Newsiki i nowinki:

Blog o tematyce yaoi. Jak ktoś nie wie, co to, to polecam google.pl
Uprzejmie proszę, żeby najpierw zobaczyć, co oznacza „yaoi”, potem dobrze się zastanowić, czy warto obrażać mnie, a przede wszystkim ludzi, którzy w takich, a nie innych związkach żyją.

Czytasz na własne ryzyko. Nie odpowiadam za ewentualne skutki uboczne i choroby psychiczne.

UWAGA: Powiadamiam TYLKO przez gg.

piątek, 8 czerwca 2012

Gwiazdka cz.1


 - Shun -

            Pusty pokój, cały mój. Marzenia się spełniają. Ale dlaczego dopiero wtedy, gdy wcale ich nie chcemy? Caina nie ma. Mam do wyłącznej dyspozycji pokój i łazienkę. Nikt już nie będzie mnie poganiał, narzekał na bałagan i kłócił się o każdą głupotę. Już nigdy. Nieważne, że jest Blake, Caina nikt nie zastąpi. Może jestem egoistą, ale cieszę się, że Gabriel wyjechał. I nie dlatego, że Cain mnie o to prosił, ja po prostu nie mogłem tego znieść. Widzieć w oczach Aniołka tę tęsknotę i nadzieję, a nie móc nic zrobić. Nie wiem, jak długo jeszcze umiałbym kłamać. Gabriel wierzy, że Cain żyje. Tylko ja wiem, że tak nie jest. On odszedł, zasnął na wieki w ciemnym grobie. Dla Gabriela, dla tego jedynego, którego kochał. Miłość, jakiej wszyscy pragną, jego zabiła.  Uczucie każące szukać nam księcia z bajki, który nie istnieje. A jeśli jakimś cudem go znajdziemy, zabiera go, brutalnie niszcząc marzenia. Przeznaczenie nie zdołało zabić miłości w Cainie. Los nie zdołał rozdzielić ich za życia, więc przyszła śmierć. Angel nie oddał miłości, wolał umrzeć razem z nią. Stracił wszystko, ale jej nie oddał. Przeznaczenia nie da się pokonać. Można się poddać lub zginąć. On wolał śmierć. Wygrał wojnę, przegrał życie.
            Gabriel jest bezpieczny. Morderca ich rodziców oszalał. Widział demona, który nieustannie go dręczył. Wrócił na miejsce zbrodni i tam popełnił samobójstwo. Zdrajca, który wydał Caina, powiesił się we własnym mieszkaniu. Podobno przeżył szok po śmierci brata. Brata, którego sam kazał zabić.
            Cain nie zdołał ochronić swojego Aniołka, gdy żył, zrobił to po śmierci.  Jestem pewien, że teraz jest przy nim. I będzie aż do końca. To nie Gabriel czeka na brata, to Cain czeka, aż nadejdzie czas jego Aniołka. A wtedy odejdą razem, wbrew przeznaczeniu. Wielka miłość Romea i Julii może się przy nich schować. Szkoda, że nikt nigdy się nie dowie. 
~*~
            O, dzwonek. Chyba powinienem iść na lekcje. Jakoś niespecjalnie mi się chce. Mam wrażenie, że bez Caina i Gabriela ta szkoła jest jeszcze nudniejsza niż była. Jakby tego było mało, muszę wysłuchiwać tych wszystkich bredni na temat Caina. Jak mogą sądzić, że zabił swoich rodziców? Nie znali go! Nic o nim nie wiedzą! Któregoś dnia nie wytrzymam i po prostu im wpierdolę. A zacznę od Blakea. Ten ubzdurał sobie w tej pustej głowie, że zakochałem się w Gabim i teraz rozpaczam po jego odejściu. Nie wiem, jak mam mu wytłumaczyć, że jeśli kochałbym Gabriela, to nie dałbym mu wyjechać na drugi koniec świata. Kochałem Caina. Ale jego nie mogłem zatrzymać, nikt nie mógł. On kochał Aniołka, ze mną mógł mieć tylko ten króciutki romans. Jedna noc, choć był dzień. Byłem dla niego tylko pocieszeniem w trudnej chwili.  A teraz go nie ma. I nic na świecie mi go nie zwróci. Muszę się z tym pogodzić i żyć dalej, udając, że nic się nie stało. Przecież nienawidziłem Caina. Kiedy zdążyłem go pokochać?
            Wtedy, w szpitalu, zacząłem go rozumieć. I naprawdę go podziwiałem. Porwali go, gdy był dzieckiem, krzywdzili, a on mimo wszystko nie wydał brata. Jak potwornie musiał się czuć ze świadomością, że zaszła pomyłka? Że to Gabriela chcieli, a on cierpi tylko przez przypadek? Oferowali mu zamianę. Bardzo mocno kochał Aniołka już wtedy. Nie pozwolił go skrzywdzić nawet za cenę własnej wolności. Zacząłem inaczej na niego patrzeć, inaczej oceniać. Nadal ranił Gabriela, ale wtedy wiedziałem, że tym samym rani samego siebie. Kochał go. Widziałem, jak na niego patrzył, kiedy Gabi u nas spał. Cain potrafił siedzieć przy łóżku Aniołka i po prostu patrzeć, jak ten śpi. Sposób, w jaki opowiadał o wszystkim. Cain nie chciał litości, nie zwierzał mi się po to, bym mu powtarzał, że wszystko się ułoży. Po prostu w milczeniu go słuchałem. Mam nadzieję, że w jakimś stopniu mu pomogłem. Nie był już sam. Ufał mi, a ceniłem jego zaufanie bardziej niż wszystko inne.
            Dzień po śmierci ich rodziców Cain wyszedł zaraz po śniadaniu. Widziałem, że coś go dręczy. I choć nie powinienem zostawiać Gabriela samego, to jego brat potrzebował mnie wtedy bardziej. Wyszedłem i bez zastanowienia poszedłem do mieszkania Caina. Nie wiem, skąd wiedziałem, że tam się zaszyje, po prostu to wiedziałem. Adres podał mi już dawno, tak na wszelki wypadek. Pamiętam, że nie wiedziałem, czy mam zadzwonić. Po prostu stałem przed drzwiami, jak kołek, aż w końcu nacisnąłem klamkę. Były otwarte. Cain siedział na parapecie w kuchni. Bardzo lubił siedzenie na parapecie i patrzenie w niebo. Potrafił przesiedzieć tak całe noce. Moja obecność chyba go zaskoczyła. Był smutny. Wiem, że radości to on nigdy nie okazywał, ale wtedy naprawdę coś go dręczyło. Może chodziło o śmierć rodziców, nie wiem, nie zapytałem. Potem nie było okazji, a teraz już nie będzie. Podszedłem do niego, odgarnąłem ciemny kosmyk z jego twarzy. Z rozkoszą mógłbym godzinami przeplatać jego włosy. Gładkie, jak jedwab, czarne, jak smoła. Nie sądziłem, że można czerpać radość z czegoś tak niepozornego. Oczy, jak bezgwiezdne niebo, wyrażały niesamowitą siłę i wolę walki. On by się nigdy nie poddał. Kontrastowała z nimi jasna skóra, którą aż chciało się dotykać, całować. I te usta, które się nigdy nie uśmiechały. Nie pamiętam, czy to ja pocałowałem jego, czy on mnie. Liczyło się tylko to, że mogłem zasmakować jego warg. Był tak blisko mnie, czułem jego zapach, od którego robiło mi się gorąco, jego dłoń głaszczącą mój policzek. Najdrobniejszy dotyk powodował drżenie mojego ciała. Za nic w świecie nie pozwoliłbym tego przerwać. Objąłem go i ściągnąłem na ziemię, wsuwając dłonie pod jego koszulkę. Na gładkiej skórze bez problemu odnalazłem liczne blizny, na plecach, brzuchu. Nie oszpecały go, wręcz przeciwnie, były świadectwem jego siły. Cain podniósł mnie, nie przerywając namiętnych pocałunków, a ja objąłem go nogami w pasie, dłonie wplątując w jego włosy. Przeszedł do sypialni, kładąc mnie na łóżku. Gorące usta pieściły moje ciało, pozbywając się stopniowo ubrań. Kiedy byłem nagi, chwycił moją dłoń i podciągnął mnie. Siedzieliśmy blisko siebie, całując się i zrzucając  z niego odzież. Był wtedy tylko i wyłącznie mój. Tylko mnie pieściły jego dłonie i usta, tylko ja mogłem rozkoszować się dotykiem jego skóry, całować ją i głaskać. Ten jeden jedyny raz. Nigdy wcześniej nie kochałem się w ten sposób. Nie spieszyliśmy się, chcieliśmy dokładnie poznać nasze ciała. Nic poza nami się nie liczyło, a czas jakby stanął. Jego westchnienia, kiedy czule pieściłem jego męskość, stanowiły najlepszą muzykę, jaką dotąd słyszałem. Jego twarz, gdy osiągnął spełnienie w mojej dłoni i moje imię, tak czule wyszeptane przez jego usta. Czułem się wspaniale, wiedziałem, że mu na mnie zależy i myśli tylko o mnie. Reszta świata nie miała znaczenia. Cain był mój, tylko mój.
            Rozsunął moje uda, głaszcząc je, jednocześnie obsypywał mój brzuch pocałunkami delikatnymi, jak muśnięcie motyla. Szeptałem jego imię, wplątując dłonie w czarne kosmyki. Spod poduszki wyjął lubrykant, którym nawilżył dłoń. Czułem, jak ostrożnie drażni moje wejście, wsuwając jeden palec. Nie byłem prawiczkiem od dawna, ale to było miłe, że tak się troszczył. Bardzo chciałem w końcu poczuć go w sobie, złączyć się z nim w jedność,  jednocześnie modląc się, aby wszystko trwało jak najdłużej. Zalała mnie fala gorąca, kiedy przesunął językiem po moim penisie. Zamknął go w swoich ustach, doprowadzając mnie do granic świadomości. Nic się nie liczyło, zapomniałem o szkole, przyjaciołach, o tym, gdzie jesteśmy, o Gabrielu. Byliśmy tylko my, ja i mój Cain. Zaciskałem pięści na pościeli, krzycząc jego imię. Palce czarnookiego księcia bez problemu odnajdywały ten wrażliwy punkt w moim wnętrzu, za każdym razem potęgując rozkosz, jaką dawały mi jego usta i język. Doszedłem z jego imieniem na ustach. Drżałem. Jeszcze nigdy dotąd seks nie sprawiał mi takiej przyjemności. A przecież to była tylko gra wstępna. Cain przytulił mnie, pozwalając chwilę odpocząć w jego ramionach. Zaczął mnie całować, sunąć dłońmi wzdłuż mojego boku, a mój członek po raz kolejny był twardy. Chwyciłem tubkę z żelem i sam wysmarowałem nim jego męskość. Chciałem w końcu się kochać i nie musiałem długo czekać. Ułożył sobie moje nogi na ramionach i, patrząc w moje oczy, powoli zagłębiał się we mnie. Westchnąłem, poruszając biodrami. A on poruszał się tak cholernie powoli, dopiero po chwili przyspieszając. Cały czas widziałem ciemne tęczówki, błyszczące pożądaniem. Chciał mnie niemal tak bardzo, jak ja jego. Zsunąłem nogi i objąłem go w pasie, przyciągając go jeszcze bliżej. Zawisł nade mną, łaskocząc długimi włosami mój tors. Błądziłem dłońmi po jego ramionach, plecach, stanowiliśmy jedno ciało. Wspólny oddech, westchnienia, spojrzenia pełne pasji. Doszedłem przed nim, krzycząc jego imię. Przesunąłem paznokciami, drapiąc jego plecy i poczułem jego spełnienie rozlewające się w moim wnętrzu.
- Shun
- szepnął mi do ucha.
Jeszcze długo leżeliśmy wtuleni w siebie, nie chcąc wracać do rzeczywistości. Szkoda, że to się nie mogło powtórzyć. Tamtych chwil nigdy nie zapomnę.
            Gabriel, nawet nie wiesz, jak cholernie ci zazdroszczę. Chciałbym, aby ktoś pokochał mnie tak bardzo, jak Cain ciebie. Ale ja bym chyba nie przeżył utraty ukochanej osoby. Tylko ty o niczym nie wiesz. A ja wiem, wiem i nic nie mogę zrobić
 
~*~
Zwlokłem się z łóżka, ale na pewno nie z zamiarem pójścia na lekcje. Mam je gdzieś. Nic się nie stanie, jak od czasu do czasu sobie ucieknę. Zgarnąłem portfel z biurka i wyszedłem. Blake powinien być na swoich zajęciach, więc nie bałem się, że na niego wpadnę. Nie chcę go okłamywać, lecz nie mam wyboru. On nie rozumie, że chce być sam. Widzę, jak bardzo się martwi i nie potrafię mu wytłumaczyć, że nic mi nie jest. No przecież nie targnę się na własne życie! Czy on musi zawsze wiedzieć, gdzie jestem? Nie mogę mu powiedzieć, że chodzę na cmentarz. Owszem, mogę tam odwiedzać mamę i czasem pójdę zapalić znicz na jej grobie. Ale mój przyjaciel nie jest idiotą, zaraz będzie się zastanawiał, dlaczego tak długo tam siedzę. Poza tym, mógłby mnie tam szukać. A przecież ja idę do Caina. A tego nie mogę mu powiedzieć.
            Wezwałem taksówkę. Glenford leży jakieś trzy kilometry od Caesitas, na piechotę trochę daleko. Wysiadłem przy kwiaciarni, kilkadziesiąt metrów od cmentarza. Przez oszklone drzwi wszedłem do niewielkiego pomieszczenia. Wszędzie pełno kwiatów, ciętych i w doniczkach. Kilka półek z upominkami. Przy ścianie po lewej stronie stała szafka, a na niej znicze. Wziąłem jeden i podszedłem do kasy. Na ladzie stał wielki wazon z ciętymi różami. Wybrałem czerwony kwiat, zapłaciłem i wolnym krokiem poszedłem na cmentarz. Nie miałem najmniejszego problemu z odnalezieniem grobu. Ciemny kamień i jedno słowo wyryte złotymi literami:
Anioł. Tak, byłeś aniołem. Szkoda, że nie moim 

- Chris - 

            Każdą lekcję spędziłem, wpatrując się bezmyślnie w tablicę, bezwiednie robiąc notatki. Myślami byłem zupełnie gdzie indziej, przy moich wierszach. Zawsze sądziłem, że nie chcę, by ktokolwiek je widział. Gabriel znalazł przez przypadek. Byłem wtedy przerażony, ale jego zapewnienie, ze podobały się Blakeowi, TEMU Blakeowi, przyprowadziło mnie o zawrót głowy. Byłem niezmiernie szczęśliwy, nie mogąc uwierzyć, że jemu się podobały. Przecież Blake jest artystą, tworzy cudowne teksty i jeszcze cudowniejszym głosem je śpiewa. Luke chyba by mnie zabił, gdyby wiedział, że je znam. Poszedłem na ich koncert do Czarnej Dalii z ciekawości. Uszy mi płonęły wokół tych wszystkich patrzących łakomym wzrokiem chłopaków. Nie wiedziałem, czy bardziej chcę zapaść się pod ziemię, czy stać się niewidzialny. Do dziś nie mam pojęcia, dlaczego nie uciekłem. A potem już nie umiałem. Kiedy usłyszałem pierwsze zdanie piosenki, po prostu zaparło mi dech w piersi. I nie tylko mi, zgromadzeni od początku pożerali artystów wzrokiem, ale gdy usłyszeli jego głos, zaczęli piszczeć z radości. Ja również stałem oczarowany, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu. Bałem się, że najmniejszy szelest moich ubrań zagłuszy jego głos. Ale nie tylko głos obezwładnił moje ciało. Słowa, które wymawiał, zapadały głęboko w mojej pamięci, wywołując wszystkie te uczucia, które chciał nimi przekazać. 
            Tym bardziej nieprawdopodobne wydawało mi się, że ktoś, kto potrafi w taki sposób przelać swoje myśli i uczucia w kilku zdaniach na papier, może zainteresować się tym, co ja piszę. Przecież był o niebo lepszy ode mnie, miał dar, talent, którego każdy mógł mu pozazdrościć. Nawet śpiewany w obcym języku tekst wydał mi się idealny. A w połączeniu z muzyką stał się prawdziwym cudem. 
            Nie chciałem się przed nim chwalić, o nie! Gabriel przekazał mu moje wiersze, abym mógł poznać jego opinię. Nie chce mi się wierzyć, że wytknął mi tylko kilka błędów i grzecznie zasugerował poprawienie kilku fragmentów. To raczej Gabriel przekazał mi jego słowa tak, żeby mnie nie zranić. Po tym, jak wyjechał, obiecałem sobie dać spokój, przecież nie podejdę tak po prostu do Blakea i mu nie powiem: Cześć, to moje teksty tak ci się podobały. Lepiej będzie, jak po prostu zapomnę, że te kilka uznał za dobre, a jeden nawet śpiewa. Kiedy Gabi mi powiedział, byłem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Piosenka spodobała się chyba wszystkim, choć wątpię, żeby to była moja zasługa. To Blake do zwykłego wiersza dobrał muzykę, tworząc dzieło sztuki. Kiedy ją usłyszałem, żadnym sposobem nie umiałem ukryć radości. Nawet piekące w oczy łzy nie chciały mnie słuchać i spłynęły po mojej twarzy. Gabriel uczynił mnie wtedy najszczęśliwszą osobą pod słońcem. To dzięki niemu Blake w ogóle dostrzegł moje teksty. Jestem mu za to naprawdę wdzięczny. Ale nie mogę mu nawet podziękować. Gabi wyjechał i prawdopodobnie więcej go nie zobaczę. Mam nadzieję, że ułoży sobie życie i zapomni o tym koszmarze. Nie zasłużył na to, co go spotkało. Zakończenie zajęć przyjąłem z mieszanką ulgi i strachu. Obiecałem sobie dać spokój Blakeowi, ale wczoraj po raz kolejny przejrzałem zbiór moich wierszy, wybierając te najlepsze, nieświadomie odkładając je na bok. Zastanawiałem się, który z nich mógłby mu się spodobać. Chciałem znać jego zdanie, móc z jego pomocą szlifować własne umiejętności, ale Blake był No właśnie, nie mam pojęcia, jaki. Obserwowałem go nie raz, ale niewiele jestem w stanie o nim powiedzieć. Na pewno jest cierpliwy, jeśli potrafi przyjaźnić się z Moore i Andrew. I chyba ceni sobie tę przyjaźń, codziennie niemal siłą wyciągał załamanego Andrew z naszego pokoju. Po zniknięciu Paula, Rain kompletnie się załamał i gdyby nie Blake i Moore, nie wiem, co by z nim było. Teraz jeszcze stracił Gabriela, z którym zdążył się polubić. Cała trójka mocno to przeżyła. Moore zapomniał o dokuczaniu Lu, w ogóle nie widać go w szkole. Lu mówił, że nie chodzi nawet na lekcje. Andrew na początku też tylko leżał w łóżku, ale on kochał Paula. Nikt nie potrafił mu wyjaśnić, że powinien zapomnieć. Miną rok i choć wszyscy wierzymy, że Paul jest cały i zdrowy, nadzieja na to, że się do nas odezwie, powoli umarła. Andrew powinien się z tym pogodzić i na nowo zacząć żyć. Zamykanie się w sobie i życie wspomnieniami tylko go męczy, przez co tęskni jeszcze bardziej. Widzę to w jego oczach, niebieskich, jak wody oceanu, ale pustych. Nie ma w nich już krzty dawnej radości i beztroski. Jakby wszystko straciło dla niego sens. Takie samo spojrzenie miał Gabriel, gdy go poznałem, ale w nim tliła się jeszcze nadzieja. W Andrew ona umarła. Został tylko ból, tęsknota i to cholerne poczucie winy. Dokładnie to samo odbijało się w oczach Shuna, kiedy ostatnio go widziałem. Dziś rano podczas śniadania. Siedział niedaleko i na chwilę nasze spojrzenia się spotkały. Przeraziły mnie jego oczy, jego i Blakea. Blondyn siedział pomiędzy dłubiącym w talerzu, załamanym Andrew i milczącym, nie zaszczycającym jedzenia choćby przelotnym spojrzeniem, Shunem. Współczuję jednemu i drugiemu, ale najbardziej Blakeowi. Wiem, co znaczy patrzeć na cierpienie przyjaciela i nie móc w żaden sposób go pocieszyć. To chyba był powód, dla którego jeszcze mu nie powiedziałem. Miał ważniejsze sprawy na głowie niż interesowanie się moimi wierszami.

3 komentarze:

  1. Gwiazdka wróciła. Chciałam odtańczyć taniec radości, ale się nie dało.
    Początek bardzo wspomnieniowy, aż za serducho złapał. Shun zawsze lubiłam. I szkoda mi go. Biedny jest, ale mam nadzieję, że spotka swoją miłość. Zapomni o tym co czuł do Caina, a w każdym razie będzie zdolny pokochać inna osobę. I seks Cain/Shun. Chciałam, aby był kiedyś opisany i był. Kocham Cię. :*

    Chris jest fajnutki. Pewnie, podrzuci jakiś swój tekst Blake'owi. Reakcja Blake'a mnie będzie bardzo ciekawiła i jak się dowie, do kogo teksty należą. :d
    Pisz dziewczyno. Weny. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Shun-nie-idiota to bardzo smutny Shun.. o wiele bardziej wolę go w wydaniu wesołego, beztroskiego idioty. ale taki Shun też jest ciekawy, bo mogę go bardziej poznać z tej innej strony, która jest przygnębiająca, ale jednocześnie ciekawa. no i wreszcie zaczęłaś publikować! :) mam nadzieję, że będziesz pisać dużo i że Malum nie będzie Ci uciekać :D.

    Ay

    OdpowiedzUsuń
  3. hej tu sekiru z emo-yaoi blog świetny fajnie się czyta tak lekko i wciąga ^^ pozytywy same ! :D dzięki za rady i szczerą opinię jest bardzo cenna i na pewno wykorzystam twoje rady. Co do spacji fakt onet to bieda Xd ale faktem jest to że moja spacja jest zepsuta XD co do czasu masz rację dopiero zaczynam pisanie bloga więc na razie jest ciężko trochę .. ale z czasem się wyrobię mam taką nadzieję jeszcze raz dzięki za rady i uwagi życzę duużo weny i pomysłowości ^^

    OdpowiedzUsuń