Newsiki i nowinki:

Blog o tematyce yaoi. Jak ktoś nie wie, co to, to polecam google.pl
Uprzejmie proszę, żeby najpierw zobaczyć, co oznacza „yaoi”, potem dobrze się zastanowić, czy warto obrażać mnie, a przede wszystkim ludzi, którzy w takich, a nie innych związkach żyją.

Czytasz na własne ryzyko. Nie odpowiadam za ewentualne skutki uboczne i choroby psychiczne.

UWAGA: Powiadamiam TYLKO przez gg.

wtorek, 1 listopada 2011

Walentynkowy bonus - czyli miłość rośnie wokół nas!


Część pierwsza: Miki ma wizje, czyli gdzie psychiatra!? - Malum

Co robić? Co mam robić? Lekarz? Psychiatra!
- Cain! – krzyknąć.
- ... Ach! Werona! – Miki powtarzać w kółko.
- Malum, nie wrzeszcz tak – mówi, wchodzić do nasza komnata.
- Miki odbić.
- Co odbić? A, że jej odbija? Nic nowego.
- Romeo! Ach, mój Romeo!
Autorka rzucić się na mój wymysł.
- Dobra, to nawet jak na nią jest dziwne – mówić i próbować odepchnąć dziewczyna.
- Czy wy nie rozumiecie!? Mam wizję! Widzę... Widzę... Widzę...!! – krzyczeć zachwycona.
- Jaką?
- Wystawimy sztukę! Dla naszych fanów!
- Romeo i Julia! – ja krzyknąć, gdy zrozumieć.
- Właśnie! Romek i Julek!
- O nie! Nie! Nie zgadzam się! – protestować Cain.
- Ty nie mieć co gadać.
- Właśnie Cain, nie masz nic do gadania. Idź stąd.
Miki machnąć łapka na chłopaka.
- Nie będę brał w tym udziału! Nikt mnie nie zmusi!

Część druga: - reakcja wybryka wyobraźni i reszty wymysłów Miki, czyli jak dzieci w przedszkolu.

            Zgodnie z moją prośbą wszyscy zgromadzili się w salonie. To będzie wspaniałe! Historyczne wydarzenie!
- Cisza!! – wrzasnęła Malum, uspokajając mały tłum.
Mały, ale nadawał lepiej niż trzy radia włączone jednocześnie na maksa.
- Więc, miałyśmy wizję. 14 luty, wielkie święto zakochanych!
- Nienawidzę zakochanych – wtrącił Cain.
- A jest coś, co lubisz? – spytałam z przekąsem.
- Lubiłem was! Ale ten pomysł jest poroniony!
- Wcale nie!
- Ej – usłyszałam, nieco wystraszony głos Shuna – skoro Angel się boi, to co one wymyśliły?
- Wcale się nie boję!!
- Ależ oczywiście! Mrówki ci w spodnie weszły i nimi trzęsą.
- Ty...
- Chłopaki! – krzyknęłam, przerywając nadejście armagedonu. – Wystawiamy tę sztukę i kropka! Shun, grasz główną role!
- Serio?! Super! Zawsze chciałem być aktorem!
Z nieznanych nikomu przyczyn Cain spadł z krzesła i zaczął się tarzać po dywanie.
- Oho, mrówki były jadowite. Miki wezwij lekarza.
- Shun, nie uważasz, że nawet jeśli to przez mrówki, to raczej dziwnie się zachowuje?
- Jak tak nad tym pomyślę, to on się nigdy nie śmieje. Miki u diaska co to za rola!? – spytał przerażony, w końcu zwracając na mnie uwagę.
- Usiądź to się dowiesz. Cain, szaleńczy śmiech to moja kwestia.
- Wybacz. Ale on w roli.... cha cha!!
- Mniejsza o Caina. Więc, Luke – odszukałam chłopaka wzrokiem. – O, jesteś. Przygotujesz zaproszenia i zrobisz plakaty. Chris ci pomoże.
- Ale co to za przedstawienie?
- Romeo i Julia.
Blake słysząc tytuł spojrzał na Caina, na mnie, na Shuna i wybuchł niepohamowanym śmiechem.
- Moje gratulacje Shun, dostałeś role Juli.
Chwila niezręcznej ciszy i :
- ŻE CO!? Na mózg wam padło!? Mowy nie ma! Nigdy! Popierdoliło was do reszty...!?
I w tym momencie wsadziłam sobie zatyczki w uszy. Wrzeszczał tak jeszcze dobre kilka minut, żywo wymachując rękami. Co prawda reszta wymysłów nie zwracała na to uwagi. Byli zbyt zajęci odkurzaniem podłogi własnymi ubraniami.
- Nawet nie wiesz kto jest Romeo! – krzyknęłam, w momencie gdy nabierał powietrza. Chyba podziałało. Niepewnie wyjęłam zatyczki.
- Kto? – spytał, zerkając z uśmiechem na Blake.
- Cain Angel – rzuciłam, zatykając dłonią uszy.
Jednak spodziewany wybuch nie nadszedł. Moore tylko patrzył na nas z rządzą mordu i rzucił się do okna.
- Malum!
- Wraa....!! – potwór warcząc rzucił się na firankę, zasłaniając szybę i powstrzymując naszego wybryka natury. Albo raczej wyobraźni.
- Nie możesz mi tego zrobić!
- O tak, mogę.
- Właśnie ze nie!
- Ależ tak.
- Nie! Nie! Nie!
 Zaczął tupać nogą jak małe dziecko. A ja wyjęłam paczkę popcornu.
- Nie...! No Miki! Malum do cholery! Nie możecie mi tego zrobić! Bo was...! Bo...! Bo nie wiem, co wam zrobię, no!
- Ale się boję. Tylko spójrz, Malum aż się trzęsie ze strachu. Albo twoje mrówki znowu atakują.
- Błagam! – padł na kolana. – Błagam, nie rób mi tego!
- Shun, przecież wiesz. My nie mamy uczuć.
- Ale spójrz jaki ja biedny... – robi oczka szczeniaczka. – Malum, proszę cię! Dam ci jabłka! Tonę jabłek!!
- Je być nie kupna.
- Malum, przecież ja nie chcę kupić ciebie, tylko dać ci jabłuszka w prezencie! A ty w ramach wdzięczności przekonasz tego potwora – wskazał na mnie – żeby zmieniła zdanie.
- Malum jest nie kupna, a ja nie zmienna. Koniec dyskusji.
- Ale...
- Powiedziałam koniec!
- Zemszczę się! – wycedził.
- Się boję!



Część trzecia: Próby i scenografia, czyli nadal nic nie wiemy – Luke


            Zaskakujące, w swej wyimagowanej posiadłości Miki ma nawet stary teatr. Naprawdę bardzo stary. Antyczny. Pod gołym niebem, w tej części ogrodu do której my nie mamy wstępu. W pięknej, choć poszarzałej skale wykuto schody pełniące także funkcje siedzeń. Nie wiem, czy będzie widzom wygodnie, ale znając chłopaków taki cyrk im odstawią, że i tak nikt nie będzie siedział tylko turlał się ze śmiechu. Zwłaszcza, gdy zobaczą Julię. To mogą być całkiem udane walentynki!
            Spacerując wśród prawdziwych dzieł sztuki otaczających cały teatr usłyszałem krzyki:
- Nie!
- Ale...
- Nie!
- Mikuś! No błagam!
Shun naprawdę mógłby dać już spokój. Ona jest nieugięta. A skoro Angel się poddał i wystąpi, to czemu on nie może? Niech nie przesadza, w końcu nikt mu nie każe zakładać sukienki!
            Kiedy wszyscy już przybyli usiedliśmy w pierwszym rzędzie. Mieliśmy dostać scenariusz do nauczenia, oraz dowiedzieć się, co z obsadą pozostałych ról.
- Dobra moi kochani. Znamy rolę Romka i Julki...
- Juliana!
- Dobra, Julka. A teraz czas na resztę. Malum będzie księciem.
- Dlaczego ona!? – oburzyli się Andrew z Blake.
Wena zawarczała głośno ukazując swoje kły.
- Teraz wiecie? – spytała Miki
- Ekhm. Świetny wybór! – zapewnił blondyn.
- Tak, znakomity. Malum będzie... Idealna do tej roli.
- Rolę Parysa dostaje Blake. Tybalta Andrew... Shun! Odłóż w końcu ten telefon!
- Oj Miki, daj się chłopakowi wyżalić kochankom – powiedział Andrew, broniąc przyjaciela. - Ty w wieku 16 lat nie miałaś telefonu?
- Wtedy jeszcze nie było telefonów.
- Były!
- No chyba na parę!
No tak, Shun nie przeżyje pięciu minut jak nie wkurzy Miki. Chyba nie prędko się dowiemy kto gra w pozostałych rolach.


Część trzecia: Przedstawienie, czyli armagedon - Chris

            Na sali zapadła cisza. Na scenę wyszedł ubrany w szesnastowieczny frak, z włosami związanymi w krótką kitkę z tyłu, Bryan Rain. Elegancki i dumny, wywołał szybkie bicie serca u nie jednej panny na widowni, choć zapewne u panów także. I przemówił donośnym głosem:

Dwa wielkie domy w uroczej Weronie,
Równie słynące z bogactwa i chwały,
Co dzień odwieczną zawiść odnawiały,
Obywatelską krwią broczyły dłonie.

Lecz gdy nienawiść pierś ojców pożera,
Fatalna miłość dzieci ich jednoczy;
I krwawa wojna, co z wieków się toczy,
W cichym ich grobie na wieki umiera.

Miłość kochanków śmiercią naznaczona,
Wielkość rodziców i wojna szalona,
Zerwana późno, nad mogiłą dzieci,

Przed waszym okiem na scenie przeleci,
Jeśli nas słuchać będziecie łaskawi,
Błędy obrazu chęć nasza naprawi.


Chłopak skłonił głowę i znikną za kurtyną. Zza wielkiej kotary już słychać odgłosy szabli. Kiedy podniesiona zostaje ku górze, oczom widza ukazują się dwie postacie: Romeo w roli wspaniałego Caina Angela oraz Juliana grającego przez Shuna Moore.
- Miki, a to nie to nie słudzy Kupletów i Montekich mieli się kłócić? – spytałem, cicho.

- Ty przerośnięta kupo mięsa! Zabiję! – krzyczał Shun.
- Doprawdy? – spytał Cain, robiąc piękny unik i stając nagle za plecami rywala kopną go w zadek.
- Cięcie! – wrzasnęła Miki, wstając ze swojego krzesła z podpisem „Reżyser” i wbiegła na scenę. – Powiedziałam cięcie! Dość!
Walka dwóch panów przerodziła się w potyczkę z udziałem dziewczyny. Nagle pojawili się Benvolio i Tybalt, przyjaciele Roema. I zgodnie ze scenariuszem przyłączyli do bijatyki. Na szczęście zjawiła się Malum w roli księcia i przerwała tę katastrofę.
- Dość! Bo na ścięcie! Rujnujecie moje przedsięwzięcie! – krzyczała, wymachując ogryzkiem.
Wspaniałe jabłko miało być symbolem władzy, ale zdaje się, Malum je zjadła.
- Wrodzy sztuki! Buntownicy! Strugę czerwoną z żył waszych wyleje!

- Nie żebym się czepiał – zaczął Paul szeptem, – ale chyba nieco tekst zmieniają.
- Dopasowali go do nieprzewidzianej sytuacji. 
- Nie powiedziałbym, że jest taka nieprzewidziana.

- Pod karą śmierci rozejdźcie się wszyscy!
- Ten debil nie będzie robił ze mnie idioty na scenie! – krzykną Shun, wskazując Caina.
- Nie muszę, sam doskonale sobie z tym radzisz.
- Ty... !
Chłopak chciał rzucić się na Romea, ale Miki w porę zareagowała łapiąc go za koszulę i z pomocą Tybalta (Andrew) ściągnęła za kulisy.

- Przedstawienie uratowane – zauważyłem.
- Ciekawe na jak długo – powiedział Paul.
- Do sceny z balem – odpowiedziałem.
- Jak to? Przecież nie ma w tym wydaniu pocałunku.
- No właśnie jest. Na kilka minut przed spektaklem zmieniły scenariusz.
- A Romek z Julką wiedzą?
- Nie jeszcze – przyznałem z uśmiechem.
- To będzie ciekawie.
- Oj będzie.

            Gdy nadeszła wyczekiwana przez nas scena zacząłem wątpić, czy do pocałunku dojdzie. W końcu oni tam grają i nikt im nie powiedział!

- Niechże co ręce i usta działają, niechaj się wiara w rozpacz nie przemienia – powiedział Romeo. A ja już nie mogłem wysiedzieć. Zaraz pocałunek!
- Święte przyjmują pobożną pokorę.
I nagle Miki wyjęła wielki transparent z napisem: CAŁOWAĆ SIĘ!
Na scenie cisza.
- Romeo, mój Romeo, zapomniałeś tekstu?
- Nie będę całował tego kotleta!
- Coś ty powiedział!?

I znów się zaczęło. Shun rzuciła się na Angela, obaj wpadli na filar wyrzeźbiony w styropianie.
- Cięcie! Kurtyna!
Miki znowu wbiega na scenę, tym razem przez wielką kotarę nie było widać, co się tam dzieje. Nie trwało to długo i wszystko wróciło do normy. Nie licząc zepsutego filaru. I ku mojemu zdziwieniu, Romeo objął Julka, ten wplótł dłonie w jego czarne włosy i się pocałowali. Bardzo namiętnie, jakby byli zakochani. Reżyserka wróciła na swoje miejsce z wielkim uśmiechem.
- Zrobiłaś im pranie mózgów?
- U Shuna? Nie było co prać.
- To jak ich przekonałaś? – spytał Paul.
- Shunowi powiedziałam, że po prostu nie umie się całować i boi się, że Cain się o tym dowie. I właśnie mi pokazuje jak bardzo się mylę. A Cain, cóż, najbliższe opowiadanie o was będzie krwawe.
- Kogo w nim zabije?
- Nie pytaj.
- Ale tego nie przewidziałaś, prawda? – spytał Paul wskazując scenę.
Zakochana para skończyła się całować i pluła naokoło wycierając usta rękawem. Shun wykorzystał także kurtynę jako chusteczkę.
- Nie potrafisz się całować, kotlecie.
- To ty nie potrafisz, suflecie!
- A może frytki do tego?! Cięcie!
Występ po raz kolejny przerwała reżyserka.
- Na próbach też tak było? – zapytałem.
- Nie. Bo nigdy nie przyszli na nie razem – wyjaśnił Paul.
- Pewnie dlatego scenografia przetrwała do premiery.

Po kilkuminutowych zapasach występ wrócił na właściwy tor. Wszystko przebiegało spokojnie, choć mało realnie. Romeo i Julia raczej na zakochanych nie wyglądali. Scena ślubu przebiegłaby bez problemów, gdyby nie jabłka. No kto normalny postawił je na stole dla ozdoby? Jeszcze żeby Malum po nie na scenę tak po prostu weszła i zabrała, a ona zaczaiła się idąc po linie, na której wisiała kurtyna. Przy okazji zaplątała się w kilka innych sznurów. Kiedy Wena z okrzykiem radości, szeroko rozłożonym rękami i z tak wielką radością rzuciła się na swoją miłość, liny zrobiły swoje. Malum zawisła skrępowana kilka centymetrów nad owocami.
- A wrr...!! Wrau auł!... !! – piszczałam szarpiąc się i wysuwając długi, rozwidlony język. Brakowało jej tylko milimetrów do skosztowania przysmaków. Zamieszanie jakie wywołała zdezorientowało chłopaków, przez co Cain „niechcący” nadepną na Shuna, ten się wkurzył i kolejna bójka gotowa.
- Mogę krzyknąć cięcie, ale po co? – spytała Miki, patrząc z nadzieją w niebo.
- Jabłka! Wawrr... ja chce! Miki!! – krzyczała Malum piskliwym głosem. – Daj – powiedziała, patrząc błagalnie w naszą stronę.
Dziewczyna wstała, wyjęła z kieszeni kawałek materiału i zakneblowała nim usta weny. Po chwili znikła za kulisami. Nasz wijący się na linie potwór został wciągnięty bardzo wysoko nad scenę i zdaje się, miał tam wisieć, aż do końca przedstawienia.
            Jedyną sceną w całej tej tragedii, której nie zepsuli to pojedynek przez który ginie Merkucjo, oraz zemsta Romea i zabicie Tybalta. Tak, tragedia to dobra nazwa tego co oglądamy. Kiedy pojawił się Parys, Julia po prostu skakała wokół niego jak zakochana panna. Shun bardzo realnie udał nieszczęśliwego na wieść o ślubie z nim. Ciekaw jestem, co skłoniło nasze autorki do dania głównych ról tej dwójce?
            Wydarzenia w grobie Julii zaskoczyły wszystkich. Cain połkną truciznę, którą miały być cukierki. Wkrótce po tym Julia wstała z szatańskim uśmiechem. Przez chwilę myślałem, że Moore podmienił cukierki na jakąś trutkę.
- Co żeś mi dał, kotlecie?!
- Po pierwsze, to Julia była z rodziny Kapuleti, a nie kotleti!
- Przyznałeś, że jesteś dziewczyną.
- Wcale nie!
- Jak nie, właśnie to powiedziałeś. I coś mi dał!?
- Viagrę.
- Co!?
- W siłowaniu się na rękę położyłeś wszystkich. Może ci się teraz w innym celu przyda – powiedział Shun z zamiarem oddalenia się.
- W życiu! – krzykną rzucając się na chłopaka. – Ty mi to dałeś więc ty mnie zaspokoisz.
- Chyba zgłupiałeś! Zabieraj te łapska zboczeńcu!

- Miki! Nie powinnaś krzyknąć....
- Cięcie? – przerwała mi. – Nie, to najlepszy moment całego występu!
- Publiczny sex?
- Widzisz, żeby ktoś narzekał? – spytała wskazując na publikę.
Wszyscy wpatrywali się w chłopaków z oczami jak spodki. Jeszcze trochę, a się ślinić zaczną.




Część czwarta: Sex na scenie, czyli mrr..... – Shun



- Zostaw mnie, pieprzony zboczeńcu!
- Oj, zamknij się – powiedział Cain, wpijając się w moje usta.
Jego język śmiało ocierał się o mój zachęcając do wspólnej zabawy. Muszę przyznać, że Angel bosko całuje. Ale przecież nie pozwolę mu się tak po prostu przelecieć! I nie, nie dlatego, że leżę od pasa nagi na scenie i patrzą na mnie fani. To akurat bardzo podniecający fakt. Ale to przecież Cain! Cain Angel! Mój wróg numer jeden! Musiałem go odepchnąć. Moje szarpania na nic się nie zdały. Romeo unieruchomił mi dłonie nad głową, jednocześnie drugą ręką sunąc wzdłuż mojego ciała. Jego usta pieściły moją szyje wydobywając z mojego gardła ciche jęki. Oh, dlaczego mam tak wrażliwą szyje!? I dlaczego on ma takie usta?! I język, i ząbki delikatnie podgryzające moją skórę. Pierdolić widzów, takich kochanków jak Cain ze świecą szukać!
- Romeo – wyjęczałem usiłując wyswobodzić dłonie.
Cain jednak nie bardzo mnie słuchał. Przygniótł mnie swoim ciałem i obsypywał całusami, znacząc moje ciało mokrymi ścieżkami i kilkoma malinkami. To były najgorsze tortury, a zarazem tak cholernie przyjemnie. Myślałem, że dojdę od samych pieszczot. Kiedy w końcu puścił moje ręce zająłem się chaotycznym rozpinaniem guzików jego koszuli. Dlaczego to cholerstwo tyle ich ma?! Wieki miną nim go rozbiorę! A ma takie cudne ciało. Jasna skóra kontrastująca z czarnymi jak smoła włosami. Dotykając go czułem stare blizny. Mogę się tylko domyślać, jak powstały. Jestem pewien, że zrobiono je wtedy. Tamte wydarzenia mocno na niego wpłynęły, całkowicie zmieniając jego charakter. W tym momencie jednak nie mogłem się skupić na przeszłości, liczyło się tylko to, co tu i teraz. A teraz było niebo na ziemi...
- Viagra... Powinienem cię zabić – szepnął, wsuwając palce w moje usta.
Nawilżyłem je ssąc delikatnie.
- To co robisz – zacząłem, gdy zabrał rękę - jest o wiele ciekawszym rozwiązaniem.
- Już nie jestem zboczeńcem? – spytał drażniąc moje wejście.
- Jesteś... Ała! – krzyknąłem, gdy gwałtownie wsuną palce.
Jego język znowu znalazł się w moich ustach zduszając dźwięki. Kocham sex! Tylko, dlaczego to znowu ja jestem na dole? Nie żebym narzekał, to również cholernie przyjemne. Jego zwinne paluszki muskały ten czuły punkt w moim wnętrzu. Po chwili zastąpione zostały czymś większym i grubszym. I nawet namiętny pocałunek nie zagłuszył mojego krzyku. Czułem na sobie spojrzenia tych wszystkich oczu, pełnych zazdrości. Bo Cain był tylko mój, a ja tylko jego. To był pierwszy raz w życiu, kiedy staliśmy się jednością. Byliśmy zgodni i jednomyślni. Jak dwie połówki jabłka. Na szczęście Malum wisi sobie nad sceną, jeszcze by nas zjadła!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz