Newsiki i nowinki:

Blog o tematyce yaoi. Jak ktoś nie wie, co to, to polecam google.pl
Uprzejmie proszę, żeby najpierw zobaczyć, co oznacza „yaoi”, potem dobrze się zastanowić, czy warto obrażać mnie, a przede wszystkim ludzi, którzy w takich, a nie innych związkach żyją.

Czytasz na własne ryzyko. Nie odpowiadam za ewentualne skutki uboczne i choroby psychiczne.

UWAGA: Powiadamiam TYLKO przez gg.

środa, 17 sierpnia 2011

06. Denerwujący przyjaciel


Ta notka to istny koszmar! Pisałam ją kilka razy od nowa i poprzednie wersje wylądowały w koszu. Myślałam, że nigdy jej nie skończę.  Jest długa, ale i tak nie zmieściłam w niej wszystkiego co planowałam.

 ***
             Kolejne dni były koszmarne. Ja rozumiem, że Shun jest moim przyjacielem i się martwi, ale to już przesada!
            Niedzielne śniadanie zjadł ze mną i Deanem. Jestem wdzięczny, że chłopcy się nie pokłócili. Chociaż dziwnie się czułem, kiedy gromili się wzrokiem i nie odzywali się do siebie nawet słowem. Rozmawiali tylko ze mną.
Stołówka była jedynym miejscem, w którym kiedyś Paul cieszył się z obecności bogatych dzieciaków w naszej szkole. Mieliśmy jadalne potrawy. Wbrew pozorom nie serwowali tu wymyślnych dań, o których nazwy można sobie język połamać i zęby skruszyć. Furorę robiły zwyczajne tosty z dżemem i naleśniki. Pyszne, kalorycznie śniadanie dostarczało nam energii na cały poranek. A przynajmniej do rozpoczęcia pierwszej lekcji.
Naprawdę żałuję, że Paula już nie ma i nie skończy szkoły razem z nami. Ale gdyby wrócił i nawet, gdyby nie chciał powiedzieć, kto go skrzywdził, to Andrew na pewno by to z niego wyciągnął. A wtedy on, Shun i Blake... Wolę nawet nie myśleć, co zrobiliby Cainowi.
Po zjedzeniu ciepłych kromek chleba, posmarowanych wiśniowym dżemem, miałem razem z Deanem iść do biblioteki. Shun poprosił mnie o pomoc w pisaniu referatu z biologii, a mi głupio było odmówić. Ostatecznie poszedł razem z nami. Moore w bibliotece. Przeze mnie bibliotekarka padnie na zawał. A zaraz po niej nauczycielka biologii, gdy stanie się cud i Shun po raz pierwszy odda zadanie. I to w terminie!
W bibliotece spędziliśmy ponad trzy godziny. Shun przez cały czas nie odstępował mnie na krok. To miało swoje plusy. Kiedy szedłem po potrzebne do lekcji książki, on niósł je do stolika.
Niepokoił mnie tylko jego wzrok. Ciągle się rozglądał, jakby kogoś szukał. Uważnie obserwował pozostałych uczniów. Na dodatek był dziwnie milczący. Może to przez bolący język, a może pokłócił się z Blake’em lub Andrew? Kiedy go zapytałem, odpowiedział tylko, żebym się nie martwił, bo wszystko u niego w porządku.
- Co powiesz na pizzę? – spytał Dean, kiedy wracaliśmy.
Oczywiście pytanie było skierowane do mnie, przecież udawał, że Shuna tu nie ma.
- Z chęcią – odpowiedziałem. – Trochę zgłodniałem przez te lekcje.
            Pożegnałem się z Shunem i poszliśmy do pizzerii. Usiedliśmy przy wolnym stoliku, a pachnące ciasto z dodatkami już po chwili leżało przed nami.
- Nie uważasz, że Moore dziwnie się zachowuje? – spytał nagle Dean.
- Trochę. Przejdzie mu.
- Serio? Zerknij przez okno.
            Spojrzałem, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Naprzeciwko restauracji był park. Teraz miał nagie drzewa i krzewy, a zamiast trawy, dywan złocistych liści. Kilka ławek, nic szczególnego. Poza Shunem siedzącym na jednej z nich.
- Co on tu robi? – spytałem.
Moore znajdował się dokładnie naprzeciwko okna, skąd widział nas równie dobrze, jak my jego.
- Nie wiem, ale działa mi na nerwy – przyznał Dean.
- Później z nim pogadam.
Shun naprawdę tak się martwi? On wie, jaki jest mój brat i jak mi trudno. Muszę mu podziękować za troskę. 
            Dokończyliśmy obiad i mogliśmy wyjść. Dean objął mnie w pasie, na co oczywiście oblał mnie rumieniec. Ale nie chciałem, by zabrał rękę. Uwielbiam, jak się mnie przytula. A dzięki temu był bardzo blisko mnie.
            Przeszliśmy na drugą stronę ulicy, kierując się do parku.
- Chcę z nim porozmawiać – powiedziałem.
- Poczekać na ciebie?
- Nie, wrócę z Shunem.
Podeszliśmy do chłopaka, patrzącego na nas nieodgadnionym wzrokiem.
- Co tu robisz? – spytałem.
- Opalam się.
Dena i ja spojrzeliśmy w niebo zasłonione ciężkimi, szarymi chmurami. 
- Żebyś się czasem nie spalił – powiedział Dean, po czym przyciągnął mnie do siebie i musnął wargami moje usta. – Do zobaczenia.
Shun spoglądał to na mnie, to na oddalającego się chłopaka, nim zapytał:
- Jesteście parą?
- Nie – odpowiedziałem, siadając obok niego.
- Nie lubię go – stwierdził zielonooki.
- On też za tobą nie przepada. To, co naprawdę tu robisz? – ponownie zapytałem.
- Siedzę. I rozmyślam.
- O czym? Jeśli mogę wiedzieć.
- O niczym konkretnym – odpowiedział wymijająco, rozglądając się dokoła. - Nudziło mi się, więc wyszedłem się przewietrzyć.
- Coś cię gryzie – stwierdziłem.
- Czemu tak myślisz?
- Do dzisiejszego poranka nie wiedziałeś, gdzie jest biblioteka.
- No tak – przyznał, uśmiechając się lekko.
- Spałeś dziś w ogóle?
Shun naprawdę źle wyglądał. Był blady i te cienie pod oczami.
- Trochę. Język mnie bolał. I trochę pusto w pokoju bez Caina.
- Ty się o niego martwisz? – spytałem zaskoczony.
- Nie, martwię się o ciebie. Widzę, jaki jest dla ciebie ważny. – Odwrócił wzrok w zupełnie innym kierunku i dodał: – A nie jest tego wart.
Przez chwilę milczałem. Podciągnąłem stopy na ławkę i objąłem nogi rękami.
- Wiem o tym – przyznałem i cicho, niemal szeptem powiedziałem: - Ale ja go kocham. Najbardziej na świecie.
- A Dean?
- Dean nic nie wie. Nie mam pojęcia, co z tego będzie. Czy to źle, że nie chcę być już sam?
- Nie, Gabi. Nikt nie chce być sam.
- Cain chce – stwierdziłem. 
- Cain jest... – zastanowił się, szukając odpowiedniego określenia. – Nie z tego świata.
- Chyba tak.
- To, co czujesz do Caina, to nie jest braterska miłość – oznajmił.
- Nie – przyznałem. – Pragnę go.
- Od dawna wiesz, że kochasz go bardziej niż powinieneś?
- Ja go zawsze kochałem. Kiedy zniknął, to był koszmar. A jak wrócił, było jeszcze gorzej. Z nikim nie czułem się tak dobrze, jak z nim. Uwielbiałem się do niego przytulać. Nikt, kogo później poznałem, nie mógł mi go zastąpić. Jakieś trzy lata temu, kiedy wszyscy nasi znajomi od dawna ganiali za dziewczynami i tworzyli pary, ja zastanawiałem się, czemu mnie do tego nie ciągnie. Wolałem towarzystwo chłopaków niż dziewczyn.
- I dotarło do ciebie, że jesteś gejem – powiedział Shun.
- Tak. I że pragnę tylko jednego faceta. Zawsze tak było, tylko nie zdawałem sobie z tego sprawy.
- Ludzie chyba lubią zakochiwać się w tych, których nie mogą mieć – stwierdził. – Mam nadzieję, że ten ślepy Amor w samych gaciach mi tego oszczędzi.
- Nie chcesz się zakochać? – spytałem.
- Ja się zakochuję. Średnio trzy razy na tydzień.
- Czekasz na kogoś, że się tak rozglądasz? – zapytałem, zaniepokojony jego zachowaniem.
- Nie. Wracajmy już, zaraz będzie padać.
Wstał, więc ja również. Ruszyliśmy w drogę powrotną. Przez chwilę szliśmy w zupełnej ciszy, co było niepodobne do Shuna.
- Pokłóciłeś się z Blake? – spytałem.
- Nie. Nawet go dziś nie widziałem.
- Nie? - powtórzyłem w szoku. – Jesteście jak papużki nierozłączki.
- Nie mam z nim o czym gadać.
- Znacie się od dziecka – przypomniałem. – Po tylu latach skończyły się wam tematy?
- Nie o to chodzi. Mi nie chcę się gadać, a on z natury jest małomówny – wyjaśnił.
- Aż tak boli język? Zwykle buzia ci się nie zamyka.
- Chłopaki trochę się wkurzyli, bo wysyłałem ich do kuchni po lód. Uśmierzał ból. A teraz trochę gardło mnie boli.
Kłamał. Byłem tego pewien. Może i bolał go język, ale to nie był powód. Shuna coś dręczyło, tylko nie chciał powiedzieć, co.
            Zdążyliśmy wrócić przed deszczem. Dlaczego wszyscy muszą odprowadzać mnie pod same drzwi?
- Na twoim miejscu trochę bym się przespał – powiedziałem.
- Tak zrobię – zapewnił zielonooki. – Trzymaj się.
- Papa.
Wszedłem do pokoju. Współlokatorzy obrzucili mnie podejrzanym spojrzeniem i wrócili do cichej rozmowy.
            Nie mając nic lepszego do zrobienia, wyjąłem zeszyt z historii i pokrótce przypomniałem sobie ostatnie lekcje.
            Krótki dźwięk i wibracje telefonu odciągnęły mnie od nauki. Uśmiechnąłem się, widząc, kto jest nadawcą: 

  Przyjdź na drugie piętro.
Czekam pod pracownią chemiczną. 

               Zostawiłem zeszyty rozrzucone na łóżku i wybiegłem z pokoju, jak na skrzydłach. Oczywiście, z moim talentem musiałem na kogoś wpaść. Tylko dlaczego to znowu musiał być Shun?
- Gdzie tak pędzisz? – zapytał, uwalniając mnie z objęć.
- Do Deana. A ty gdzie idziesz?
- Do pokoju.
- Ale twój pokój jest tam – wskazałem kierunek przeciwny do tego, w którym szedł czarnowłosy.
- A, tak. Ale ja idę do Blake’a. Jego pokój też jest jakby mój.
- Aha. Muszę lecieć!
- Będziesz u niego? – spytał jeszcze, odwracając się za mną.
- Nie, na drugim piętrze. Cześć!
- Pa!
            Szybkim krokiem poszedłem dalej. Wolałem nie biec i nie wpadać na wszystkich po kolei. Pokonałem schody i już po chwili byłem z Deanem
- Czemu tutaj? – zapytałem, dysząc lekko.
- Dziś niedziela, więc i tak nikogo tu nie ma. A nie mogę zawsze wyganiać chłopaków, to także ich pokój. A dziś jeszcze pada.
- Rozumiem – powiedziałem, siadając obok niego na parapecie.
- Jak poszła rozmowa? – spytał.
- Nijak. Shun nie chciał nic powiedzieć. W ogóle był jakiś milczący.
- Moore? On robi tyle hałasu, że cała szkoła musi go słuchać.
- I to mnie martwi. Ale teraz poszedł do Blake’a. Niech on się nim zajmie.
            Skończyliśmy temat Shuna i zajęliśmy się mniej przyziemnymi rzeczami. Ponarzekaliśmy na pogodę, nauczycieli, rozmawialiśmy o moich urodzinach, które będą dopiero za dwa miesiące, a Dean już robi z nich święto narodowe.
- Mówiłeś, że Moore poszedł do Bailey’a.
- Tak – przyznałem, nie wiedząc, o co chodzi.
- Więc co blondyn robi tutaj?
Blake wyrósł nagle, jakby z podziemi, kilka metrów przed nami. Byłem tak zajęty Deanem, że zupełnie nie zwracałem uwagi, czy ktoś idzie korytarzem.
- Siema – powiedział blondyn, opierając się o parapet tuż obok mnie. – Myślicie, że teraz mnie zauważy?
- Kto?
- Shun. Przy klasie historycznej stoi oszklona szafka. On siedzi naprzeciwko. Widzi was w szybie, ale sam jest niewidoczny za rogiem.
- Przecież on szedł do ciebie – przypomniałem, patrząc na ową szafkę.
- Ale nigdy tam nie doszedł. Unika mnie cały dzień.
- Za to nas wręcz przeciwnie – wtrącił Dean. - I mam tego dość. Albo coś z nim zrobisz, albo ja to zrobię.
- Dean! – krzyknąłem.
- Gabi, ja jestem cierpliwy, ale on już przegina. Nie zamierzam go dłużej tolerować.
- Pogadam z nim – powiedziałem. – A ty lepiej tu zostań.
- Dobra, ale jak ci się nie uda, sam zrobię z nim porządek.
            Razem z Blake poszliśmy do Shuna, a Dean czekał na parapecie. Moore siedział na ławce tuż za rogiem i czytał książkę. Nie wyglądał na zaskoczonego naszym pojawieniem się, za to ja, gdy zobaczyłem w jego rękach podręcznik z biologii, owszem. Blake stanął z założonymi rękami i ze złością wpatrywał się w przyjaciela.
- Śledzisz mnie? – zapytałem.
- Nie.
- Miałeś iść do Blake – przypomniałem.
- Tak, ale zmieniłem zdanie. A ty miałeś być na randce z Deanem.
- Owszem. Mieliśmy się spotkać tutaj i doskonale o tym wiesz!
- Drugie piętro jest duże, to przypadek, że tu jestem.
Coś mnie trafi z tym chłopakiem. Coś się w nim zmieniło. Nie wiem, co, ale to mi się nie podoba.
- Co się z tobą dzieje, Shun? – spytał Blake. – Od kiedy to wolisz naukę ode mnie?
- Chyba nie powiesz, że jesteś zazdrosny?
- Nie, idioto! Martwię się o ciebie!
- Nie musisz. Ale skoro tak strasznie wam przeszkadzam, to już sobie idę.
Wstał z zamiarem odejścia, jednak blondyn złapał go za rękę.
- Co się z tobą, do cholery, dzieje?!
- Nic! Po prostu nie mam ochoty na twoje towarzystwo, jasne!?
Wyrwał się z uścisku przyjaciela i oddalił się szybkim krokiem.
- Pieprzony gówniarz. Myśli, że mu wszystko wolno... – mówił Blake, odchodząc już w zupełnie innym kierunku.
            Wróciłem do Deana.
- Jak poszło? – spytał.
- Nie pytaj – odpowiedziałem, ponownie siadając na parapecie.
- Czyli następnym razem to ja się z nim rozprawiam.
- Zgoda.
Shunowi się oberwie, trudno. Zasłużył.
            Niestety, dziś chyba wszyscy ludzie się uparli, żebym nie był z Deanem sam na sam. Przyszedł pan Hartley i poprosił Deana o pomoc w przygotowaniu doświadczenia na jutro. Nigdy nie lubiłem chemii, a teraz jej wprost nienawidzę.
            Z nudów udałem się do biblioteki. Nie miałem ochoty wracać do pokoju, gdzie współlokatorzy patrzą na mnie, jak na zarazę. Przy jednym ze stolików siedział Chris. Pisał coś w zeszycie, lecz po chwili to skreślił.
- Cześć – powiedziałem. – Mogę? – spytałem, wskazując krzesło naprzeciwko niego.
- Jasne – odpowiedział z uśmiechem.
- Czego się uczysz?
- Niczego, tak sobie powtarzam. Luke wygonił mnie z pokoju. Ma natchnienie.
- Rozumiem. Sam lubię malować i wiem, co znaczy mieć wenę. Wtedy reszta świata przestaje się liczyć – wyjaśniłem.
- Właśnie. Od tygodnia pracuje nad jakimś dziełem i nie chce mi powiedzieć, jakim.
- Jak skończy, na pewno ci pokaże – zapewniłem, rozglądając się wokół.
Czytelnia była opustoszała, jeśli nie liczyć kilku uczniów, którzy w pośpiechu odrabiali lekcje. A raczej spisywali od znajomych. Tak to jest, kiedy zostawia się wszystko na ostatnią chwilę. Chociaż ostatnia chwila nadejdzie dopiero jutro przed lekcjami. Na szczęście bibliotekarki się zmieniają, jedna pracuje w tygodniu, złośliwa, stara baba, a druga w weekend. Elizabeth jest studentką anglistyki. Miła dziewczyna z anielską cierpliwością.
            W drzwiach czytelni dostrzegłem czarnowłosego chłopaka.
- O nie, znowu on...
Shun podszedł do nas, obrzucając Chrisa wrogim spojrzeniem.
- Zmykam – powiedział blondyn, pospiesznie zbierając notatki. – Lu powinien już skończyć.
- Randka się kończyła? – spytał zielonooki, gdy Chris się oddalił i zajął jego miejsce.
- To nie była randka – odpowiedziałem. – I co tu robisz?
- Nudzę się.
- I tu szukasz rozrywki? W bibliotece? Shun, czy ty się w głowę uderzyłeś?
- Gabi, daj spokój. Dopiero, co Andrew mnie o to pytał.
Chłopak sięgnął po kartkę leżącą na ziemi.
- To nie twoje!
Spróbowałem ją wyrwać, jednak szerokość stolika mi nie pozwoliła.
- Wierszyk, blee... – skomentował Shun, podając mi skrawek papieru.
Zapisany był ładnym pismem i choć nie powinienem, przeczytałem tekst.
- To nie wiersz – powiedziałem. - To piosenka. O przyjaźni.
- Super – odpowiedział bez entuzjazmu. – Jeszcze Blake tu przywiało.
            Bailey podszedł do nas, gromiąc Shuna wzrokiem.
- Co czytasz? – spytał i nie czekając na odpowiedź, zabrał mi kartkę.
- Oddaj! To nie twoje! – krzyknąłem.
Jednak blondyn nie zamierzał oddać piosenki. Próbowałem ją odzyskać, ale ciągle się odwracał ode mnie.
- Ty to napisałeś? Jest świetna – przyznał, w końcu oddając mi kartkę.
- Nie, muszę ją zwrócić właścicielowi.
- Więc kto? – dopytywał.
- Nieważne.
- Gabi, to naprawdę dobry kawałek i chcę poznać autora.
- Dobrze, oddam mu to i jeśli będzie zainteresowany znajomością z tobą, to go poznasz, okay?
- Ale to jest... – zaczął z zasmuconą miną.
- Nie czyta się cudzych prac, wiesz? – przerwałem.
- Niech ci będzie.
- To ja lecę. A wy się tu nie pozabijajcie.
            Zostawiłem chłopaków i wyszedłem. Biblioteka może tego nie przeżyć. Są na siebie wściekli nie wiadomo, o co. Jak dzieci.
            Zatrzymałem się przy drzwiach z numerem 36. Zapukałem i już po chwili drzwi otworzył mi Luke. Jeśli był zaskoczony moją wizytą, to doskonale to ukrył. W przeciwieństwie do Chrisa.
- Gabriel, wejdź – powiedział blondyn.
Lu odsunął się, pozwalając mi wejść, a następnie zamknął drzwi.
- To chyba twoje – powiedziałem, wyciągając złożoną karteczkę w stronę Chrisa.
- Dzięki, musiało mi wypaść.
- Sam to napisałeś? – zapytałem.
- Czytałeś? – odpowiedział pytaniem.
- Nie wiesz, że nie czyta się cudzych prac? – wtrącił się Luke.
- Wiem, przepraszam. To bardzo ładne.
- Dziękuje. Lubię pisać – stwierdził zielonooki.
Luke obrzucił mnie nieufnym spojrzeniem i położył się na swoim łóżku.
- Jak byłem w bibliotece, przyszedł Blake. Zabrał mi kartkę i piosenka bardzo mu się podobała. Chciałby poznać autora.
- Powiedziałeś mu?! – krzyknął Lu, siadając gwałtownie.
- Nie – odpowiedziałem. – Powiedziałem, że muszę zapytać, czy autor chce go poznać. Wiem, że za nim nie przepadacie – dodałem.
- Nienawidzę ich – przyznał brązowooki.
- Naprawdę mu się podobała? – spytał blondyn z lekkim uśmiechem.
- Chris!
- Luke, gdyby komuś, kto zna się na malarstwie, spodobał się twój obraz, też byś się cieszył.  – stwierdził Christian.
- Blake to nie żaden znawca!
- Ale śpiewa i sam pisze teksty, które podobają się ludziom.
- To nie jest argument! On jest taki sam, jak Moore!
            Nie wiem, co zrobił mu Shun, ale zdecydowanie nie ma tu dobrej opinii.
- Blake nie jest, jak Shun – zaprzeczyłem. – Są tak różni, jak ogień i woda. Jeśli nie chcesz, nie powiem mu.
Chris stał przez chwilę niezdecydowany. Chyba nie podzielał zdania przyjaciela.
- Jeśli to mu się podoba… – zaczął w końcu - …to mu to daj – powiedział, wręczając mi tekst piosenki. – Jeśli chce, to niech to zaśpiewa. Ja nie mam nic przeciwko. Ale na razie nie chce, by wiedział, kto jest autorem.
- To nie jest dobry pomysł – stwierdził Lu.
- Nigdy nie pisałem tego dla siebie. Chciałem, żeby ludzie to usłyszeli. Tylko ja się nie nadaję do śpiewania – wyznał.
- Nic mu nie powiem – obiecałem.
            Pożegnałem się z Chrisem i wyszedłem. Luke się do mnie nie odezwał.
            Kilka metrów dalej czekał na mnie Shun.
- Zgaduję, że się nie zgodził – powiedział.
- Co... – chciałem zapytać, co tu robi, ale było ważniejsze pytanie: - Skąd wiesz?
- Pamiętam, kto z tobą siedział, zanim przyszedłem – wyjaśnił.
- On nie chce, żeby Blake wiedział. Obiecaj, ze mu nie powiesz, nawet, jak się pogodzicie – poprosiłem.
- Jeśli się pogodzimy.
Pogodzicie – zapewniłem. – Już ja tego dopilnuję.
Uśmiechnął się i powiedział:
- Obiecuję.
- Dobrze. To teraz muszę znaleźć Blake.
- Po co? – zapytał.
- Chris chce, żeby Blake to zaśpiewał.
- Serio? – dopytał, wyraźnie zdziwiony.
- Tak. Wiesz, gdzie go znajdę?
- W sali muzycznej.

3 komentarze:

  1. notka wyszła Ci dobrze, nie wiem, czego od niej chcesz. tylko jest jeden minus.. Shun nie jest w niej takim kochanym idiotą, jakim jest zawsze :P. no i nie ma Caina! <3333
    ale ona ma w sobie coś takiego, że jest taka fajna.. taka zwyczajna po prostu i to jest w niej fajne (:

    weny, weny i żeby tam się Malum nie buntowała przed pisaniem następnych rozdziałów Gabrysia (: ;** <3

    Ay

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, rozdział wcale nie jest zły. Jest dobry i dobrze się go czyta, nawet się zdziwiłam, że tak szybko go skończyłam n.n A czasem potrzeba takiego humoru i przejścia w opowiadaniu :33
    Więcej, więcej, więcej Gabi'ego C:

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ty mówisz? Przecież notka jest fajniutka. Czy zawsze musi się coś dziać, aby było super?
    Shun mnie naprawdę rozwala. Co się z nim dzieje. Tak sobie myślę, że on coś wie i boi się czy Gabi nie zostanie skrzywdzony. Tylko przez kogo? Caina, może... a może przez tych porywaczy sprzed lat? Ewidentnie Shun pilnuje Gabiego i czuje, że grozi mu niebezpieczeństwo. Jaka jest prawda, znasz ja tylko Ty Mikuś :D
    Wiedziałam, że Gabi kocha Caina miłością nie braterską. :D

    OdpowiedzUsuń