Chciałem uciec, pobiec jak najdalej. Jednak już na szpitalnym korytarzu na kogoś wpadłem.
- Gabriel – usłyszałem. To był głos ojca.
Przytuliłem się do niego mocno, nadal płacząc. Tata tulił mnie, szepcząc uspokajające słowa. Ale ja go nie słuchałem. W moich myślach ciągle powtarzały się słowa Caina.
- On... – zacząłem.
Chciałem z kimś porozmawiać. Chciałem zapewnienia, że Cain kłamał. Nie mam pojęcia, z jakiego powodu. Chyba za bardzo go kochałem. Nie mogłem uwierzyć, że był do tego zdolny. Dlaczego skrzywdził mojego przyjaciela?
Ale ojciec nie był odpowiednią osobą. Nie mogłem mu powiedzieć. On dopilnowałby, żeby Cain skończył w więzieniu. Nie mogłem do tego dopuścić.
- Zawieź mnie do szkoły – poprosiłem, łkając.
Ale i tam nie było nikogo, komu mogłem się zwierzyć. Shunowi ufam, ale on jest przyjacielem Andrew. Gdyby się dowiedzieli, zemściliby się na moim bracie. Z tego samego powodu nie porozmawiam z Blake. Jest jeszcze Dean. Dean, który kochał Paula. Nie mogłem nikomu powiedzieć. Jestem sam...
Biegłem korytarzem do własnego pokoju. Nie chciałem, by ktokolwiek widział moje łzy.
Nagle, po raz kolejny, się z kimś zderzyłem.
- Gabi! Wsedzie ce sukam!
Ten głos wszędzie poznam, zwłaszcza teraz.
- Shun – powiedziałem zachrypniętym od płaczu głosem.
- Gabi – szepnął, delikatnie mnie obejmując.
Zarzuciłem mu ręce na szyję, mocno się przytulając.
- Co se stalo? – spytał. – Slysalem, ze Cain chcial...
- Tak – przerwałem. – Usiłował się zabić. I prawie mu się udało.
Wybuchłem jeszcze głośniejszym płaczem. Nie umiałem się uspokoić.
- Gabi, nie plac. Jus dobse. Co ten debyl ci powiedzal?
- On... – zacząłem. – Nic.
- To cemu places?
- Bo... to mój brat.
Shun milczał, głaszcząc moje włosy.
- Gabriel? – usłyszałem.
Tuż obok nas przystanął mój przyjaciel.
- Dean! – rzuciłem się na chłopaka.
Potrzebowałem go teraz bardziej niż kiedykolwiek.
- Gabiś, co się stało? – spytał.
- Cain – wychrypiałem. – Dobrze, że jesteś – przyznałem.
W jego ramionach czułem się bezpieczny. Tak, jak kiedyś w objęciach Caina. Ale brat mnie zostawił. A Dean jest przy mnie. I nigdy mnie nie zawiedzie.
- Chodź ze mną – powiedział.
Zaprowadził mnie do swojego pokoju. Dwóch chłopaków, którzy z nim mieszkają, wyszło bez słowa. Położyłem się na łóżku Deana. On sam usiadł tuż obok. Wpatrywał się we mnie złotymi oczami, pełnymi troski.
- Położysz się obok? – spytałem.
- Oczywiście – powiedział, uśmiechając się prześlicznie.
Wtuliłem się w przyjaciela. W jego ramionach udało mi się spokojnie zasnąć.
Nie wiem, jak długo byłem w krainie snów, ani co mnie obudziło. Leżałem z głową na piersi Deana. Jego dłoń delikatnie głaskała mnie po głowie. Podniosłem się, przecierając zaspane oczy. Rumieniec oblał moją twarz, kiedy odsuwałem się od przyjaciela.
- Przepraszam – powiedziałem.
- Za co?
- Nie powinienem. Paul... – nie dokończyłem.
Dean przyciągnął mnie do siebie, zamykając w uścisku.
- Gabi, Paula nie ma. Już dawno przestał być moim chłopakiem. Owszem, jest dla mnie ważny. Byliśmy przyjaciółmi. Ale jeśli on kiedykolwiek wróci, to na pewno nie do mnie. Jestem wolny i mogę spać i przytulać się z kimś innym.
Słuchałem, wpatrzony w te cudowne, hipnotyzujące, złote oczy.
- Jesteś śliczny, wiesz? – przyznał, bawiąc się kosmykiem moich włosów.
Czułem, jak się czerwienię. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Jego słowa, a także fakt, że znowu mnie przytulał, były bardzo miłe.
- Idziemy do klubu? – zaproponował.
Klub? Mój brat leży w szpitalu. Brat, który mnie nienawidzi.
- Czemu nie – powiedziałem w końcu.
- W tańcu znów będziesz się do mnie tulił.
Dopiero, co moja twarz odzyskała normalny kolor, a on znowu mówi coś takiego...
Z uśmiechem odsunąłem się od Deana i obaj mogliśmy wstać z łóżka.
W drodze do „Czarnej Dalii” rozmawialiśmy o bzdurach i innych przyziemnych sprawach. Tylko Dean umiał przywołać uśmiech na mojej twarzy. Shunowi i Blake’owi też się to udaje, ale wtedy śmieję się raczej z ich wygłupów. A z Deanem po prostu rozmawiamy i to tak samo wychodzi. Jest wspaniałym przyjacielem, na którym zawsze mogę polegać. I jest cholernie przystojnym facetem. Ma takie ciepłe, wesołe oczy. Kompletne przeciwieństwo Caina. Chyba mógłbym się w nim zakochać. Tak, zdecydowanie mógłbym.
O tej porze w klubie nie było tłumów. Bez problemu znaleźliśmy wolny stolik i w spokoju sączyliśmy drinki. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek zażądali tu od kogoś dowodu. Sprzedają alkohol wszystkim po kolei, a mogę się założyć, że większość klientów to niepełnoletni.
- Muszę się dowiedzieć, kiedy chłopcy grają – rzuciłem. – Dawno nie byliśmy na ich koncercie.
- W sumie grają nieźle.
- Nieźle? Oni są świetni! Zwłaszcza Blake. Ten jego głos... – rozmarzyłem się.
I nie sądzę, żeby spowodowały to procenty. Blake naprawdę świetnie śpiewa.
- Chcesz, żebym był zazdrosny? - spytał.
- Trochę zazdrości jeszcze nikomu nie zaszkodziło – powiedziałem, upijając łyk kolorowego napoju.
Puścili jakąś wolną piosenkę i jak się mogłem spodziewać, Dean zaprosił mnie do tańca. Zgodziłem się bez wahania. Już od tak dawna nikt mnie nie przytulał. A ja wprost uwielbiam się przytulać. Tańczyć też uwielbiam. A już zwłaszcza z tak przystojnym facetem, jak Dean. Poruszaliśmy się zgodnie w rytm muzyki, jakbyśmy byli dla siebie stworzeni. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Nie dziwię się, że Paul w nich utonął. Są prześliczne.
W doskonałym humorze wróciliśmy do szkoły. Dean odprowadził mnie pod same drzwi.
- Dobranoc, Gabi – powiedział.
Nim zdążyłem odpowiedzieć, pocałował mnie krótko w usta. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Dobranoc – odpowiedziałem.
Wszedłem do pokoju szczęśliwy, jak nigdy dotąd. Dwóch chłopaków przerwało rozmowę i wpatrywało się we mnie podejrzliwie. A wszystko przez Caina. Był moim bratem, w dodatku mnie nienawidził, a oni nie chcieli z nim zadzierać, więc mnie unikali, jak tylko mogli.
Zmierzałem do łazienki, gdy nagle drzwi otworzyły się i wpadł Shun.
- Gabi! Gdes ty był?! Wsedze ce sukam! Wes, ak se maltwylem? Jus polyce... – mówił tak szybko, że ledwie go rozumiałem.
Shun wpadający tu jak burza mnie nie dziwi, ale zamartwiający się i prawiący mi kazanie, tak.
- ...Ty se dobze cues?
- Ja tak, ale ty chyba nie – powiedziałem.
Był blady jak trup, na dodatek wymachiwał rękami i groził mi palcem.
- A se swetne cue! Wes, ak se balem? Gdzes ty był?
- W Dalii.
- W Daly? – powtórzył. – Cos ty w Daly lobil?
Ze strachem wpatrywałem się w przyjaciela. Znowu się czegoś naćpał i mu odbija. Podszedłem do niego, kładąc dłoń na jego czole.
- Ne mam golacky! – strącił moją rękę.
- Shun... – zacząłem.
Niespodziewanie mocno mnie przytulił.
- Balem se o cebe – powiedział.
- Shun... Dusisz mnie.
- Wybac.
Rozluźnił uścisk, pozwalając mi odetchnąć. Czego on się tak bał?
- Ze mną naprawdę wszystko w porządku – zapewniłem, patrząc w jego zielone tęczówki. – Cain może się zabijać, mnie to nie obchodzi.
Przez chwilę myślałem, że jest na mnie zły. W końcu uśmiechnął się blado i spojrzał podejrzliwie na moich współlokatorów ponad moim ramieniem.
- Choc na chwyle – powiedział, chwytając mnie za rękę i wyciągając na korytarz. Zamknął drzwi i wpatrywał się w nie spod zmrużonych powiek. Nadal trzymał mój nadgarstek.
- Dzywne se patsą – powiedział.
- Jak zawsze. Boją się Caina – wyjaśniłem.
- Cemu?
- Bo jest straszny? Mroczny? Tajemniczy? – wymieniałem.
- Aha. Uwazaj na nich – ostrzegł.
- Dobrze, mogę iść już spać? – spytałem, próbując oswobodzić rękę.
- Jasne – powiedział, puszczając mnie w końcu.
- Tobie też radzę iść spać. Nie wyglądasz najlepiej.
- Nyc my ne est. Doblanoc.
Moore odszedł wolnym krokiem. Odwrócił się jeszcze, patrząc na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Pomachałem mu na pożegnanie i wróciłem do pokoju. Przez chwilę wahałem się, czy za nim nie iść i dopilnować, by trafił do własnego pokoju. Ale Shun nie jest dzieckiem. A ja nie mam ochoty wchodzić do pomieszczenia, w którym mieszka Cain. Nawet, jeśli teraz go tam nie ma.
Wszedłem do łazienki, od razu odkręcając kurki pod prysznicem. Czekając na ciepłą wodę, rozebrałem się.
Czysta woda nie mogła zmyć ze mnie dzisiejszych wydarzeń. Starania Deana poszły na marne. Wszystkie wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Dlaczego targnął się na własne życie? Co wydarzyło się niemal dziesięć lat temu, że tak strasznie to go zmieniło?
Odpowiedzi na drugie pytanie nigdy nie poznałem. A na pierwsze pozostawały mi tylko domysły. Może to wyrzuty sumienia po skrzywdzeniu Paula? Chociaż one nie pasowały do Caina, tak jak samobójstwo.
Paul... Nie chciałem wierzyć, że to był mój brat. Nie potrafiłem. Tak samo, jak nie potrafiłem go wydać.
Nigdy nie byłem dobrym bratem. Nie pomogłem Cainowi, nie wiedziałem, jak. Przyjacielem też dobrym nie jestem. Boję się, że jeśli Paul wróci, wszyscy się dowiedzą. Nie chcę, by wracał. Chcę, by był szczęśliwy daleko stąd. Bardzo daleko...
Paul, przepraszam...
- Gabriel – usłyszałem. To był głos ojca.
Przytuliłem się do niego mocno, nadal płacząc. Tata tulił mnie, szepcząc uspokajające słowa. Ale ja go nie słuchałem. W moich myślach ciągle powtarzały się słowa Caina.
- On... – zacząłem.
Chciałem z kimś porozmawiać. Chciałem zapewnienia, że Cain kłamał. Nie mam pojęcia, z jakiego powodu. Chyba za bardzo go kochałem. Nie mogłem uwierzyć, że był do tego zdolny. Dlaczego skrzywdził mojego przyjaciela?
Ale ojciec nie był odpowiednią osobą. Nie mogłem mu powiedzieć. On dopilnowałby, żeby Cain skończył w więzieniu. Nie mogłem do tego dopuścić.
- Zawieź mnie do szkoły – poprosiłem, łkając.
Ale i tam nie było nikogo, komu mogłem się zwierzyć. Shunowi ufam, ale on jest przyjacielem Andrew. Gdyby się dowiedzieli, zemściliby się na moim bracie. Z tego samego powodu nie porozmawiam z Blake. Jest jeszcze Dean. Dean, który kochał Paula. Nie mogłem nikomu powiedzieć. Jestem sam...
Biegłem korytarzem do własnego pokoju. Nie chciałem, by ktokolwiek widział moje łzy.
Nagle, po raz kolejny, się z kimś zderzyłem.
- Gabi! Wsedzie ce sukam!
Ten głos wszędzie poznam, zwłaszcza teraz.
- Shun – powiedziałem zachrypniętym od płaczu głosem.
- Gabi – szepnął, delikatnie mnie obejmując.
Zarzuciłem mu ręce na szyję, mocno się przytulając.
- Co se stalo? – spytał. – Slysalem, ze Cain chcial...
- Tak – przerwałem. – Usiłował się zabić. I prawie mu się udało.
Wybuchłem jeszcze głośniejszym płaczem. Nie umiałem się uspokoić.
- Gabi, nie plac. Jus dobse. Co ten debyl ci powiedzal?
- On... – zacząłem. – Nic.
- To cemu places?
- Bo... to mój brat.
Shun milczał, głaszcząc moje włosy.
- Gabriel? – usłyszałem.
Tuż obok nas przystanął mój przyjaciel.
- Dean! – rzuciłem się na chłopaka.
Potrzebowałem go teraz bardziej niż kiedykolwiek.
- Gabiś, co się stało? – spytał.
- Cain – wychrypiałem. – Dobrze, że jesteś – przyznałem.
W jego ramionach czułem się bezpieczny. Tak, jak kiedyś w objęciach Caina. Ale brat mnie zostawił. A Dean jest przy mnie. I nigdy mnie nie zawiedzie.
- Chodź ze mną – powiedział.
Zaprowadził mnie do swojego pokoju. Dwóch chłopaków, którzy z nim mieszkają, wyszło bez słowa. Położyłem się na łóżku Deana. On sam usiadł tuż obok. Wpatrywał się we mnie złotymi oczami, pełnymi troski.
- Położysz się obok? – spytałem.
- Oczywiście – powiedział, uśmiechając się prześlicznie.
Wtuliłem się w przyjaciela. W jego ramionach udało mi się spokojnie zasnąć.
Nie wiem, jak długo byłem w krainie snów, ani co mnie obudziło. Leżałem z głową na piersi Deana. Jego dłoń delikatnie głaskała mnie po głowie. Podniosłem się, przecierając zaspane oczy. Rumieniec oblał moją twarz, kiedy odsuwałem się od przyjaciela.
- Przepraszam – powiedziałem.
- Za co?
- Nie powinienem. Paul... – nie dokończyłem.
Dean przyciągnął mnie do siebie, zamykając w uścisku.
- Gabi, Paula nie ma. Już dawno przestał być moim chłopakiem. Owszem, jest dla mnie ważny. Byliśmy przyjaciółmi. Ale jeśli on kiedykolwiek wróci, to na pewno nie do mnie. Jestem wolny i mogę spać i przytulać się z kimś innym.
Słuchałem, wpatrzony w te cudowne, hipnotyzujące, złote oczy.
- Jesteś śliczny, wiesz? – przyznał, bawiąc się kosmykiem moich włosów.
Czułem, jak się czerwienię. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Jego słowa, a także fakt, że znowu mnie przytulał, były bardzo miłe.
- Idziemy do klubu? – zaproponował.
Klub? Mój brat leży w szpitalu. Brat, który mnie nienawidzi.
- Czemu nie – powiedziałem w końcu.
- W tańcu znów będziesz się do mnie tulił.
Dopiero, co moja twarz odzyskała normalny kolor, a on znowu mówi coś takiego...
Z uśmiechem odsunąłem się od Deana i obaj mogliśmy wstać z łóżka.
W drodze do „Czarnej Dalii” rozmawialiśmy o bzdurach i innych przyziemnych sprawach. Tylko Dean umiał przywołać uśmiech na mojej twarzy. Shunowi i Blake’owi też się to udaje, ale wtedy śmieję się raczej z ich wygłupów. A z Deanem po prostu rozmawiamy i to tak samo wychodzi. Jest wspaniałym przyjacielem, na którym zawsze mogę polegać. I jest cholernie przystojnym facetem. Ma takie ciepłe, wesołe oczy. Kompletne przeciwieństwo Caina. Chyba mógłbym się w nim zakochać. Tak, zdecydowanie mógłbym.
O tej porze w klubie nie było tłumów. Bez problemu znaleźliśmy wolny stolik i w spokoju sączyliśmy drinki. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek zażądali tu od kogoś dowodu. Sprzedają alkohol wszystkim po kolei, a mogę się założyć, że większość klientów to niepełnoletni.
- Muszę się dowiedzieć, kiedy chłopcy grają – rzuciłem. – Dawno nie byliśmy na ich koncercie.
- W sumie grają nieźle.
- Nieźle? Oni są świetni! Zwłaszcza Blake. Ten jego głos... – rozmarzyłem się.
I nie sądzę, żeby spowodowały to procenty. Blake naprawdę świetnie śpiewa.
- Chcesz, żebym był zazdrosny? - spytał.
- Trochę zazdrości jeszcze nikomu nie zaszkodziło – powiedziałem, upijając łyk kolorowego napoju.
Puścili jakąś wolną piosenkę i jak się mogłem spodziewać, Dean zaprosił mnie do tańca. Zgodziłem się bez wahania. Już od tak dawna nikt mnie nie przytulał. A ja wprost uwielbiam się przytulać. Tańczyć też uwielbiam. A już zwłaszcza z tak przystojnym facetem, jak Dean. Poruszaliśmy się zgodnie w rytm muzyki, jakbyśmy byli dla siebie stworzeni. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Nie dziwię się, że Paul w nich utonął. Są prześliczne.
W doskonałym humorze wróciliśmy do szkoły. Dean odprowadził mnie pod same drzwi.
- Dobranoc, Gabi – powiedział.
Nim zdążyłem odpowiedzieć, pocałował mnie krótko w usta. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Dobranoc – odpowiedziałem.
Wszedłem do pokoju szczęśliwy, jak nigdy dotąd. Dwóch chłopaków przerwało rozmowę i wpatrywało się we mnie podejrzliwie. A wszystko przez Caina. Był moim bratem, w dodatku mnie nienawidził, a oni nie chcieli z nim zadzierać, więc mnie unikali, jak tylko mogli.
Zmierzałem do łazienki, gdy nagle drzwi otworzyły się i wpadł Shun.
- Gabi! Gdes ty był?! Wsedze ce sukam! Wes, ak se maltwylem? Jus polyce... – mówił tak szybko, że ledwie go rozumiałem.
Shun wpadający tu jak burza mnie nie dziwi, ale zamartwiający się i prawiący mi kazanie, tak.
- ...Ty se dobze cues?
- Ja tak, ale ty chyba nie – powiedziałem.
Był blady jak trup, na dodatek wymachiwał rękami i groził mi palcem.
- A se swetne cue! Wes, ak se balem? Gdzes ty był?
- W Dalii.
- W Daly? – powtórzył. – Cos ty w Daly lobil?
Ze strachem wpatrywałem się w przyjaciela. Znowu się czegoś naćpał i mu odbija. Podszedłem do niego, kładąc dłoń na jego czole.
- Ne mam golacky! – strącił moją rękę.
- Shun... – zacząłem.
Niespodziewanie mocno mnie przytulił.
- Balem se o cebe – powiedział.
- Shun... Dusisz mnie.
- Wybac.
Rozluźnił uścisk, pozwalając mi odetchnąć. Czego on się tak bał?
- Ze mną naprawdę wszystko w porządku – zapewniłem, patrząc w jego zielone tęczówki. – Cain może się zabijać, mnie to nie obchodzi.
Przez chwilę myślałem, że jest na mnie zły. W końcu uśmiechnął się blado i spojrzał podejrzliwie na moich współlokatorów ponad moim ramieniem.
- Choc na chwyle – powiedział, chwytając mnie za rękę i wyciągając na korytarz. Zamknął drzwi i wpatrywał się w nie spod zmrużonych powiek. Nadal trzymał mój nadgarstek.
- Dzywne se patsą – powiedział.
- Jak zawsze. Boją się Caina – wyjaśniłem.
- Cemu?
- Bo jest straszny? Mroczny? Tajemniczy? – wymieniałem.
- Aha. Uwazaj na nich – ostrzegł.
- Dobrze, mogę iść już spać? – spytałem, próbując oswobodzić rękę.
- Jasne – powiedział, puszczając mnie w końcu.
- Tobie też radzę iść spać. Nie wyglądasz najlepiej.
- Nyc my ne est. Doblanoc.
Moore odszedł wolnym krokiem. Odwrócił się jeszcze, patrząc na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Pomachałem mu na pożegnanie i wróciłem do pokoju. Przez chwilę wahałem się, czy za nim nie iść i dopilnować, by trafił do własnego pokoju. Ale Shun nie jest dzieckiem. A ja nie mam ochoty wchodzić do pomieszczenia, w którym mieszka Cain. Nawet, jeśli teraz go tam nie ma.
Wszedłem do łazienki, od razu odkręcając kurki pod prysznicem. Czekając na ciepłą wodę, rozebrałem się.
Czysta woda nie mogła zmyć ze mnie dzisiejszych wydarzeń. Starania Deana poszły na marne. Wszystkie wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Dlaczego targnął się na własne życie? Co wydarzyło się niemal dziesięć lat temu, że tak strasznie to go zmieniło?
Odpowiedzi na drugie pytanie nigdy nie poznałem. A na pierwsze pozostawały mi tylko domysły. Może to wyrzuty sumienia po skrzywdzeniu Paula? Chociaż one nie pasowały do Caina, tak jak samobójstwo.
Paul... Nie chciałem wierzyć, że to był mój brat. Nie potrafiłem. Tak samo, jak nie potrafiłem go wydać.
Nigdy nie byłem dobrym bratem. Nie pomogłem Cainowi, nie wiedziałem, jak. Przyjacielem też dobrym nie jestem. Boję się, że jeśli Paul wróci, wszyscy się dowiedzą. Nie chcę, by wracał. Chcę, by był szczęśliwy daleko stąd. Bardzo daleko...
Paul, przepraszam...
"Paul przepraszam..." wryje mi się chyba w pamięć. Normalnie siedziałam i gapiłam się na te dwa słowa.
OdpowiedzUsuńMoore faktycznie dziwnie się zachowywał. No cóż każdemu czasem odbija. :D
Gabi teraz został przytłoczony kolejnym ciężarem. Zna prawdę i z miłości do brata nie może jej nikomu powiedzieć.
Fantastyczny rozdział. :D
Cainuś, Kochanie moje! <3
OdpowiedzUsuńdobra, wiem, nie było go w tym rozdziale jako, no.. wiesz, o co mi chodzi :P. ale ja go kocham miłością wieczną i bezwarunkową XD.
biedny Gabryś.. nie wie, w co się pakuje.. ale dobra, nieważne. ^^
Shun to mój kochany idiota <3.
Ay
Nie no. Weź. Tak nie można.
OdpowiedzUsuńCo się tak uwzięłaś na Gabriela i go męczysz, hmmm?
Wszędzie ma tylko jakieś kłopoty i zmartwienia, a on jakby nie patrzeć jest człowiekiem i ma swoje jakieś tam uczucia, no nie?
Tak, wiem. Jestem złym człowiekiem, ale musiałam. Wybacz. Po prostu żal mi go przez brata, bo nikt nic nie wie i wsio D:
Gabryś ma uczucia i ja doskonale o tym wiem. Tylko po następnych rozdziałach mnie nie zabij xD
OdpowiedzUsuńPoza tym, to wcale nie Gabriela męczę najbardziej :P