Newsiki i nowinki:

Blog o tematyce yaoi. Jak ktoś nie wie, co to, to polecam google.pl
Uprzejmie proszę, żeby najpierw zobaczyć, co oznacza „yaoi”, potem dobrze się zastanowić, czy warto obrażać mnie, a przede wszystkim ludzi, którzy w takich, a nie innych związkach żyją.

Czytasz na własne ryzyko. Nie odpowiadam za ewentualne skutki uboczne i choroby psychiczne.

UWAGA: Powiadamiam TYLKO przez gg.

wtorek, 1 listopada 2011

Wywiady III - czyli jak psychicznie chore wymysły bawią się w dziennikarzy.

         Weszłam do salonu nie mając zielonego pojęcia, po co mnie tu ściągnęli. Pomieszczenie specjalnie na tę okazję przerobiono na salę konferencyjną.  Stół dosunięto do ściany, a krzesła ustawiono w czterech rzędach. Na każdym z nich siedział jeden z moich wymysłów uzbrojony w notes i długopis. Wszyscy w jednym pokoju. To nie wróży nic dobrego. Przeciwko znacznej przewadze liczebnej nie było innego wyjścia, jak grzecznie usiąść na przygotowanym dla mnie fotelu. Drugi zajęła Malum i od razu rzuciła się na jabłka. Cały koszyk jej przysmaków postawiono na szklanym stoliku ustawionym między nami. Już po mnie, Malum za jabłka zrobi wszystko. Ale, o dziwo, nie zapomnieli o mojej coca-coli.
- W tym wspaniałym, wyciętym z kalendarza dniu – zaczął Shun, - jakby miało to kogokolwiek ocalić przed nieuchronną starością, postanowiliśmy przeprowadzić wywiad.
- Wywiad?
- Tak Miki, wywiad. Męczyłaś nas zeszłego roku, to teraz my ciebie pomęczymy.
- A co ty chcesz wiedzieć? – spytałam.
- Wszystko! Skąd się wziąłem, jak...
- To ja mam ci tłumaczyć, jak się dzieci robi? – przerwałam.
Po sali rozszedł się cichy chichot.
- Nie jak się robi! To ja akurat wiem! – zapewnił. Przez chwilę patrzył niepewnie to na mnie, to na Malum, aż zapytał: - Ale chyba nie planujecie mnie w jakieś wrabiać, prawda?
- Nie sądzę, aby twoja ręka mogła zajść w ciąże.
Nie ma to jak wkurzyć Shuna, tak na dobry początek. Na szczęście Blake powstrzymał przyjaciela przed rzuceniem we mnie notesem.
- Moore najwyraźniej nie potrafi zadawać pytań, więc może ja zacznę – zaproponował Dean.
- Jestem za – przyznałam.
- Skąd pomysł na wymyślenie tego czegoś? – wskazał Shuna.
- Nie jestem żadnym czymś! – zaprzeczył zielonooki. – Jestem dziełem jej życia!
- Chyba pomyłką – wtrącił Cain.
- Chłopcy – przerwałam nadchodzącą kłótnie, - każdy z was jest dziełem mojego życia i z każdego jestem dumna. W mniejszym, lub większym stopniu.
Shun wyprostował się dumny jak paw. Przecież z chodzącego ideału, jakim jest tylko we własnym mniemaniu, powinnam być najbardziej dumna. Nie chcąc go załamywać nie wyprowadzałam go z błędu.
- To opowiedz teraz wszystkim ile to lat mnie tworzyłaś – powiedział zielonooki.
- Lat? Powstałeś w kilka sekund! Spadłam ze schodów, dokładnie to z ostatniego stopnia i powstało takie cudo.
Oczywiście Moore nie dostrzegł ironii i słowo „cudo” zinterpretował dosłownie.
- Powinnaś częściej spadać ze schodów.
- Chcesz mieć konkurencje?
- Nie! – zaprzeczył szybko.
W swoim notesie zapisał literując na głos:
- Zapamiętać: Nie zwalać Miki ze schodów.
Czekając na kolejne pytania nalałam sobie coli.
- Skoro mnie stworzyłaś spadając z jednego schodka, to tworząc Caia musiałaś spaść z czwartego piętra!
- Tak naprawdę, to Caina tworzyłam przez długie lata mojego życia.
Jak to zabrzmiało. Jeszcze trochę, a nie tylko Shun będzie wołał do mnie „babciu”.
- Zwalił się na ciebie wieżowiec i nie mogłaś wyjść? – dopytywał.
- Nie, Shun. Powinieneś podziękować Cainowi, bo zdaje się, że to on podstawił mi nogę na tych schodach.
Teraz to on powiedział na glos, choć nie zapisywał:
- Zapamiętać: Nie podstawiać Miki nogi na schodach. Strach pomyśleć, co byś stworzyła spadając ze szczytu.
- A jak powstała Malum? – spytał Chris.
- Rąbnąć na rolki drzewo – odpowiedziała za mnie wena.
- Przecież tam nie było drzew! – przypomniałam.
- Być. Jedno.
- Dobra, było – przyznałam. – Ale wywaliłam się przez krzywą drogę.
- Prosta. Po remont.
Co ja z nimi mam? Będą mi teraz wypominać porażki...
- No dobra, wywaliłam się pod drzewem. Uczyłam się hamować. I swoją drogą do dziś nie potrafię.
- Jabłka! – krzyknął potworek, biorąc kolejny przysmak.
- Tak, to była jabłonka i jej owoc spadł mi na głowę.
- Kupię ci kask na urodziny – zaoferował Cain. – Żyło mi się doskonale bez tych wszystkich... - rozejrzał się po zebranych, szukając odpowiedniego słowa. – Wybryków.
- Jeszcze jakieś pytania, czy mogę już iść? – spytałam.
- Gdzie jest Paul?
Dlaczego mnie nie dziwi, że Andrew o to zapytał?
- A diabli wiedzą.
- Właśnie dlatego cię pytam. Gdzie mój Paul.
Długopis w jego ręku wydał mi się bardzo niebezpiecznym narzędziem.
- Andrew, już ci tłumaczyłam. Znajdziesz go.
- Oczywiście! Choćbym miał go wykopać spod ziemi!
- Zapewniam cię, że rudzielec żyje i nie będziesz musiał go wykopywać.
- Obiecałaś, że włos mu z głowy nie spadnie!
- A spadł?
Igram z ogniem. Oj, marny mój los.
- Dałbyś już spokój. Ona i tak ci nie powie – wtrącił Dean.
- Mam siedzieć spokojnie, kiedy Paul jest zupełnie sam i niewiadomo gdzie?
- Nie jest sam – zapewniłam. – Gdybyś ostatnio tak szybko nie uciekł, poznałbyś swojego imiennika.
- On jest z Paulem?
- Nie tak do końca z, ale wie, gdzie twoje Maleństwo.
- A gdzie ten Andrew?
- Nie zaprosiliście go tu. Poza tym, nie jest jeszcze oficjalnie bohaterem opowiadania, więc nie mieszka w tym domu wariatów.
- Skoro to już sobie wyjaśniliśmy, wróćmy do rozmów o twoim ideale – powiedział Shun.
- Moim ideałem jest oczywiście Gabriel.
- Oczy... Co!? Jak to Gabriel?
- Nie zgadzasz się ze mną? To jedyna postać bez wad.
Zielonooki przez dłuższą chwilę przyglądał się blondynowi, którego twarz czerwieniła się coraz bardziej.
- No faktycznie, nie ma – przyznał. – Ale prawie tak samo doskonały jest...
- Blake – wtrąciłam.
- Blake – powtórzył. – Ten Blake? – wskazał siedzącego obok przyjaciela.
- Palcem się nie pokazuje – przypomniałam.
Moore popatrzył na swoją dłoń i powiedział:
- Mam piękne paluszki i nie zawaham się ich użyć!
- O ile nie będziesz ich wkładał, gdzie nie trzeba, możesz ich pourzywać na mnie – zaproponował Blake.
- I ten zboczeniec jest drugim ideałem?!
- Nie, ideał jest tylko jeden. Ale poza tym, ma niewiele wad.
- A ja to co?
- Moja chodząca udręka – wyjaśniłam.
- A Blake to niby nie? Pomaga mi!
- Wymyśliłam go, żeby cię pilnował.
Przez chwilę myślałam, że chłopak nam się posika ze śmiechu.
- On? Mnie? Miki, przecież ja nikogo nie słucham!
- I każdy to wie – przyznał Blake. – Możesz mi podać wodę?
Nie, Shun nie słucha nikogo. On tylko spełnia wszystkie zachcianki blondwłosego przyjaciela.
- Poza tym, jak on może być ideałem? Przecież Blake jest taki... taki...
- No, jaki jestem?
- Proponuję zmienić temat – powiedział Shun, odsuwając się najdalej jak mógł od przyjaciela.
- Ale mi się ten podoba! – zapewniłam.
- Powiedz nam na przykład... O! Wiem! Skąd wytrzasnęłaś Deana! W końcu to on odgrywał chodzący ideał w „Przeznaczeniu”.
- Bardzo ciekawe pytanie – przyznałam. – Tak, Dean to jedna z moich ulubionych postaci.  Tak właściwie, to powstał już w trakcie pisania „Przeznaczenia”. Doszłam do wniosku, że Andrew przyda się konkurent.
- A masz dla niego dalsze role w serii? –spytał Gabriel.
- Oczywiście! Jedną z najważniejszych! Szczegółów nie zdradzę, ale jeszcze was zaskoczy.
- Jego nazwisko też dałaś na przekór? Jak Cainowi? – spytał Christian.
- Może tak, a może nie. Już kiedyś wspomniałam, że nazwiska i daty urodzin nie u wszystkich są przypadkowe. A co do Caina, potopicie się we łzach po Epilogu. Dopiero tam zdradzę, co naprawdę kryje się w przeszłości naszego Anioła.
– Chyba diabła – poprawił mnie Shun.
- Ty zdziwisz się najbardziej – oznajmiłam. – I to ty napiszesz Epilog.
- Dlaczego ja?
- Bo tak! I powiem ci jeszcze, że napiszesz go jako stary dziadyga!
- Że co? Chyba żartujesz! Nie będę dziadkiem!
- Tak ci na tamten świat spieszno? Będziesz jedynym, który pozna prawdę. Więc tylko ty możesz ją przekazać.
- A Cain? To jego życie!
- Nigdy nie planowałam pisania z perspektywy Caina. Nie licząc dodatków nie związanych z fabułą. Może kiedyś coś powstanie. 
- Będę jedynym z głównych bohaterów, który nie opisze rozgrywanych wydarzeń – poinformował Angel.
- Właśnie. Jeszcze jakieś pytania?
- Dlaczego nie ma żadnej dziewczyny w opowiadaniach?
- Ponieważ nienawidzę kobiet w opowiadaniach. Mam uraz psychiczny po pewnym opowiadaniu, którego bohaterka była tak obrzydliwie idealna, nieomylna i w ogóle wszystko umiała, że teraz jakoś nie potrafię pisać o jakiejkolwiek dziewczynie. Nawet czytać mi się odechciewa jak jakaś występuje. 
- Dlaczego ten idiota Moore, mnie prześladuje? – spytał Luke.
- Bo jest idiotą?- odpowiedział Cain.
- Jak na najbardziej milczącą postać w opowiadaniu, jesteś strasznie wygadany w dodatkach – zauważyłam.
- Przynajmniej nikt nie zapomni, że istnieje.
- Dobra kochani, więcej faktów nie zdradzę. Zresztą, ponad płowy i tak nikt nie zauważy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz