. Był dla mnie za silny, zarówno on jak i ojciec mogli zrobić z moim ciałem, co chcieli. Nienawidzę tego, nienawidzę tej pieprzonej bezradności i niemocy. Nie umiałem obronić siebie, więc jak miałem chronić siostrę? Zacisnąłem powieki, nie chcąc nawet przez słone krople patrzeć na jego twarz z tym cholernym uśmiechem i wyższością w oczach.
- O tak… ssij – przypomniał.
 Nie zareagowałem, nie umiałem zmusić się do sprawiania przyjemności komuś, kto mnie krzywdzi. Dopiero ból niemal wyrywanych włosów, mój własny, zdławiony krzyk i strach przed tym, co ten człowiek może mi zrobić sprawiły, że posłuchałem, nienawidząc się w tym momencie bardziej niż ojca.
                Miałem wrażenie, że to trwa wieczność. Chciałem umrzeć, zanim to się skończy. Ale tak samo, jak ojciec nigdy nie bił tak mocno, by zabić, tak samo Kevin wyjął swojego penisa z moich ust nim doszedł, nie pozwalając mi zadławić się spermą. Ostatnie, szybkie ruchy dłoni i ciepła ciecz trysnęła mi w twarz. Wytarłem ją zaraz rękawem, chcąc pozbyć się tej odrażającej spermy. Chłopak zamruczał przeciągle, głaszcząc moje włosy.
- Mistrzem w obciąganiu to ty nie jesteś.
- Nie obchodzi mnie twoje zdanie! – krzyknąłem piskliwym i wilgotnym głosem.
Jak on śmiał po tym, jak mnie do tego zmusił, oceniać? Nigdy, przenigdy nie planowałem tego robić, brzydzę się tym, nienawidzę samego siebie, bo na to pozwoliłem. Spojrzałem w jego głodne oczy, czując zarówno złość, jak i strach.
- Ściągniesz spodnie sam czy mam ci pomóc? – spytał.
Złość, strach, upokorzenie, wszystkie te uczucia wybuchły we mnie nagle, zupełnie niekontrolowane. Nie wiem, skąd pojawiła się na ten moment odwaga, ale nie zamierzałem jej marnować. Ten jeden raz to ja uniosłem pięść, z całej siły uderzając w twarz człowieka, którego już z całego serca nienawidziłem. W następnej chwili dotarło do mnie, jak niebezpiecznym człowiekiem był Kevin i w panice zerwałem się do ucieczki.
- Ty cholerna dziwko! – krzyknął, wstając i rzucając się w moją stronę.
Odwróciłem się dokładnie w chwili, w której zaplątany we własnych spodniach runął na podłogę. W biegu wyjąłem klucz i dopadłem drzwi, drżącą dłonią starając się jak najszybciej trafić w dziurkę i otworzyć. Płakałem, bojąc się, że nie zdążę, że Kevin mnie złapie, że znowu mnie skrzywdzi, upokorzy. Otworzyłem drzwi, wypadając na korytarz. Niemal od razu się z kimś zderzyłem, a zaraz potem ktoś mnie objął i pociągnął za sobą.
- Luke – usłyszałem.
Odwróciłem się ze strachem i zobaczyłem wściekłego Kevina, już w spodniach, zbliżającego się do nas wolnym krokiem z jawną groźbą w oczach.
- Nie – pisnąłem. - Błagam, nie…
Przez krótką chwilę czułem się bezpieczny, głupia nadzieja, że kimkolwiek jest, w jego ramionach nic mi nie grozi. Ale następne słowa, jakie padły, obróciły tę nadzieję w pył, a całe moje ciało zesztywniało ze strachu.
  
  - Shun –

                Nie przyszedł. Nie, żebym się dziwił. Wiem, po co mu pieniądze, ale Luke nie wydaje się osobą, która tak łatwo oddałaby swoje ciało, a co dopiero sprzedała. Leżałem już na swoim łóżku, choć nadal w pełni ubrany. Nie mogłem zasnąć. Ciągle myślałem o Lu, o jego problemie i sposobie, w jaki mu powiem, że wiem. Wścieknie się, to pewne. Co z tego, że w końcu bezinteresownie mu pomogę, jak usłyszę, że niepotrzebnie wpierdalam się w jego życie? I weź tu bądź dobry i pomóż innym. Ostatecznie, rozmowa z nim czeka mnie dopiero jutro, więc moja bezsenność jest trochę kłopotliwa. Zazwyczaj wystarczy, że się położę i od razu odlatuję w krainę Morfeusza, a dziś mi się nie chce. Nawet do klubu nie chce mi się iść. Blake miałby ubaw.
                Nie mając najmniejszego pomysłu, co ze sobą zrobić, wstałem z zamiarem przejścia na mały spacerek. Zdążyłem jedynie wyjść na korytarz, kiedy z naprzeciwka usłyszałem krzyk. Ktoś zaczął szamotać się z klamką od zewnątrz, a mnie przeszedł dreszcz strachu.
- Nie poszedłeś do niego – powiedziałem, chcąc być tego bardziej pewnym.
Niestety, moje obawy okazały się słuszne i już po chwili przerażony Lukę wypadł na korytarz, jakby sam diabeł go gonił. Przerażony wpadł na mnie, niemal od razu wczepiając w moją koszulę.
- Luke – szepnąłem, patrząc na drżącego ze strachu chłopaka.
Kevin, diabeł wcielony, wyszedł zaraz za nim, gromiąc nas tak wściekłym wzrokiem, że sam zacząłem się bać.
 - Nie – usłyszałem. – Błagam, nie…
Jeszcze nigdy nie widziałem tak przerażonej osoby. A widziałem zarówno Paula, jak i Gabriela, tuż po gwałcie. Oni byli nie tyle wystraszeni, co zrezygnowani i ta przeraźliwa pustka w ich oczach, jakby odebrano im wszystko.
- Dobrze ci radzę, Moore, puść go – usłyszałem syczący z wściekłości głos.
Czułem, jak Luke zesztywniał nagle w moich ramionach. Cofnąłem się, pociągając chłopaka za sobą.
- Zbliż się, a nie ręczę za siebie – powiedziałem.
Jeśli ten skurwysyn skrzywdził Luke, zabiję go. Pieprzona, bezmózga kreatura gdzieś miała moje ostrzeżenia, a ja zdążyłem jedynie odepchnąć od siebie Lu, nim pięść Kevina bliżej poznała moją twarz. Cios był na tyle silny, żebym się zachwiał, ale nie dałem zbić się z nóg. Doskonale wiedziałem, że nie zdążę usunąć Rivera z linii ataku i samemu zrobić uniku, więc byłem przygotowany. Kolejnego uderzenia z gracją uniknąłem, szykując jednocześnie prosty i silny cios wprost w szczękę przerośniętej małpy. Kevin może i był ode mnie wyższy i silniejszy, ale nie mógł równać się ze mną szybkością. Nie jestem  jednak naiwny, wystarczy jeden błąd, a skończę w szpitalu, więc chciałem skończyć tę bójkę najszybciej, jak się da. Chwila, w której ten bydlak musiał cofnąć się o krok po moim ciosie wystarczyła, abym wypowiedział zdanie:
- Skończysz jak Evil, jeśli się do niego zbliżysz – zagroziłem.
Mordercy Evila nigdy nie odnaleziono, więc ten goryl mógł myśleć, że miałem z tym coś wspólnego.
- A co ty o tym wiesz? – spytał, stojąc jednak w bezpiecznej odległości.
- Zastanów się – powiedziałem, wyzywająco patrząc mu w oczy. – Paul i Gabriel byli moimi przyjaciółmi.
Nie sądziłem, że tak łatwo uda mi się go zastraszyć. A jednak Kevin się cofnął, rzucając Luke’owi tylko nienawistne spojrzenie. Nie czekając, aż mu się odwidzi, chwyciłem Rivera za ramię i zabrałem do mojego pokoju.
- On jest mój – dodałem jeszcze, nim zatrzasnąłem drzwi.
Luke nie zaprotestował. Dopiero dźwięk przekręcanego zamka jakby przywołał go do rzeczywistości.
- Otwórz je! – krzyknął zachrypniętym głosem, rzucając się nagle do drzwi.
- Luke! – zawołałem, chwytając go w ramiona i cofając się do tyłu. Srebrny kluczyk pozostał w drżącej dłoni szatyna. – Chcesz, żeby on tu wszedł? – spytałem. – Nie bój się, nikt cię nie skrzywdzi – zapewniłem. 
- Puść mnie, Moore!
- Lu, uspokój się.
Szarpał się jak zwierzę w sidłach, ale dopiero, gdy odwrócił głowę, by na mnie spojrzeć, dostrzegłem jego oczy w kolorze czekolady, teraz tak mokre od łez i pełne smutku. Puściłem go. Nie chciałem zadać mu jeszcze więcej cierpienia. Odwrócił się przodem do mnie, cofając o kilka kroków.
- Zostań tu – poprosiłem. – Luke, ja naprawdę cię nie skrzywdzę. Zamknąłem drzwi, żeby Kevin nagle nie postanowił tu wpaść. A teraz chodź do łazienki, umyjesz się trochę.
Nie czekając na chłopaka, skierowałem się do toalety. Aż nazbyt wyraźnie czułem krew z rozciętej wargi zarówno na języku, jak i spływającą mi po brodzie. Stanąłem przed lustrem i odkręciłem wodę. Przemyłem lekko ranę i stwierdziłem, że jest niegroźna. Trochę bolesna, ale obejdzie się bez wizyty u lekarza. Zobaczyłem odbicie chłopaka stojącego w drzwiach, więc odsunąłem się od umywalki.
- Proszę.
Chłopak podszedł, nie odrywając ode mnie nieufnego spojrzenia. Dopiero teraz mogłem mu się bliżej przyjrzeć. Jego wilgotnej twarzy i sklejonym kosmykom grzywki. Dostrzegłem mokre plamy na jego koszulce i aż zbyt wyraźnie poczułem zapach, który właśnie zidentyfikowałem. To, co chłopak miał na twarzy, koszulce, włosach o tak wyraźnym, męskim zapachu. Zakląłem w myślach i spojrzałem na własną koszulkę. Tuląc się do mnie Luke musiał niechcący wytrzeć o mnie tę śmierdzącą spermę Kevina. Ogólnie taki zapach mi nie przeszkadza, ale ta należąca do tego faceta jest wyjątkowo ohydna. Wyszedłem na chwilę i wróciłem z czystymi rzeczami dla nas obu. Nie chciałem, by Lu był cały w nasieniu tego bydlaka. Kiedy wróciłem, chłopak pluł właśnie wodą i zawzięcie pocierał dłońmi twarz. Powiesiłem czyste ubrania na haczyku i ściągnąłem koszulkę. 
- Już jesteś czysty – powiedziałem, dotykając ramienia szatyna.
Spojrzał na moje odbicie w lustrze zapłakanymi oczami, lecz teraz poza bólem była w nich złość. Chwyciłem czysty ręcznik z wieszaka i podałem chłopakowi.
- Proszę. Zdejmij tę koszulkę, dam ci moją – powiedziałem, zakładając już jedną na siebie.
Zawahał się. Perspektywa chodzenia  w moich rzeczach nie była dla niego radosna, ale chyba uznał, że lepsze to niż ciągłe czucie zapachu Kevina.
- Wyjdź – powiedział, biorąc ubranie.
 Wróciłem do pokoju i usiadłem na swoim łóżku, jedynym, które chociaż widać spod sterty moich rzeczy. Po chwili przyszedł Luke. Moja koszulka była oczywiście na niego za duża. Chłopak jest ode mnie dużo niższy i bardzo szczupły. Zatrzymał się, nie wiedząc, co zrobić.
- Wydaje mi się, że nie powinieneś na razie stąd wychodzić. Zostań tu przez chwilę, potem cię odprowadzę – obiecałem.
- Poradzę sobie – rzucił, nawet na mnie nie patrząc.
Wstałem i podszedłem do niego.
- Tak, jak przed chwilą? – spytałem. – Luke, on by mnie na ostry dyżur posłał, gdybym szybko tego nie skończył. Jeśli koniecznie chcesz wyjść, to cię odprowadzę. Ale nie teraz.
- A kiedy? – spytał.
- Kevin nie jest może geniuszem, ale nie jest też głupi jak but. Jeśli tak po prostu stąd wyjdziesz, dorwie cię po drodze albo później. Zostań tutaj - zawahałem się, mój pomysł raczej mu się nie spodoba. – Najlepiej na noc – dodałem.
- Mowy nie ma – odparł szybko, cofając się i przecząco kręcąc głową.
- Nawet cię nie dotknę – zapewniłem. – Kochanie… - zacząłem, lecz zaraz mi przerwał.
- Nie nazywaj mnie „kochanie”! I co, może mam spać razem z tobą?
Uśmiechnąłem się do siebie.
- Jak masz łopatę, możesz sobie odkopać któreś z pozostałych łóżek.
- Bawi cię to? – spytał z bólem w czekoladowych oczkach.
- Nie, Luke. Po prostu wolę, jak się na mnie wściekasz niż kiedy się mnie boisz i płaczesz.
Wyciągnąłem dłoń i delikatnie starłem jeszcze jedną, zabłąkaną łzę z jego policzka.
- Więc nie płacz, kochanie.
Chyba trochę się uspokoił.
- Usiądź – poleciłem, wskazując lóżko. – Nie będziemy tu stać jak dwa kołki.
Kiwnął tylko głową i, nie zaszczycając mnie nawet przelotnym spojrzeniem, usiadł chyba najdalej, jak się dało ode mnie. Pewnie chciał, żebym usiadł na drugim krańcu posłania, ale ja nie lubię, jak się mnie olewa, więc usiadłem bliżej niego.
- Dlaczego poszedłeś do Kevina? – spytałem prosto z mostu.
- A myślałeś, że przyjdę do ciebie? – odparł.
- Mając nas dwóch do wyboru? Dziwię się, że wybrałeś tego sukinsyna, wiedząc, jaki jest.
- Potrzebowałem… Potrzebuję tej kasy.
- I wolałeś dać się zgwałcić niż zawrzeć układ ze mną.
- Nie! – zaprzeczył! – Nie znałem go! Skąd niby miałbym wiedzieć, jaki jest?! W przeciwieństwie do ciebie, nie dałem się przelecieć połowie męskiej części tej szkoły!
- Słuchaj no – zacząłem, wstając gwałtownie i grożąc mu palcem. - Nie wiem, czy zauważyłeś, ale właśnie uratowałem twój tyłek, więc obrażanie mnie jest trochę nie na miejscu, nie uważasz? – spytałem, patrząc na wystraszonego chłopaka. Chyba nie powinienem tak gwałtownie reagować. – Luke, - zacząłem - ty naprawdę nic nie wiesz o Kevinie? O Deanie? Przecież znasz Gabriela i Paula.
- Znałem – przyznał, patrząc na mnie nieodgadnionym wzrokiem. – Przecież nikt nie wiedział, kto… wtedy Paul nic nie powiedział.
- Wtedy nie. Dowiedzieliśmy się od Gabriela. Evil przyznał się, że zgwałcił Paula. A Kevin był jego kumplem – wyjaśniłem. Nie wspomniałem, że Gabiego też zgwałcił, za co Cain go później zabił. O Cainie nie mogłem, a o Gabim nie chciałem mu mówić.
- Nie wiedziałem…
Kucnąłem przed nim, kładąc mu ręce na kolanach.
- Teraz już wiesz. Nie spotykaj się z takimi typkami tylko dla pieniędzy.
- A czym ty się od nich różnisz? – spytał. - Chcesz tylko przelecieć mój tyłek.
- Ja cię nie zgwałcę – zapewniłem. – Chce się z tobą kochać, bo mi się podobasz.
- Ja ci się podobam?
- Tak, Luke. Masz śliczne oczka – powiedziałem, no co uśmiechnął się lekko, wyraźnie rumieniąc i odwrócił wzrok.
Było mi go trochę żal. Jest uroczym chłopakiem i wszyscy by go lubili, gdyby dał nam szansę. A on woli z góry uważać, że obejdzie się bez znajomych i przyjaciół. A, przepraszam, ma Chrisa i chyba zależy mu na rodzinie, skoro tak wiele chciał poświęcić dla siostry. Ale poza tą garstką osób jest kompletnie sam z własnego wyboru.
- Potrzebuję tej kasy – przyznał.
Przez chwilę rozważałem, czy nie powiedzieć mu, że zapłacę za wszystko. Jednak ciekawość, jak daleko posunie się dla siostry, wzięła górę. Może to dlatego, że jestem jedynakiem i pieniędzy nigdy mi nie brakowało, ale nie potrafię sobie wyobrazić, że zrobiłbym to samo na jego miejscu. Sprzedawać własne ciało dla kilku zielonych?
- Ja już złożyłem ci swoją ofertę. Mogę tylko dodać, że nie chcę cię skrzywdzić.  – Wyciągnąłem dłoń i zmusiłem, by chłopak ponownie na mnie spojrzał. – Luke, - zacząłem, głaszcząc jego policzek - nie zrobię nic, czego nie będziesz chciał. Do niczego cię nie zmuszę. Nie jestem taki, jak Kevin i nie bawią mnie gwałty.
Wahał się przez dłuższą chwilę.
- Obiecujesz? – zapytał z błyszczącymi oczami.
- Obiecuję – opowiedziałem. – Zgadzasz się na taki układ?
Kiwnął głową, uciekając spojrzeniem i zaciskając pięści na pościeli. A jednak to zrobi. Widziałem, jak się boi mimo mojej obietnicy. Nie chciałem go skrzywdzić. Powiem mu, że zapłacę za operację i rehabilitację jego siostry bez względu na to, czy się ze mną prześpi czy nie. Ale najpierw chciałem dać mu trochę przyjemności. Pokazać, że nie każdy chce go skrzywdzić i bliższy kontakt z innymi, zwłaszcza fizyczny, może być bardzo miły. Oczywiście już go nie przelecę, ale kilkoma pocałunkami krzywdy mu nie zrobię.
                Klęknąłem, żeby było mi wygodniej i wplątując dłoń w jego włosy, przyciągnąłem go do pocałunku.
- Tylko mnie nie gryź – powiedziałem, na wypadek, gdyby zapomniał, że chwilowo mamy jakby rozejm.
Musnąłem jego usta swoimi, przesunąłem językiem po jego wargach, delektując się ich smakiem.
- Otwórz je – szepnąłem, całując go delikatnie.
Usłuchał, niewinnie uchylając wargi. Wsunąłem język, pieszcząc wnętrze jego ust. Dla Lu było to coś zupełnie nowego, przez co trochę się zagubił i niepewnie oddawał pieszczotę, co cholernie mi się podobało. Oderwałem się od niego, wstając z ziemi.
- Połóż się – poleciłem.
Usłuchał, cały zarumieniony. Miał takie śliczne, błyszczące oczy i kusząco uchylone wargi.
Zrobiłem się twardy od samego patrzenia na niego, choć nadal był w pełni ubrany.
- Zgaś światło – poprosił.
Niechętnie spełniłem jego prośbę. Wolałbym móc na niego patrzeć, ale skoro łatwiej mu bez światła, nie będę się spierał o takie bzdety. Wróciłem na łóżko, układając się między jego nogami.
Pocałowałem go, wsuwając dłoń pod koszulkę. Delikatnie sunąłem po gorącej skórze, obsypując pocałunkami jego twarz. Wyraźnie czułem, jak jego serce przyspiesza swój rytm, a oddech staje się  płytszy, urywany. Dotąd pozostawał obojętny, ale kiedy przyjemność, jaką odczuwał rosła, sam oddawał pieszczoty. Objął mnie delikatnie, drugą ręką masując mój kark. Zamruczałem z zadowolenia. Podciągnąłem mu koszulkę, obsypując pocałunkami jego brzuch, wędrując coraz wyżej. Pieściłem na zmianę sutki, wydobywając z jego gardła westchnienia i jęki. Pozbyłem się niepotrzebnego odzienia. Ponownie zagłębiłem język w jego ustach, rozkoszując się ich smakiem. Czułem jego dłonie nieśmiało masujące moje ramiona.
- Nie bój się mnie dotykać – szepnąłem, przesuwając wargi na jego szczękę. – Gdzie tylko zechcesz – dodałem.
Przywykłem, że ludzie niemal zrywają ze mnie ubranie, byle tylko zobaczyć i dotknąć moje nagie ciało. Ale Luke taki nie był. Powili podciągnął moją koszulkę, nieśmiało muskając skórę, a mnie przechodziły ciarki przy każdym, delikatnym dotyku. Pomogłem mu pozbyć się niepotrzebnego materiału ze mnie i położyłem się na nim, pozwalając naszym klatkom zetknąć się ze sobą. Podpierałem się łokciami po obu jego stronach, utrzymując większość własnego ciężaru. Byłem twardy jak skała i Luke doskonale o tym wiedział. Zresztą, sam był podniecony, choć ze wszystkich sil starał się to ukryć. Poruszyłem biodrami, ocierając się o niego. Jęknęliśmy obaj. Objął mnie w końcu, sunąc dłońmi po moich plecach i boku. Ocieraliśmy się o siebie i całowaliśmy, aż tchu brakło. Nie chciałem dojść, będąc w połowie ubranym, więc rozpiąłem i ściągnąłem jego spodnie, a potem swoje. Uklęknąłem między jego udami, pieszcząc je dłońmi i całowałem jego brzuch. Uwielbiam to drżenie ciała pode mną. Przesunąłem językiem po jego penisie, przesuwając ręce na jego pośladki. Dwie, jędrne półkule otwierające się w zapraszającym geście. Drażniłem dziurkę i ssałem męskość Lu, słuchając jego jęków i westchnień. Jego dłoń zaciskała się lekko na moich włosach. Nie chciałem, by tak doszedł. Pragnąłem dać mu pełny i niezapomniany seks. Sięgnąłem do stojącej obok łóżka szafki i wyciągnąłem z szuflady żel.
- Shun – powiedział zachrypniętym głosem.
- Nie bój się – odpowiedziałem, całując jego słodkie usta.
Zwilżyłem palce i ostrożnie wsunąłem jeden w jego wnętrze. Spiął się, ale szybko odwróciłem jego uwagę, liżąc i ssąc jego wargę. Rozciągałem go szybko i wprawnie, nie narażając na żadne późniejsze uszkodzenia. Momentu, w którym odnalazłem ten najwrażliwszy punkt, nie dało się przeoczyć. Luke wygiął się wtedy w łuk, wbijając mi paznokcie w ramiona i głośno nabrał powietrza w płuca. Był tak cholernie seksowny, nie potrafiłem oderwać rąk od jego rozgrzanego ciała. Chciałem wbić się w niego od razu, zagłębić w jego ciasnym wnętrzu, ale wolałem jeszcze chwilę poczekać. Nie miałem zamiaru sprawiać mu najmniejszego nawet bólu. Dam mu taki pierwszy raz, o którym będzie śnił do końca życia. Zabrałem palce, zastępując je swoim penisem. Wsunął się w niego bez problemu. Pocałowałem go przy uchu, na wszelki wypadek pytając:
- W porządku?
- Tak – odpowiedział, oddychając szybko.
Zacząłem się w nim poruszać i obaj przepadliśmy w morzu rozkoszy. Nasze ciała stały się jednością, poruszały w jednym rytmie, sprawiając przyjemność nam obu. Luke doszedł pierwszy, zaciskając mięśnie na moim penisie. Wystarczyło kilka szybkich ruchów, abym i ja osiągnął orgazm, znacząc jego wnętrze moją spermą. Nie miałem już sił i od razu zmieniłem pozycję. Położyłem się na plecach, przyciągając Lu do siebie. Nie chciałem zwalać się na niego całym ciężarem. Ułożył głowę na mojej piersi, wtulając się jak mały kociak. Przytuliłem go, będąc pewien, że właśnie tego teraz potrzebuje. River był typem osoby, dla której zachowanie kochanka po seksie miało duże znaczenie. A ja nie chciałem, by nadal źle o mnie myślał.
                Kiedy ochłonąłem i trzeźwość umysłu wróciła, a ja czułem ten przyjemny ciężar na sobie, przeszedł mnie chłodny dreszcz.
~O kurwa – pomyślałem.

8 komentarzy:

  1. Trudno mi ochłonąć po przeczytaniu tego rozdziału. Najpierw były nerwy i chęć wykastrowania Kevina, kilka kopniaków w krocze tez by się przydało, a potem radość, kiedy Luke uciekł i znalazł się w ramionach Shuna. I w końcu rozczulenie i podekscytowanie tym co się stało, a mieli tylko się pomiziać. Tak się cieszę, że się kochali bardzo tego chciałam i pragnę by byli razem. Luke potrzebuje swego rycerza. Pytanie tylko jak zareaguje na to wszystko rano. Teraz dał się ponieść, a potem zacznie myśleć.
    I błagam nie każ czekać długo na kolejny rozdział.

    Weny. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No to Shun jednak nie zakończył na kilku pocałunkach.
    Ale zacznijmu od początku.
    Kevin wrrr... Mam ochotę go wykastrować. Jest takim samym bydlakiem jak Evil. x.x Coś czułam, że Lu nie powinien do niego iść. Na szczęście Luke uciekł z pokoju i wpadł na Shuna. Jej! Shun wbrew pozorom ma dobre serce. I zaopiekuje się biednym Lu. Panowie dali się ponieść i skończyło się na niezapomnianej nocy dla obu. Trochę obawiam się reakcji Lu. Może nie chcieć odzywać się do Shuna. Ten drugi mógł się powstrzymać i małymi kroczkami zdobyć serce Lu. no cóż.. stało się. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

    Z nie cierpliwością czekam na następny rozdział ^^ Mam nadzieję, iż w końcu pojawi się Przeznaczenie II.

    Zapraszam do siebie http://gdy-nadejdzie-on.blogspot.com/


    Pozdrawiam i życzę dużo weny. Nie każ nam czekać tak długo na następną notkę... ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochanie, rozdział oczywiście cudowny. Shun to mój najukochańszy idiota na świecie! :D a jaki odważny. ten tam.. no mniejsza, jak miał na imię, ale niech zdycha! biedny Lu.. ale waleczny rycerz Shun przybył na białym rumaku, po czym wziął królewicza do swej komnaty i go rozdziewiczył :D. kurczę, takie zakończenie jest o wiele lepsze od tych typowych "rycerz uratował królewnę z wysokiej wieży i żyli długi i szczęśliwie". i dlaczego mnie nie dziwi, że Shun mimo obietnic i swojego postanowienia jednak przeleciał Lu. pewnie dlatego, że:
    a) to Shun,
    b) Ty to pisałaś XD

    Twoje najukochańsze, najcudowniejsze, najśliczniejsze, najlepsze i w ogóle naj, naj, naj uke :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że:
      c) ja wymyśliłam Shuna :P

      Usuń
    2. wiesz co, Kochanie? skoro Eldiian jest taki jak ja, to Shun jest taki, jak Ty!

      Usuń
    3. O.o Shun? Taki jak ja!? No chyba Ci butelka po szampanie na głowę spadła, a procenty szare komórki podmieniły na plemniki!
      JA nie jestem taka jak SHUN!
      A oto dlaczego:
      1. Gdybym była jak Shun, żadna nie pisałaby opowiadań, bo byśmy z łóżka nie wychodziły.
      2. Sama wiesz, że nie umiem nawet do 5 liczyć, a Shun jest geniuszem matematycznym.
      3. Gdybym piła tyle co on, to już dawno byłabym po drugiej stronie.
      4. Nie potrafię na niczym grać (chyba, że ludzkie nerwy się liczą, to wtedy owszem, bardzo dobrze).
      Nie wiem co dalej, bo nie umiem liczyć. Ale jest jeszcze jeden powód, którego tu nie napiszę, gdyż zdradzałby coś z fabuły. Powiem Ci na gg (:
      I jeszcze raz podkreślam, Shun NIE JEST taki jak ja!
      Jedyne, co mnie z nim łączy to lenistwo i tylko jedno w głowie. Więc nie może być mną!

      Usuń
    4. Kochanie, ja nie mam plemników w głowie, prędzej Ty, bo to Ty je wszędzie widzisz, nawet w takim "a".
      1. no dobra, akurat w tym TROCHĘ się od niego różnisz.
      2. ee.. serio? a nie Andrew?
      3. nie pijesz tyle, bo ja Ci nie pozwalam. gdybym nie była Twoim uke, piłabyś codziennie. widzisz, jak się o Ciebie troszczę?
      4. oo tak, umiesz grać na ludzkich nerwach, na przykład na nerwach swojego biednego uke!
      chyba jedyne, co Cię z Shunem nie łączy, to płeć.

      Usuń
  4. PRZEPRASZAM! Wybacz za post w poprzednim rozdziale XD Naprawdę! A co do tego... musze go choerka przeczytać jeszcze raz *.*

    OdpowiedzUsuń