Newsiki i nowinki:

Blog o tematyce yaoi. Jak ktoś nie wie, co to, to polecam google.pl
Uprzejmie proszę, żeby najpierw zobaczyć, co oznacza „yaoi”, potem dobrze się zastanowić, czy warto obrażać mnie, a przede wszystkim ludzi, którzy w takich, a nie innych związkach żyją.

Czytasz na własne ryzyko. Nie odpowiadam za ewentualne skutki uboczne i choroby psychiczne.

UWAGA: Powiadamiam TYLKO przez gg.

czwartek, 13 października 2011

13. Ucieczka


       Jeszcze zanim otworzyłem oczy, wiedziałem, że coś jest nie tak. Czułem dziwną pustkę. Gdzie się podziały te ramiona, w których zasnąłem? Po omacku szukałem Caina, ale nie było go przy mnie. Uchyliłem zaspane powieki, rozglądając się po sypialni. Tuż obok, na poduszce, dostrzegłem breloczek. Był to mały aniołek, ten sam, którego dawno temu dałem braciszkowi. Wziąłem go ostrożnie w dłoń. Brakowało prawego skrzydełka.
- Cain! – zawołałem.
Wstałem i z ozdobą w ręce poszedłem do kuchni, ale tam także go nie zastałem. Wróciłem do sypialni i pospiesznie się ubrałem. Pierwsze, co zrobiłem, to udałem się do drzwi wyjściowych. Były zamknięte, a kluczyk wisiał na wieszakach, dokładnie tam, gdzie go zostawiliśmy poprzedniego dnia. Z niepokojem rozglądałem się po mieszkaniu.
- Cain! – krzyknąłem.
Wszedłem do łazienki, ale tam też go nie było. Pozostało jedno miejsce. Pokój, do którego zabronił mi wchodzić. Podszedłem do drzwi i ostrożnie nacisnąłem klamkę. Ustąpiły. Ale pomieszczenie było puste. Niepewnie wszedłem do środka. Naprzeciw wejścia stała komoda, a na niej ukochana katana mojego brata. Z boku stało biurko zawalone papierami. To mnie zdziwiło, Cain nienawidzi bałaganu. Ale prawdziwy szok przeżyłem, kiedy dowiedziałem się, co to jest. To nie zwykłe kartki, to były zdjęcia. Moje zdjęcia. Utrwalone momenty mojego życia, niemal całego. Niektóre przedstawiały mnie, gdy byłem mały, ale większość zrobiono kilka tygodni temu. Byłem przerażony, ktokolwiek je zrobił, musiał mnie śledzić. Część została zrobiona na szkolnym korytarzu, inne w bibliotece, parku czy kawiarni. Po prostu wszędzie. Stałem tak, zupełnie nie wiedząc, co myśleć. To Cain mi je robił?
            Niespodziewanie ktoś zadzwonił do drzwi. Wybiegłem z pokoju. Nawet nie patrzyłem, kto przyszedł, od razu otworzyłem.
- Shun!
Rzuciłem się chłopakowi na szyję. Nic nie powiedział, po prostu mnie przytulił. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nadal trzymam aniołka w dłoni.
- Gdzie jest Cain? – spytałem.
- Nie wiem.
Przez chwilę staliśmy w przejściu, nim w końcu odsunąłem się od przyjaciela i pozwoliłem mu wejść.
- Herbaty? – zaproponowałem.
- A mogę prosić kawę?
- Jasne.
Wstawiłem wodę w elektrycznym czajniku. Nim się zagotowała, wrzuciłem torebkę herbaty do jednego kubka i wsypałem kawy do drugiego. Już po chwili sączyliśmy gorące napoje.
- Rozmawiałeś z nim ostatnio? – zapytałem.
- Jak u was byłem.
Przez chwilę bezmyślnie obijałem łyżeczką boki kubka.
- Dokąd on poszedł?
- Nie wiem, Gabi.
Przyjrzałem się przyjacielowi. Wyglądał jak wrak człowieka.
- Spałeś dziś?
- Nie – przyznał.
- Coś się stało?
- Nic. Po prostu nie mogłem zasnąć. A potem skasowałem samochód ojca – upił łyk i dodał: - Chyba się wkurzy.
- Chyba? – powtórzyłem. – To on jeszcze nie wie?
- Jakoś nie było okazji mu powiedzieć.
- Ty nie masz prawa jazdy – zauważyłem.
- Nie, ale umiem jeździć.
- Gdybyś umiał, to nie rozwaliłbyś auta. W ogóle, to co się stało?
- Ktoś posadził drzewo – wyjaśnił. – Nie martw się, jestem cały.
- Na pewno? Nienajlepiej wyglądasz.
- Jestem zmęczony. Pewnie dlatego nie zauważyłem drzewa. Nie chce mi się o tym gadać, nie ma się czym chwalić.
Zapadła cisza. Czułem, że coś jest nie tak. Ta dziwna pustka, jaką odczuwałem, gdy wstałem, nie chciała mnie opuścić. Brakowało mi kogoś bardzo ważnego, brakowało Caina. Miałem złe przeczucia. I byłem pewien, że Shun coś ukrywa.
- Shun – zacząłem. Chłopak spojrzał na mnie zielonymi oczami. Chyba jeszcze nigdy nie były tak smutne. – Ty coś wiesz.
Odwrócił wzrok i na chwilę ukrył twarz w dłoniach.
- Rozmawiałem z nim jeszcze w szkole – zaczął. – On chciał to zrobić już dawno.
- Ale co? – ponagliłem.
- Uciec. Zniknąć. Nie wiem, Gabi.
- Przed czym chciał uciec?
- Przed życiem? – zaproponował. – Tamto samobójstwo może nie było zaplanowane, ale wiem, że on nie chciał żyć. Nie tutaj. Często mówił, że w końcu nie wytrzyma i zniknie.
- Zniknie? – powtórzyłem ze łzami w oczach. – Po prostu sobie pójdzie?
- Gabriel, ja nie chcę cię martwić, ale on już chyba nie wróci.
Wstałem od stołu i wyszedłem z kuchni. Poszedłem do pokoju i usiadłem na łóżku. Tym samym, w którym minioną noc spędziłem z Cainem. Nie mogłem uwierzyć, że zniknął akurat teraz. Przecież mówił, że mnie kocha. Łzy spłynęły mi po policzkach.
- Gabi – zaczął Shun, podchodząc do mnie.
- Chciał samotności, tak? Akurat teraz? – zapytałem wilgotnym głosem.
- Nie chciał zostawiać cię samego tuż po tym, co się stało.
- Jasne, lepiej stracić wszystkich na raty...
Rozpłakałem się, a Shun usiadł obok i mnie przytulił.
            Cain... Zaplanowałeś to? Jeśli chciałeś odejść, mogłeś powiedzieć. Nie zatrzymałbym cię na siłę. Za to też mnie przepraszałeś?
- On wróci – powiedziałem. – Tak, jak wtedy...
Nie umiałem, nie chciałem uwierzyć, że Cain tak po prostu mnie zostawił.
- Bardzo chciałbym w to wierzyć – przyznał zielonooki. 
***
          Shun był u mnie aż do wieczora. W międzyczasie zadzwonił pan Moore, ale chłopak zbył tatę krótkim „później ci wyjaśnię”.
- Może pojedziesz do mnie? – zaproponował, kiedy zmierzał już do wyjścia.
- Nie martw się, Shun. Nic mi się nie stanie.
- Obiecaj, że nie zrobisz nic głupiego – zażądał.
- Nie odbiorę sobie życia, jeśli o to ci chodzi – zapewniłem, ale dla spokoju dodałem: – Obiecuję. Żadnych głupot.
- Bardzo bym chciał, żeby Cain tu był – przyznał ze smutkiem.
- Ale nie wierzysz, że wróci.
- Nie. Nie tym razem.
- A ja wierzę – powiedziałem. – I na razie nie chcę nawet myśleć, że może być inaczej.
- Dobranoc.
- Pa – odpowiedziałem.
            Zamknąłem drzwi za przyjacielem. Zostałem sam. Miałem całą noc na rozmyślania. Dlaczego miałby odejść? Obiecał, że mnie nigdy nie zostawi. Po co mówił to wszystko? Kochał się ze mną tylko po to, żeby zniknąć następnego dnia? To nie ma sensu. Przecież mógł mi powiedzieć...
            Położyłem się, a na poduszce obok leżał aniołek. Wpatrywałem się w niego, myśląc o bracie. Naprawdę było mu tak źle? Wydawało mi się, że wszystko się układa. Nie rozumiem go. Chyba nigdy tak naprawdę go nie rozumiałem. 
***
            Przez kolejne dni nie ruszałem się z domu. Codziennie przychodził Shun, robiąc dla mnie zakupy po drodze. Ja sam nie chciałem nigdzie wyjść. Musiałem tu być, kiedy Cain wróci.
            Ale on nie wracał, a ja czułem się coraz gorzej. Coraz trudniej było mi tu mieszkać. Na każdym kroku leżało coś, co przypominało mi Caina. Tak strasznie za nim tęskniłem. Bałem się, nie dawał żadnego znaku życia. Jego telefon milczał, nieustannie wyłączony.
            Chcąc zabić czas, zacząłem rysować. Pamiętam, jak przed zniknięciem Cain siedział na parapecie, wpatrzony w gwiazdy. Kochał noc. Wydawał mi się wtedy taki odległy, zamyślony. Czyżby już wtedy to planował? Tylko dlaczego mi nie powiedział?
            Skończony obraz zasłoniłem materiałem. Nie potrafiłem na niego patrzeć. Ciągle myślałem, gdzie popełniłem błąd. Jak mogłem nie zauważyć, że jest nieszczęśliwy? 
***
            Dni mijały, a zima za oknem już mnie nie cieszyła. Nic mnie nie cieszyło. Coraz rzadziej rozmawiałem z Shunem, choć nadal spędzał tu całe dnie. Na początku próbował wciągać mnie w błahe pogawędki, ale w końcu dał temu spokój. Po prostu był przy mnie.
- Pojutrze święta – przypomniał.
Wzruszyłem ramionami.
- Możesz mi zwrócić Caina w prezencie? – zapytałem.
- Nie, Gabi, nie mogę.
- No właśnie.
- Ale nie zamierzam cię tu zostawiać samego – powiedział. – Pakuj się, jedziesz do mnie.
- Nie jadę.
- Gabriel, nie zachowuj się jak dziecko. Gdyby naprawdę cię kochał, to by tak nie znikał.
- Co ty możesz wiedzieć o miłości?! – spytałem, mając świadomość, że go ranię.
- Jak widać więcej niż on! Był tu nieszczęśliwy, odszedł, rozumiem. Ale ciebie zostawił, więc nie mógł kochać. 
- Przestań!
- Nie! Powiedział, że cię kocha, a potem znika! Ani przez chwilę nie pomyślał, jak się będziesz czuł!
Łzy spłynęły po moich policzkach. Minąłem Shuna, próbując wyjść z pokoju. Nie chciałem go słuchać.
- Gabriel! – chwycił mnie za rękę. – Przestań się łudzić. Twój Cain umarł dawno temu.
Wybuchnąłem płaczem. Miałem świadomość, że Shun ma rację. Mojego Caina straciłem lata temu, już na zawsze. Ta prawda tak strasznie bolała...
- Chcę, żebyś spędził święta z nami – powiedział, mocno mnie przytulając. – Andrew i Blake stęsknili się za tobą.
            Andrew i Blake, kiedy ja ich ostatnio widziałem? Jeszcze w szkole. Właśnie, powinienem wrócić do nauki. A nie umiałem sobie tego nawet wyobrazić.
- Nie powiedziałem ci o czymś – zacząłem. – Chodź.
Zaprowadziłem go do drugiego pokoju. Rozrzucone na biurku zdjęcia nadal tam były.
- Boże, skąd się tu wzięły? – zapytał zszokowany.
- Nawet nie wiem, kto je robił – przyznałem.
- Szaleniec – stwierdził. – To pokój Caina? 
- Tak... – przyznałem, dopiero po chwili.
- Chodź. Idziemy.
            Zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem, zamykając mieszkanie na klucz. 
***
            W domu Shuna panowała przedświąteczna atmosfera. Wielkie sprzątanie, w którym mi również przypadł udział. Pan Moore naprawdę się starał, żeby nie brakowało nam zajęć. Kazał nam czuć się tu jak w domu, a skoro tak, nie mogło dla żadnego zabraknąć obowiązków. Myślę, że chciał zająć nam czas, abyśmy nie mieli kiedy rozmyślać. Zwłaszcza ja i Andrew. Obaj doskonale się rozumieliśmy. Ktoś skrzywdził tych, których kochamy tak bardzo, że nie umieli tego znieść. Andrew wierzy, że Paul żyje i gdziekolwiek jest, miał nadzieję, że jest szczęśliwy.
            Pierwszą gwiazdkę każdy powitał z radością.
- Wesołych Świąt, Cain  – pomyślałem.
            Wigilia minęła w przyjaznej atmosferze. Potrawy były przepyszne.
- Ma pan prawdziwy talent – przyznałem.
- Dziękuję – odpowiedział z uśmiechem.
- Niestety, Shun go nie odziedziczył – dodał Blake.
- Bo mam inne! – zapewnił zielonooki.
- Naprawdę? – spytał pan Moore, niedowierzając.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Poza Shunem, który gromił ojca wzrokiem.
- A propos talentów, Blake, przynieś gitarę. Pośpiewamy kolędy.
- Ja też umiem grać – przypomniał Shun.
- Oczywiście, synu. Grasz tak pięknie, że nawet szyby w oknach skaczą. Zwykle w dół.
Uśmiechnąłem się. Shun może nie odziedziczył po ojcu kulinarnych umiejętności, ale skłonność do żartów i dokuczania innym na pewno. 
***
            Tej nocy niewiele spałem. Miałem do dyspozycji cały pokój gościnny. Postawiłem mój obraz na komodzie i przez długi czas się w niego wpatrywałem. Shun miał rację, Cain może już nie wrócić. Nie przyjął spadku po rodzicach. Wszystko, co mieli, wkrótce będzie należeć tylko do mnie. Mój brat nie chciał mieć nic wspólnego z rodziną, której nienawidził. A to znaczy, że mnie również nie chciał. Mówił, że kocha, ale ta miłość przegrała z przeszłością.
- Mam nadzieję, że odnajdziesz swoje szczęście – powiedziałem cicho. – Tylko, co ja mam robić? – spytałem, ocierając łzy. 
***
            Minęły święta, a ja nadal mieszkałem u Shuna. Zielonooki nie pytał, kiedy zamierzam się wyprowadzić, a ja nie pytałem, jak długo mogę zostać. Wracać do pustego mieszkania nie miałem ochoty. Wszystko tam przypominało mi Caina.
            Siedziałem z kolanami podciągniętymi pod brodę, kiedy usłyszałem ciche pukanie.
- Proszę.
Do pokoju wszedł Shun.
- Hej, Gabi. Nie przeszkadzam?
- Niby w czym? Zresztą, to twój dom – przypomniałem.
Chłopak usiadł na brzegu łóżka.
- Niedługo powinniśmy wrócić do szkoły – zaczął.
- Wiem. Tylko ja nie mam ochoty.
- Co chcesz zrobić?
- A ty? – spytałem. – Co byś zrobił na moim miejscu?
- Próbowałbym zapomnieć. Nie wiem, może wyjechałbym na jakiś czas? – zaproponował.
- Mam wyjechać?
- Tak. Gabi, ja cię stąd nie wyrzucam, ale nie mogę już patrzeć, jak się męczysz. Powinieneś zapomnieć i żyć.
- Mam zapomnieć o Cainie?
- Nie mówię, że o nim. Cain był kimś bardzo ważnym w twoim życiu. W moim też, byliśmy przyjaciółmi. Ale to już czas przeszły i musisz się z tym pogodzić. On by tego chciał. Myślę, że gdyby planował wrócić, to by nam powiedział, wyjaśnił, że chce pobyć sam jakiś czas. Ale tego nie zrobił.
- On chce zacząć od nowa - dodałem. – Bez nas.
Otarłem łzy. Wstałem nagle, zdecydowany.
Kocham Caina i zawsze będę kochał. Ale skoro ja nie mogłem dać mu szczęścia, to niech da mu je ktoś inny.
- Francja.
- Francja? – powtórzył.
- Tak. Chcę jechać do Francji. Nie wrócę do szkoły ani jego mieszkania. Po prostu sobie tego nie wyobrażam. Jeśli mam wyjechać, to gdzieś daleko. A to jedyny język, jaki znam – uzasadniłem.
- Rozumiem. Ale wrócisz?
- Tak. Nie wiem jeszcze, kiedy, ale tak. Spróbuję tam skończyć szkołę. Co będzie potem, nie mam pojęcia.
            Może to była decyzja pod wpływem emocji, ale innego wyjścia nie widziałem. Cain chciał, bym zniknął z jego życia, więc zniknę.
            Zaczekałem do osiemnastki. Zabrałem papiery ze szkoły, swoje rzeczy, dokumenty i obraz. Nie umiałem go tu zostawić, tak samo, jak breloczka. Miałem zapomnieć o miłości do Caina, a nie o nim samym. Mimo wszystko wierzyłem, że kiedyś wróci...
            W drodze na lotnisko mijaliśmy plac zabaw. Akurat było czerwone światło, więc mogłem przyjrzeć się bawiącym dzieciom, a zwłaszcza jednemu. Mały chłopiec siedział na huśtawce, nie bujał się, tylko patrzył w dal smutnym wzrokiem. To spojrzenie nie powinno należeć do dziecka. Podmuch wiatru rozwiał jego przydługie, czarne włoski.
- Wygląda jak Cain – stwierdziłem.
- Oby miał lepsze życie niż on.
- Mam taką nadzieję – przyznałem.
            Pożegnaliśmy się krótko. Przecież nie wyjeżdżałem na zawsze. Shun po prostu mocno mnie przytulił.
- Odwiedzę cię – zapewnił.
- Nie mogę się doczekać. Skończę tam szkołę i wracam.
- Trzymam za słowo. 
***
Uciekłem, jak mój brat. Ale ja nie chciałem zniknąć na zawsze. Chciałem tylko jakoś to wszystko poukładać w głowie. Potrzebowałem tego. Wtedy nie myślałem, że zajmie mi to dziesięć lat.
Shun odwiedzał mnie, tak, jak powiedział. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby choć raz mnie uprzedził.
Nie było dnia, żebym nie myślał o Cainie. Mam nadzieję, że był szczęśliwy. Ja nie spotkałem go już nigdy więcej...
 

THE END
 
 
Wszystkie wyjaśnienia w Epilogu, który prawdopodobnie pojawi się jutro.

3 komentarze:

  1. No raczej, że epilog już jutro. Albo najlepiej jeszcze dzisiaj, ale zbyt wiele wymagać to ja nie mogę... Niestety D:
    Nic konstruktywnego nie napiszę, bo nie mam pomysłu co bym mogła napisać. Raczej nie wypada mi pisać czegoś w stylu "Fajna notka, super rozdzialik. (...) Blablabla. Czekam na następną notkę.". To już by był mój totalny upadek, a słownik jeszcze bądź, co bądź mam dosyć spory. Ale nic nie wymyślę, nie po tym co przeczytałam. I jak najszybciej tych wyjaśnień oczekuję.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciśnie mi się na język jedno niecenzuralne słowo, którego tu nie napiszę. Zaczyna się na K. :D
    Tego się nie spodziewałam. Miki, czekam na ten epilog i wyjaśnienia, bo na razie jestem w szoku i nie wiem co pisać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Shun, jak chce, potrafi wesprzeć.
    na mnie ten rozdział jakiegoś wielkiego wrażenia nie wywołał.. XDD. ale pamiętasz, że kiedy mi powiedziałaś, co się wydarzy, protestowałam, że nie masz robić tego, co zrobiłaś? i chyba nigdy nie pogodzę się z tym, że to musiało się stać..
    Gabryś dobrze zrobił, że wyjechał. inne środowisko na pewno dobrze mu zrobiło na złamane serce.. no i Francja jest piękna! chociaż nigdy tam nie byłam, ale nie czepiajmy się szczegółów XDD

    Ay

    OdpowiedzUsuń