Newsiki i nowinki:

Blog o tematyce yaoi. Jak ktoś nie wie, co to, to polecam google.pl
Uprzejmie proszę, żeby najpierw zobaczyć, co oznacza „yaoi”, potem dobrze się zastanowić, czy warto obrażać mnie, a przede wszystkim ludzi, którzy w takich, a nie innych związkach żyją.

Czytasz na własne ryzyko. Nie odpowiadam za ewentualne skutki uboczne i choroby psychiczne.

UWAGA: Powiadamiam TYLKO przez gg.

piątek, 16 listopada 2012

Gwiazdka cz.7


Witam nowych czytelników. Cieszę się, że moje opowiadania przypadły wam do gustu (:

- Shun – 

                Los jest okrutny. Jestem sam, znowu. Blake i ta jego psotna wena. Nic, tylko siedzi i coś komponuje, więc musiałem znaleźć sobie jakieś zajęcie. Przemierzałem szkolne korytarze pozornie bez celu, a w duchu liczyłem na jakąś rozrywkę. Może ktoś się gdzieś bije i popatrzę? Ale nie, odkąd nie ma z nami Caina, takie rozrywki przeszły do historii. Nie, żeby często ktoś się z nim bił. W sumie, to chyba tylko ja. Poza tym, mamy popołudnie, uczniowie maję wolne, więc albo siedzą w bibliotece, odrabiając lekcje, albo grają w pokojach w karty, albo wyszli gdzieś na miasto. Korytarze świeciły więc pustkami, a to zdecydowanie nie było interesujące. Nagle, jakby na wysłuchanie moich niemych próśb, coś usłyszałem, jakiś podniesiony głos. Cichutko wyszedłem zza zakrętu i zobaczyłem dwóch chłopców z naszego rocznika. Chris stał przy oknie, stojąc do mnie tyłem i rozmawiał z przyjacielem. Na parapecie, oparty o ścianę, siedział Luke. Co prawda widziałem tylko jego lewie ramię, ale byłem pewien, że to on.  Nasz kochany samotnik, duch, który kiedyś będzie straszył w tych korytarzach. Blondyn był wyraźnie zdenerwowany i żywo gestykulował, mówiąc coś przyciszonym głosem. Nie rozumiałem słów, ale wyczuwałem w nich strach. Podszedłem, starając się nie robić żadnego hałasu.
- Luke! Skąd ty weźmiesz sto tysięcy?!
- Nie wiem.
Stanąłem jak wryty kilka kroków od nich. Nie mogli mnie widzieć, chyba, że Chris postanowi się odwrócić. Na razie patrzył w przeciwny kraniec korytarza. A mnie bardzo interesowało, po co Riverowi tyle forsy. Bank okradł i nie ma na adwokata? Raczej nie, gdyby go okradł, miałby kasę.
- Lu, obawiam się, że nic nie możesz zrobić – powiedział Chris z żalem w głosie.
- Muszę!  - Niemal krzyknął, odwracając się nagle przodem do przyjaciela. – Zrobię wszystko, żeby zdobyć te pieniądze jak najszybciej, rozumiesz!? Oddam duszę samemu diabłu, ale je zdobędę.
I w tym momencie mnie zobaczył. Zbladł, przez co blondyn również spojrzał w tym kierunku. Pięknie, nic się już nie dowiem i będzie mnie zżerała ciekawość.  Luke nic nie powiedział, tylko zacisnął zęby i poszedł w przeciwną stronę. A mnie po jego ostatnim spojrzeniu przeszedł dreszcz. Nienawidzi mnie. Bo ja mam kasę,  on jej potrzebuje. Owszem, dokuczam mu i za to ma prawo mnie nie cierpieć, ale nie za kasę. Tego znów ja nienawidzę, zazdrości. Również odszedłem, tą samą drogą, którą przyszedłem. Dowiem się, po co mu forsa, choćbym, jak on to ujął, miał oddać duszę diabłu.
                Wróciłem do pokoju i resztę dnia patrzyłem w sufit. Gdyby mnie choć trochę lubił, mógłbym spróbować poudawać miłego i się dowiedzieć, ale z naszymi relacjami to nie wchodzi w grę. Mogę go jeszcze porwać i torturować, aż zaspokoi moją ciekawość, ale ten mały diabeł nie wydałby się tak łatwo. I narobiłby mi problemów. Poza tym, nie mam sali tortur, a szkoda. Czasem by się przydała. Albo nie, jeszcze Blake użyłby jej przeciwko mnie.
- Cholera, kto może być aż tak zdesperowany, aby zrobić wszystko dla kasy? Z jakiego powodu? – powiedziałem na głos.
                Już wiedziałem. Uśmiechnąłem się wrednie.
- Naprawdę zrobisz wszystko?
Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do taty.  Odebrał po kilku sygnałach.
~ A cóż to za zaszczyt mnie spotkał? Mój syn do mnie zadzwonił. Ile chcesz na te buty, spodnie czy co tam znów potrzebujesz i po co ci one?
- Sto tysięcy. I sprawdź coś dla mnie.
Zapadła chwila milczenia, w której to przetarłem oczy.
~ Ile!? Shun, czyś ty oszalał?
- Tato, mój… przyjaciel ich potrzebuje, wpadł w kłopoty, a ja nie wiem, jakie. Sprawdź to, jak możesz, ok?
~ Chyba nie Blake? Bo Andrew raczej nie prosiłby ciebie.
- Nie, nie on. I tamten przyjaciel mnie nie prosił. Dowiedziałem się przypadkiem. Nazywa się Luke River, dowiedz się, o co może chodzić.
~ Dowiedzieć się mogę, ale nie obiecuję, że zapłacę za to.
- Tato, Luke nie jest typem osoby, która zadzierałaby z prawem. Banku raczej nie okradł.
 ~ Oddzwonię, jak tylko się dowiem.
- Dzięki.
                Jeżeli jest ktoś, kto może się tego dowiedzieć, to tylko mój ojciec i jego kontakty. A póki on będzie pracował, ja wykorzystam coś, czego Luke potrzebuje. 


***
                Nazajutrz pobiegłem na lekcje długo przed czasem. Nauczyciel dostanie zawału. Uczniowie, którzy zdążyli już się zebrać, nagle zaczęli spoglądać na zegarek. Chyba się bali, że ktoś im zrobił psikusa, przestawił zegarki i są grubo spóźnieni. Czy ja się naprawdę zawsze spóźniam? Najprawdopodobniej tak, ale teraz nie miałem czasu o tym myśleć. Ominąłem wzrokiem wszystkie grupki, szukając parapetu, na którym będzie Luke. Znalazłem go, siedział jak zawsze sam, z dala od innych. Widząc, do kogo idę, kilka osób podążyło za mną jak cienie, szukając rozrywki, ale jedno moje spojrzenie wystarczyło, by odpuścili. Nie będzie dziś cyrku. Luke wyglądał jak siedem nieszczęść. Miał podkrążone i wyraźnie zmęczone oczy. Nie sądzę, by dziś spał.
- Cześć – powiedziałem.
Patrzył na mnie z wyzwaniem w czekoladowych oczach.
- Nie jesteśmy znajomymi, żebyś się ze mną witał. Nie mamy o czy gadać – powiedział, zsuwając się na podłogę.
Chciał odejść, ale złapałem go za rękę.
- Myślę, że mamy – zaprzeczyłem. – Mam coś, czego zdaje się, bardzo potrzebujesz.
W jego oczach odbijało się tysiące myśli. Od nadziei po strach i bezradność.
- Nie chcę nic od kogoś takiego jak ty! – odpowiedział.
- Nie zamierzam ci nic dać. Nie lubię mieć dłużników. Ale możemy zawrzeć układ. Zastanów się.
Puściłem go, ale nie odszedłem jeszcze. Pozwoliłem mu pobić się z myślami, jednocześnie obserwując go uważnie. On naprawdę potrzebował tych stu tysięcy, jak nie więcej. Tylko na co? Jest aż tak zdesperowany, aby…
- Jaki? – przerwał moje rozmyślania.
- Jesteś prawiczkiem, prawda? – spytałem.
Pokręcił głową, ale nie była to odpowiedź na to pytanie. Raczej na kolejne.
- Nigdy…
- Przemyśl to. Taka kasa piechotą nie chodzi, nikt ci jej też nie da z góry. A mi wystarczy tylko parę spotkań – mrugnąłem do niego i odszedłem.   

                Do końca wszystkich lekcji nie zbliżałem się już do Luke. Obserwowałem go i pozwoliłem zastanowić się nad moją propozycją. Zobaczymy, czy naprawdę zrobi wszystko i odda nie tylko duszę, ale i ciało diabłu.
                Ostatni dzwonek przywitałem z nieskrywaną ulgą. Moje głośne „nareszcie” nauczycielka skrytykowała tylko srogim spojrzeniem. Nie wiem, o co się czepia, sama pewnie też miała nas już dość. Wyszedłem z klasy tuż za Lu i szybko znalazłem się obok niego.
- To jak będzie? – spytałem. – Kasę dostaniesz już po pierwszym spotkaniu. Wierzę na słowo, że resztę długu spłacisz później.
Szatynek tylko zacisnął pięści i bez słowa przyspieszył. Zaśmiałem się, oglądając za siebie. Mało się nie zakrztusiłem własną śliną, widząc Kevina. Szybko odwróciłem wzrok, mając nadzieję, że mnie nie słyszał. Niby goryl tylko przyjaźnił się z Deanem, a raczej robił mu za służącego, ale kto wie, co kryje się w jego łbie. Dwumetrowy facet znacznie szerszy ode mnie z krótkimi, brązowymi włosami i nieogoloną mordą nie sprawiał wrażenia miłego. Na szczęście nasze drogi szybko się rozeszły i nie musiałem czuć na plecach jego spojrzenia.
                Ledwie wszedłem do pokoju, a już rozbrzmiewał dźwięk mojej komórki. Wyjąłem telefon z kieszeni i uśmiechnąłem się widząc, kto dzwoni. Może wreszcie się dowiem.
- Tak, tato? – zapytałem, kierując się w stronę łóżka.
- Twój znajomy nie ma problemów z prawem. Za to jego siostra jest poważnie ranna. Z tego, co udało mi się ustalić, potrącił ją samochód. Jest połamana i musiała mocno uderzyć się w głowę, powstał krwiak, który natychmiast trzeba operować. Dziewczynka ma osiem lat, a jej rodzice nie mają ubezpieczenia. Operacja i rehabilitacja po wypadku będzie więc płatna.
- To dlatego potrzebuje pieniędzy – powiedziałem, opadając na materac.
- Dokładnie. Ich ojciec jest alkoholikiem, matka stara się utrzymać rodzinę jedynie z zasiłków. Ledwie wiążą koniec z końcem. Shun, naprawdę chcesz mu pomóc?
- Tak – odpowiedziałem pewnie.
- Nie sądziłem, że jesteś tak szlachetny. Gdyby to był Blake, to bym się nie dziwił. Jestem z ciebie dumny. Zapłacę za zabieg dziewczynki – oznajmił tata, a mi zrobiło się głupio.
- Dziękuje, tato.
- Nie ma za co. Idź powiedz przyjacielowi, że nie musi się już martwić o siostrę.
- Tak. Do zobaczenia.
- Papa, synu.
Rozłączyłem się, rzucając telefon na poduszkę.
- Dumny? Gdybyś wiedział, co mu zaproponowałem… - powiedziałem na głos, zakrywając dłońmi twarz. 


  - Luke –
                  Pieprzony Moore! Cholerny skurwysyn i gej! Po jaką cholerę nas wtedy podsłuchał?! Potrzebuję tej kasy, muszę ją mieć! Nicole umrze, jeśli jej nie zdobędę. Moja mała siostrzyczka. Gdyby nie ten sukinsyn, który śmie nazywać się naszym ojcem, nie wpadłaby pod samochód! Jakim trzeba być potworem, żeby własne dziecko uciekało w panice? Gdyby jej wtedy nie uderzył, gdyby nie krzyczał, Nicole nie próbowałaby uciekać. Nie wybiegłaby na ulicę prosto pod koła nadjeżdżającego samochodu.
                Zaraz po lekcjach Shun mnie zaczepił, ale ja nie miałem siły z nim rozmawiać. Potrzebuję pieniędzy, ale nie tak, nie w ten sposób. Nie mogę, nie chcę się sprzedać temu bydlakowi. Jak on w ogóle mógł mi to zaproponować? Seks za pieniądze? Obrzydlistwo! Musi być inny sposób.
- Kurwa – szepnąłem, uderzając głową w szybę.
Stałem przy oknie na niemal wyludnionym korytarzu, sam. Zawsze jestem sam. Nikt mi nie pomoże, nikt nie może mi pomóc.
- Cholera, przecież ich nie ukradnę. Skąd niby mam je wziąć?
Obiecałem mamie pomóc i zdobyć kasę. Wiem, że jej wszystko zabiera ojciec i przepija, a potem robi awantury. Właśnie przez nie moja siostrzyczka teraz umiera.
- Nicole… - szepnąłem.
Usłyszałem kroki, lecz nie spojrzałem w tamtym kierunku. Nie interesowało mnie, kto idzie akurat tym korytarzem.
- Cześć – usłyszałem.
Podskoczyłem, odwracając się. Rozejrzałem się do wokół, ale nikogo poza mną i dwumetrowym facetem w pobliżu nie było. Przełknąłem ślinę, patrząc na niego. Gdyby ktoś zobaczył go nocą w jakiejś ciemnej uliczce, od razu zacząłby modlić się o życie.
- Cześć – odpowiedziałem zachrypniętym głosem.
- Słyszałem, że Moore złożył ci pewną propozycję – powiedział, uważnie mnie obserwując. Milczałem, więc chłopak zaczął kontynuować swój wywód: - Na twoim miejscu bym się nie zgadzał. Moore to kawał drania, nawet w łóżku myśli tylko o sobie. Są ludzie, którzy zapłacą ci i jeszcze zaspokoją.
Gdyby nie był taki wielki, dałbym mu w twarz. A tak mogłem jedynie zacisnąć pięści.
- Myślisz, że jestem jakąś dziwką, która sprzeda się pierwszemu lepszemu? – syknąłem.
Zaśmiał się w głos, patrząc z góry.
- Myślę, że to zależy, ile potrzebujesz i jak szybko. Wyglądasz całkiem apetycznie, więc nie powinieneś mieć problemu z wyciągnięciem sporej sumki. Ile?
- Słucham?
- Ile chcesz za noc?
Nicole, moja mała siostrzyczka.
- Sto tysięcy – przyznałem zrezygnowany.
- Dolarów? Chyba cię powaliło. Nikt nie da ci więcej jak dziesięć za cnotę, potem nie masz co liczyć na więcej jak tysiąc.
Minąłem go, nie mając siły dyskutować z tym osiłkiem. W głowie miałem istny chaos. Czy naprawdę to jedyny  sposób?
- Będę w czterdzieści dwa! Czekam tylko do północy!
- Na pewno mnie nie zobaczysz – powiedziałem zbyt cicho, żeby mnie usłyszał.
                Wróciłem do pokoju, od razu rzucając się na łóżko i schowałem twarz w poduszce. Czułem już spływające łzy. On ma rację, nikt nie da mi tych pieniędzy, nawet, jeśli obiecam odpracować. To za duża suma. Nie ma opcji, nie pójdę do Shuna. Nie dam mu się tak upokorzyć.  Prędzej oddam się w łapy całego miasta, niż jemu. Chrisa nie było, więc mogłem pozwolić sobie na cichy płacz. Nienawidzę tego, nienawidzę być słabym, bezradnym.
- Nienawidzę cię, tato – powiedziałem, gryząc poduszkę.
Wiedziałem, że muszę to zrobić i dlatego płakałem. Nie pójdę do Shuna, wolę oddać się w łapy tego debila spod czterdzieści dwa niż Moore’go. Jego też nienawidzę…
  

- Chris –
                Bałem się o Luke. Jego ojciec jest potworem, podobnie jak mój. Cieszę się, że nie mam rodzeństwa. Wolę nie myśleć, jakbym się czuł, będąc na jego miejscu. Ciągły strach o kogoś, kogo kocham i zostawiłem w domu. A nam dom kojarzy się tylko z piekłem. Nie umiałem mu pomóc, nie miałem pojęcia, skąd wziąć taką sumę, a sam jej nie posiadam. Widziałem ciągły strach w oczach Lu, jego zaczerwienione białka i trzęsące się dłonie. Unikał mnie, chciał być sam. Sam próbuje udźwignąć zbyt wielki ciężar. Byłem bezradny. Choć bardzo chciałem, nie umiałem pomóc przyjacielowi. Mogłem jedynie być przy nim, ale on tego nie chciał. Nie wróciłem więc po lekcjach do pokoju, aby dać mu trochę czasu i poszedłem do biblioteki. Nie miałem zamiaru się uczyć, więc wyjąłem notes i zacząłem pisać. Zdanie po zdaniu przelewałem uczucia na papier.
                Skończyłem znacznie szybciej, niż się spodziewałem. Naniosłem tylko kilka poprawek i ogólnie oceniłem dzieło pozytywnie. Trochę smutna historia bez zakończenia. Wygląda to tak, jakby miała powstać kolejna część, choć sam jeszcze nie wiem, czy powstanie. Ostatni raz przeczytałem wiersz i zamknąłem zeszyt. Schowałem go do plecaka razem z długopisem i opuściłem bibliotekę. Od razu skierowałem się do sali muzycznej. Przeczuwałem, że właśnie tam spotkam teraz Blake’a. Dawniej nikomu nie pokazywałem moich tekstów, a idę do niego ze świeżo napisanym. Życie czasem zaskakuje.
                Gdy tylko dźwiękoszczelne drzwi się uchyliły, do moich uszu dobiegł dźwięk fortepianu i anielski głos Blake. Znałem tę piosenkę, słyszałem ją na ich koncercie. Jest to stary utwór, ale niezwykle piękny. Nie rozumiałem słów, blondyn śpiewał w jakimś nieznanym mi europejskim języku. Zamknąłem za sobą drzwi, cichutko wchodząc do środka. Nie wiedziałem, czy Blake mnie zauważył, ale wolałem mu nie przeszkadzać. Zresztą, kto chciałby przerwać coś takiego? On ma naprawdę niesamowicie brzmiący głos. I jak gra, jego muzyka aż iskrzy w powietrzu.
                Kiedy echo ostatnich nut ucichło, Blake niespodziewanie spojrzał na mnie.
- Cześć – powiedział.
- Hej. Nie wiedziałem, czy mnie zauważyłeś.
- Kiedy otwiera się drzwi, dźwięki inaczej się rozchodzą. Raczej trudno to przeoczyć.
- Śliczna piosenka – powiedziałem.
- Pierwsza, jaką napisałem dla zespołu.
- Na pewno podbiła serca fanów.
- Mam taką nadzieję. Mam do niej olbrzymi sentyment i chyba na zawsze będzie mi bliska.
- Każdy ma ulubione dzieło, które bardzo ceni – stwierdziłem, odkładając plecak pod ścianę.
Wyjąłem notatnik i, otwierając go na odpowiedniej stronie, podszedłem do Blake’a.
- Masz dla mnie nowy tekst? – spytał, uśmiechając się do mnie.
- Mam – przyznałem, jednocześnie zastanawiając się, czy powiedzieć to, co pomyślałem. Ostatecznie dla żartu dodałem: - Za niego też dostanę buziaka?
Jak tylko to powiedziałem, od razu poczułem, że się rumienię. Podałem blondynowi zeszyt, starając się nie patrzeć mu w oczy. Mogłem jednak ugryźć się w język. Bailey uważnie czytał każde słowo, a kiedy skończył, zapytał:
- Fajny kawałek, spokojny. A mogę w nim coś zmienić?
 -Pewnie. Napisałem to przed chwilą, więc nie sprawdziłem go dobrze.
- Świetnie – powiedział, odkładając zeszyt.
Wstał i zbliżył się do mnie.
- A to i twoja nagroda – powiedział, obejmując mnie w pasie.
Delikatnie przyciągnął mnie do siebie, głaszcząc dłonią mój policzek, jednocześnie zmuszając, bym spojrzał mu w oczy. Tęczówki Blake’a są w chłodnym, jasnoniebieskim odcieniu. Są naprawdę śliczne. Nieświadomie rozchyliłem usta jeszcze zanim nasze wargi się spotkały. Ten pocałunek nie był tak delikatny jak poprzedni. Język blondyna najpierw zwilżył moje wargi, a potem wsunął się między nie. Czułe delikatne łaskotanie, kiedy głaskał nim moje podniebienie i język, jakby w zaproszeniu do wspólnej zabawy. Przyjemny deszcz przeszedł mi po kręgosłupie. Starałem się oddać pocałunek i przedłużyć go możliwie jak najdłużej. Niestety nic nie trwa wiecznie i nasze wargi wkrótce się rozdzieliły. Blake się odsunął, a ja spuściłem wzrok, nie do końca wiedząc, jak mam się zachować. Ludzie nie powinni całować się od tak.
- Będę leciał, a ty pracuj dalej – powiedziałem, sięgając po plecak.
- Zamierzam. Do zobaczenia.

8 komentarzy:

  1. biedny Lu.. jego ojciec to skończony chuj! no ale niech on nie idzie do tego dwumetrowego goryla.. niech idzie do Shuna! z Shunem będzie miał lepiej, uhuasasasa XD. chcę już następny rozdział!
    ajjaj, buzi-buzi :3. Chris i Blake ładnie razem wyglądają XD. fajną by byli parą.

    Twoje leniwe uke :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Chris jest taki niepozorny i niewinny, że aż uroczy :33
    Niech Blake się spieszy, ale tak nieszybko, delikatnie, spokojnie, bo jeszcze ptaszek nie da się złapać albo wyfrunie z gniazda o.o tak bardzo moja składnia XDDD
    A Shun to bestia. Jak tak może biedaka wykorzystywać D:


    Shot był pisany po godzinie 3 w nocy i od razu wstawiany, tak mnie naszło, a że też nie mam nawyku opisywania "scen" w takich krótkich tekstach, tak też nie było, za co wielkie praszam. Sama czuję, że czegoś mi tam brakuje, ale wolę nie zepsuć tego bardziej, tak więc cieszę się też, że się podobało :33

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww.
    Świetny rozdział.
    Wczoraj wpadłam na Twojego bloga i baardzo mi się spodobał.

    Tylko jednej rzeczy nie mogę Ci wybaczyć.
    JAK MOGŁAŚ ZAWIESIĆ PRZEZNACZENIE II???

    Akurat tą parę lubię najbardziej.
    Żal mi Caina że umarł T.T
    Natomiast Dean powinnien umierać godzinami, poddawany najokropniejszym torturom.
    A nie jedna kulka w łeb. To za mało!!

    Żal mi Paula, w sumie cieszę się, że jest Andrew, który po tej długiej rozłące nadal go kocha i chce go znaleźć.

    Shun jest genialny. Jego teksty rozwalają xD
    Gabriela też bardzo lubię i chcę aby był szczęśliwy.
    Natomiast Blake powinnien być z Chrisem.
    Są tacy słodcy razem ^^

    Biedny Luke.
    Mam nadzieję że jakoś zdobędzie te pieniądzę.

    Hmm.. Chyba tyle chciałam napisać.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i z niecierpliwością oczekuję Przeznaczenie II


    Pozdrawiam i życzę dużo weny
    Ai~chan

    OdpowiedzUsuń
  4. Chris jest słodki. Podoba mi się ta jego nieśmiałość w stosunku do Blake'a. Ach, ten pocałunek. Mrrauuuu.

    Mam nadzieję, że Luke nie odda się temu Kevinowi, czy jak mu tam. To byłby jego wielki błąd. Nie wiem co tam zamierzasz, ale ja chcę, aby zrobił to z Shunem, nie tym dryblasem. Chociaż Shun wycofa się z propozycji, w takim wypadku nie powinien tego robić, bo tu chodzi o czyjeś zdrowie i życie. Ale jak już coś, to mam nadzieję, że Luke zmieni zdanie. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam prośbę:) Chciałam przeczytać oba Twoje blogi, ale z tego co widzę to oba poszły do poprawki. Jeśli któryś z nich ruszy z nową, poprawioną wersją tekstu to daj mi znać na gg: 4546348.
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na informację:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno dam znać^^
      Planuje poprawione wersję tej serii dać po Nowym Roku. Wtedy też ruszą "Dzieje Se'ala".

      Usuń
  6. nominowałam Cię do Liebster Blog Award :). szczegóły na http://love-hurts-yaoi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. oOOOO...NIE DARUJĘ! JUŻ JEST 2013R. A TUTAJ OSTATNI JEST TEN ROZDZIAŁ! NIE DARUJĘ! ;pp WENY! ^^

    OdpowiedzUsuń