Newsiki i nowinki:

Blog o tematyce yaoi. Jak ktoś nie wie, co to, to polecam google.pl
Uprzejmie proszę, żeby najpierw zobaczyć, co oznacza „yaoi”, potem dobrze się zastanowić, czy warto obrażać mnie, a przede wszystkim ludzi, którzy w takich, a nie innych związkach żyją.

Czytasz na własne ryzyko. Nie odpowiadam za ewentualne skutki uboczne i choroby psychiczne.

UWAGA: Powiadamiam TYLKO przez gg.

czwartek, 29 września 2011

XI. Pożegnani na zawsze


            Jeszcze tego samego dnia przyjechał przyjaciel naszego ojca i tata Shuna. Niewiele pamiętam z rozmowy z nim, byłem zbyt roztrzęsiony. Dowiedziałem się, że rodziców najpierw zastrzelono, a potem doszczętnie spalono dom. Przynajmniej nie cierpieli.
            Tamtej nocy Cain spał ze mną. Za nic w świecie nie chciałem go puścić. Bałem się, że jego też stracę.
            Obudziłem się nagle, kiedy brat próbował wyplątać się z moich objęć.
- Nie idź... – powiedziałem zachrypniętym głosem.
- Zaraz wrócę, Gabi. Muszę iść do łazienki.
- Wróć... – szepnąłem, niechętnie go wypuszczając.
- Wrócę – zapewnił, muskając ustami moje czoło.
            Przez te kilka minut wpatrywałem się w sączące się pod drzwiami i z małej szybki światło. Kiedy znów położył się obok, od razu się w niego wtuliłem. Nie odtrącił mnie. Przytulił, delikatnie głaszcząc moje włosy. Pod tym kojącym dotykiem, jak zawsze, zasnąłem niemal od razu.
            Obudziłem się z głową na piersi Caina. Nie spał, bawił się kosmykami moich włosów. Bałem się poruszyć. To było jak sen. Mój czarnooki książę z bajki jest przy mnie. Potrzebuję cię bardziej niż kiedykolwiek...
- Wiem, Aniołku – usłyszałem.
Uniosłem głowę, chcąc spojrzeć w jego oczy.
- Powiedziałeś to na głos – potwierdził to, czego już się domyślałem. - Shun przyniósł nam śniadanie.
- Nie jestem głodny – odpowiedziałem, znów tuląc się do brata.
- Powinieneś coś zjeść. Chcesz się potem przewracać?
- Nie będę się przewracał. W ogóle nie zamierzam wstawać – powiedziałem. 
- Nie przeszkadza mi, że na mnie leżysz, ale twój książę z bajki jest głodny.
Myślałem, że spalę się ze wstydu. Ciekawe, od jak dawna gadałem do siebie. Uwolniłem Caina spod mojego ciężaru. Chłopak usiadł, przeciągając się i rozmasował obolały kark. Wziął talerz pełen kanapek i spytał:
- Może jednak się skusisz? Mój sługa przyniósł doskonałe danie.
- Nie jestem twoim sługą! – krzyknął Shun ze swojego łóżka.
- A kim? Na białego rumaka mi nie wyglądasz.
- Żebyś tak udławił się tym śniadankiem. Za to księżniczka powinna korzystać z okazji i jeść w łóżeczku razem z księciem.
- Nie jestem księżniczką – odpowiedziałem, czując zazdrość.
Cain ucinał sobie z Shunem przyjacielską pogawędkę z rana. Ze mną od dawna tak swobodnie nie rozmawiał. I nieważne, że dzisiejszej nocy spał ze mną, a nie z Moore. I tak moja zazdrość wiedziała swoje. Oni się lubią aż za bardzo.
- A kim? – spytał Cain.
- Aniołkiem – odpowiedziałem.
Nie chcąc powiedzieć czegoś głupiego, wziąłem jedną kanapkę i ugryzłem, skutecznie zatykając sobie usta.
            Po śniadaniu Cain wstał i podszedł do szafki. Kiedy ją otworzył, zwinięte w kłębek ubrania wypadły na podłogę.
- Kto mi tu... – zaczął, lecz nie dokończył.
- Zdaje się, panie pedant-książę z bajki, że ty narobiłeś bałaganu.
- Zamknij się.
Dobry humor Caina prysł. Zniknął na dłuższą chwilę w łazience, a potem bez słowa wyszedł z pokoju. Patrzyłem za nim ze smutkiem.
- Wróci – zapewnił Shun.
- Wiem. Martwię się...
- Niepotrzebnie, książę jest już dużym chłopcem.
- Wiem i przestań to powtarzać. Co jeszcze wygadywałem? – spytałem.
- W sumie to nic więcej. A przynajmniej ja więcej nie słyszałem.
Milczałem przez dłuższą chwilę. Moi rodzice nie żyją... Najpierw gwałt, teraz to...
- Co teraz będzie?
- Nie wiem, Gabi. Ale musicie żyć dalej. I ty, i Cain. Z tego, co słyszałem, będzie twoim prawnym opiekunem.
- Cain? – powtórzyłem.
- Nie masz osiemnastu lat, a on jest twoim najbliższym krewnym. Już się zgodził.
- Ale... To niecały miesiąc. W grudniu mam urodziny. Szóstego.
- Wiem. Ale do tego czasu musisz mieć opiekuna.
Mój brat będzie się mną opiekował. Będzie prawie tak, jak kiedyś. Prawie, bo bez rodziców... 
*** 
Bezczynne leżenie w niczym mi nie pomoże. Nie miałem ochoty rozmawiać, zresztą, nie miałem z kim. Shun też gdzieś wyszedł. Byłem sam i nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Głupie myśli nie chciały mnie opuścić. Oczyma wyobraźni widziałem zamaskowanego mężczyznę, który strzela do moich rodziców, nie dając im szans się bronić. Wyobrażałem sobie płonący dom. Wszystko, co znałem i kochałem, spłonęło. Cieszę się, że oszczędzili mi opisów dwóch zwęglonych ciał. Nie wiem, jak ich zidentyfikowano i wolę nie wiedzieć. Chcę ich zapamiętać takimi, jakimi byli.
            Niemal nieświadomie wstałem. Podszedłem do biurka brata i usiadłem przy nim. Pożyczyłem ołówek i czystą kartkę. Kreśliłem dłonią kreskę po kresce, przenosząc obraz z pamięci na papier. Wydarzenie sprzed wielu lat, kiedy wszyscy byliśmy szczęśliwi i nikt się nawet nie spodziewał, co się wkrótce wydarzy. Byliśmy na pikniku. Tata grał ze mną i Cainem w piłkę, a mama biegała dokoła nas, robiąc setki zdjęć. Były w rodzinnym albumie, dziś pewnie nie ma po nim śladu. Tamtego dnia powstało moje ulubione zdjęcie. Siedzieliśmy całą czwórką na kocu, w cieniu potężnego drzewa, wszyscy uśmiechnięci. Starałem się odtworzyć tamto wydarzenia, jednocześnie je rysując. Wykonany ołówkiem obraz przypominał czarno-białe zdjęcie. Stare, zamazane w pamięci przez czas, wspomnienie.
            Odłożyłem skończony rysunek. Wpatrywałem się w nasze uśmiechnięte twarze, ocierając łzy. Tamte chwile już się nie powtórzą. Nie będziemy już beztrosko biegać po parku, mama nie będzie robić nam zdjęć. Niewiele było takich rodzinnych spotkań, a tamto było ostatnim.
            Wróciłem na łóżko, pogrążając się we wspomnieniach. Tych najlepszych, które wspominałem z uśmiechem, jednocześnie roniąc łzy. Już nigdy nie będzie jak dawniej... 
***
Chłopcy wrócili dopiero wieczorem. Obaj jakby nieobecni. Shun położył się na swoim łóżku. Cain poszedł do łazienki, a wrócił już tylko w koszulce i bokserkach. Wsunął się pod kołdrę obok mnie.
- Gdzie byłeś? – zapytałem.
- Musiałem coś przemyśleć – odpowiedział, układając głowę na mojej piersi. – Dziś ja chcę się przytulać.
Czułem taki przyjemny ciężar. Zacząłem się bawić długimi, czarnymi kosmykami.
- Wiesz co, Aniołku? – zaczął Cain.
- Tak?
- Jeśli zaczniesz pleść warkoczyki, to książę ci łapki utnie.
- Więc nie będę – zapewniłem.
Teraz będzie sobie żartował, a ja się czerwienię. Jest tak blisko mnie. Moje serce przyspieszyło bicie, a kiedy uświadomiłem sobie, że przecież leżąc w ten sposób, na pewno to słyszy, zaczęło bić jeszcze głośniej i szybciej. Drzwi ciapnęły cicho. Shun wyszedł. Cain uniósł się odrobinę. 
- Zostaliśmy sami – stwierdził.
Nawet w półmroku widziałem jego czarne oczy. Ponownie się przytulił i po chwili zasnął. Ja jeszcze przez długi czas cieszyłem się jego obecnością, nim odpłynąłem w krainę snów. 
***
            Kiedy się obudziłem, byłem sam. Śniadanie stało na szafeczce, zapewne zostawione przez Shuna. Albo Caina. Nie byłem w stanie nic przełknąć. Wypiłem tylko kilka łyków herbaty. Wczoraj starałem się pogodzić ze śmiercią rodziców, a dziś chciałem tylko wiedzieć, kto ich zamordował. Ich strata, a także zniszczenie mojego domu, w którym razem mieszkaliśmy, bolała bardziej, niż niedawny gwałt. Moje życie zmieniło się w gruzy. Straciłem wszystko, co było najcenniejsze...
            Nie wiem, jak długo płakałem, nim przyszedł Shun. Nie wiem, co do mnie mówił, ale nie umiał mnie uspokoić. Sam nie potrafiłem zapanować nad sobą. Dopiero, gdy zawołał pielęgniarkę, a ta podała mi jakieś tabletki, przestałem szlochać. To i tak nie przywróciłoby im życia. Zasnąłem.
            Śnili mi się rodzice, ale gdy wstałem, pamiętałem to jakby przez mgłę. Bolała mnie głowa, wciąż odczuwałem działanie uspokajających leków. Rozejrzałem się po pokoju. Cain pakował właśnie ubrania do torby.
- Co robisz? – spytałem.
- Już nie śpisz? To dobrze. – Podszedł do mnie i usiadł na brzegu łóżka. – Chcę na razie zamieszkać w swoim mieszkaniu – powiedział.
Wpatrywałem się w niego zaszklonymi oczami. On chciał stąd uciec.
- Zamierzam zabrać cię ze sobą – dodał, patrząc mi w oczy.
Dopiero po chwili to do mnie dotarło.
- Mam mieszkać z tobą? – spytałem, niedowierzając.
- Tak. Mam być twoim opiekunem, więc zamieszkasz ze mną na jakiś czas. Potem będzie trzeba tu wrócić i skończyć szkołę.
- I chcesz się przenieść dzisiaj?
- Tak. Pogrzeb jest pojutrze i chciałbym do tego czasu być u siebie. Jeśli wolisz, możesz zostać tutaj.
- Nie. Chcę mieszkać z tobą. Daj mi pięć minut.
- Masz całe piętnaście. Spakuj, co potrzebujesz, a ja wezwę taksówkę.
            Nadal trwały lekcje, więc mogłem w spokoju przejść korytarzem. Wyjąłem spod łóżka niewielką torbę i spakowałem trochę ubrań. Wziąłem też plecak i włożyłem do niego szkicownik, ołówki, pędzle i farby. Choć nie malowałem od bardzo dawna, niezbędne przybory miałem zawsze przy sobie. Nigdy nie wiadomo, kiedy obudzi się wena.
            Kiedy wsiadaliśmy do taksówki, zabrzmiał dzwonek obwieszczający koniec zajęć. Ja sam jeszcze w zeszłym tygodniu byłem na lekcji, a teraz wydaje mi się, że od tamtego czasu minęły lata. Chciałbym znów martwić się tylko nadchodzącymi sprawdzianami i pracą domową.
            Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Mieszkanie Caina było na drugim piętrze, pod numerem sześć. Całkiem spore, kuchnia, łazienka i dwa pokoje.
- Skąd masz pieniądze na wynajem? – zapytałem, zatrzymując się w sypialni.
- Wiesz, że rodzice założyli nam konta, jak byliśmy mali? – gestem przytaknąłem. - Na moim koncie zgromadziło się całkiem sporo, a że nie chciałem dłużej z nimi mieszkać, wynająłem to.
- Teraz już nie musisz się nimi przejmować – powiedziałem zły.
- Gabi, nawet, jeśli ich nienawidzę, to nigdy nie życzyłem im śmierci.
- Mnie też nienawidziłeś – przypomniałem. Oczy znów mi się zaszkliły.
- To nie tak. Później ci wszystko wyjaśnię, teraz muszę wyjść. Rozpakuj się w tym czasie.
- Dokąd idziesz?
- Jest kilka rzeczy, które muszę załatwić. A teraz jedna zasada. – Spojrzał na mnie z chłodem w oczach. Wrócił dawny Cain. – Drugi pokój jest zamknięty i nie życzę sobie, żebyś tam wchodził. Klucz mam ja, więc nie majstruj przy zamku, jasne?
- Tak – odpowiedziałem.
- Niedługo wrócę. I lepiej zamknij drzwi. Różne typy się tu kręcą.
Patrzyłem na niego zaskoczony. Martwił się? Nie sądzę, aby coś mi się tu stało, ale wykonałem polecenie.
            I znów nie miałem pojęcia, co ze sobą zrobić. Potrzebowałem jakiegoś zajęcia. Zajrzałem do lodówki i ze zdziwieniem odkryłem, że jest pełna. Cain musi tu od czasu do czasu wpadać. W szafce znalazłem kakao, więc zagotowałem mleko. Jak byłem młodszy, brat często mi je robił.
            Pogrążony we wspomnieniach nawet nie zauważyłem, że mój słodki napój zdążył przestygnąć. Wypiłem lekko ciepłe jeszcze kakao i siedziałem z podciągniętymi pod brodę kolanami, bezmyślnie gapiąc się w pusty kubek. Dźwięk otwieranego zamka przywołał mnie do rzeczywistości. Wrócił Cain.
- Jak się czujesz? – spytał.
- Tak, jak wyglądam – odpowiedziałem.
Nie miałem pojęcia, jak wyglądam, przez ostatnie dni nie patrzyłem w lustro, ale zgaduję, że strasznie.
- Jadłeś dziś coś?
- Nie – przyznałem.
- Trzeba zrobić jakąś kolację – stwierdził. – Pomożesz mi?
- Nie umiem gotować.
- Ja też nie. Moje umiejętności kulinarne ograniczają się do wstawienia gotowego żarcia do mikrofali i zrobienia tostów. Mogę jeszcze usmażyć frytki. Ale dziś musimy zadowolić się tostami. To jak, pomożesz?
- Już – wstałem. – Co mam robić?
- Wyjmij ser z lodówki.
Położenie sera między dwie kromki chleba i włożenie ich do opiekacza nie wymagało zbyt wiele pracy. Właściwie mógł to zrobić sam. Ale byłem mu wdzięczny, przynajmniej przez chwilę miałem zajęcie.
            W sypialni było tylko jedno, dwuosobowe łóżko. Nie miałem nic przeciwko spaniu z nim. Było większe, niż to w szkole, ale i tak wolałem jego połowę. Chciałem się w niego wtulać, póki jeszcze mogę.
- Cain... – zacząłem. – Nie zostawiaj mnie.
- Nie zostawię. Śpij, Aniołku. Jestem przy tobie.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. Nigdy cię nie zostawię.
Chciałbym spędzić w jego ramionach resztę życia. 
*** 
            Dzień pogrzebu pamiętam jak przez mgłę. Od samego rana trzęsły mi się dłonie. Bałem się tam iść, zobaczyć dwie trumny układane we wspólnym dole, zasypywane ziemią i przygniecione płytą. Bałem się pożegnać ich już na zawsze. Cain dał mi środki uspokajające, bez nich chyba bym zemdlał. Masa ludzi ubranych na czarno. Wszyscy znajomi rodziców, koledzy z pracy, sąsiedzi, bliższa i dalsza rodzina. Wszyscy podchodzili do nas z kondolencjami, wyrazami współczucia. A przecież nikt z nich nie wiedział, jak się czuję. To byli moi rodzice. Płakałem niemal cały czas. Już podczas mszy i potem na cmentarzu, gdzie spoczęli. To był koniec. Musiałem wziąć się w garść i żyć dalej. Tylko nie wiedziałem, jak.
            Kiedy już wszyscy się rozeszli, wracając do swojego codziennego życia, ja nadal tam stałem. Patrzyłem na czarny pomnik pełen wiązanek. Dopiero, kiedy Cain mnie objął, pozwoliłem się wyprowadzić. Odzyskałem brata, ale straciłem rodziców. Gdy mówiłem, że za wszelką cenę chcę znów mojego Caina nie sądziłem, że los może zabrać mi właśnie ich...

3 komentarze:

  1. Cain był dzisiaj taki opiekuńczy, miły i spali razem z Gabim. Co prawda tylko spali, nic nie robili, ale to było takie urocze. :D

    " Gdy mówiłem, że za wszelką cenę chcę znów mojego Caina nie sądziłem, że los może zabrać mi właśnie ich..." Szczera prawda. Nawet w życiu trzeba uważać na pewne słowa, bo nigdy nie wiadomo co los może odebrać w zamian za... :D

    Przyjemnie i się czytało ten rozdział. Chcę więcej. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cain! <3 mój kochany, uroczy, słodki i śliczny Cainuś :3. dobra, rozpłynęłam się.. xd.
    biedny Gabryś.. rozumiem go doskonale. strata rodziców to coś naprawdę strasznego i cholernie smutnego..
    chcę rozdział 12. chcę go już, teraz, zaraz! i to nie tylko dlatego, że wiem, co się w nim wydarzy xd. ale po prostu chcę ^^.

    Ay

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsze co jak wróciłam, to wchodzę tu i czytam. Aż mnie zamurowało w pewnym momencie :3 Ale miłe zaskoczenie, jak jeszcze nigdy. Cain taki miły się zrobił? Ale co mu się stało?
    Mam nadzieję, że niedługo więcej zrozumiem. I jak najszybciej dodawaj kolejny rozdziaL :3

    OdpowiedzUsuń