Newsiki i nowinki:

Blog o tematyce yaoi. Jak ktoś nie wie, co to, to polecam google.pl
Uprzejmie proszę, żeby najpierw zobaczyć, co oznacza „yaoi”, potem dobrze się zastanowić, czy warto obrażać mnie, a przede wszystkim ludzi, którzy w takich, a nie innych związkach żyją.

Czytasz na własne ryzyko. Nie odpowiadam za ewentualne skutki uboczne i choroby psychiczne.

UWAGA: Powiadamiam TYLKO przez gg.

wtorek, 12 lipca 2011

01. Jezioro

- Andrew -

Wakacje! Moja ulubiona pora roku! Żadnej szkoły, żadnych lekcji, żadnych obowiązków! Zabawa! Zabawa! I jeszcze raz zabawa!
Leżałem  na trawie w sadzie otaczającym moją rezydencję, wystawiając twarz na promienie słońca. Tak przyjemnie smyrały moją skórę.
- Co robisz w sobotę? – spytałem, nie patrząc nawet na chłopaka.
- Nie wiem, ale nie mam ochoty iść do klubu.
- Czemu? – spytałem, przekręcając się na brzuch. Podparłem brodę o złożone dłonie i wpatrywałem się w Paula.
- No wybacz, nie w mojej naturze leży imprezowanie co noc!
- Nie co noc, tylko co weekend! Człowieku zaszalej! Starość cię dopadnie, a ty nie wystawisz nosa zza tych książek!
Uwielbiam rudzielca, ale czasem naprawdę jest strasznie nudny.
- Dostałem się do najbardziej wymagającego liceum!
- No właśnie! Dostałeś się!
- I nie chcę wylecieć w pierwszym tygodniu!
- Paul, wyluzuj.
- A ty przestań się lenić!
- Są wakacje!
- Właśnie! Idealna pora na powtórkę materiału!
- Załamujesz mnie.
Wstałem, ziewnąłem przeciągając się i podszedłem do przyjaciela. Kucnąłem przy nim wyrywając książkę z rąk i odrzuciłem ją gdzieś za siebie.
- Zwariowałeś?!
- Nie. Idziemy popływać – wyjaśniłem, łapiąc go za dłoń. – Chodź.
- Ale....
- Nie ma ale – przerwałem. – Pouczysz się potem.
- Niech będzie.

- Paul -

     Uwielbiam ten ogród. Cisza, spokój... No, spokój to nie do końca. Leniwy właściciel owego ogrodu nie potrafi usiedzieć w miejscu dłużej niż dziesięć minut. Chyba, że odsypia weekend. Nie dał mi skończyć czytać i znów wyciągną popływać. Zaczynam myśleć, że lubi patrzeć jak się topię.
     Zrezygnowany poszedłem za Andrew w głąb posesji. Szliśmy alejką usypaną z białego żwirku. Po obu stronach rosły jabłonie. Najpiękniej jest tu wiosną. Wtedy kwitnące kwiaty tworzą biały tunel. Słodkawy zapach nieco mdli, ale ja go lubię. Lubię też bzyczące wokół pszczoły i trzepoczące skrzydełkami motyle. Te drzewa posadził dziadek Andrew, tak jak on uwielbiał jabłka. Obaj potrafili jeść je tonami.
Zza myśleń wyrwał mnie głos przyjaciela:
- Ej, marzyciel!
- Co? – spytałem, nie do końca przytomny.
- Zawsze musisz odpływać, jak tu przechodzimy?
- Czepiasz się. Mam wrażliwą duszę!
- Ale to nie powód, aby mnie nie słuchać! – powiedział z wyrzutem.
- A mówiłeś coś? – droczyłem się.
Andrew nie znosi gdy się go olewa.
- Jesteś bezczelny! To ja pozwalam ci przesiadywać w moim wspaniałym ogrodzie, a ty tak mi się odwdzięczasz?
- Sam mnie tu przyciągnąłeś – przypomniałem. – Dosłownie!
- Szczególik. – Uśmiechną się. – Nudziło mi się.
- Jak zawsze.
Zatrzymaliśmy się przy jeziorku. Z tej strony brzeg łagodnie opadał do wody. Zbiornik był sztuczny, ale przepięknie wkomponowany w otoczenie. Z prawej strony ułożono wielkie głazy, na których zwykle siadałem i obserwowałem pływającego chłopaka. Tu jezioro od razu było głębokie. Andrew pozbył się ubrania, wbiegł na skały i skoczył z okrzykiem do wody. Nie śpiesząc się ściągnąłem koszulkę i spodenki kładąc je na trawie.
- No chodź w reszcie! – usłyszałem.
- Pali się?
- Tak! Woda wyparuje nim tu wejdziesz!
- Jasne...

- Andrew -

Czy on zawsze musi się tak wlec? Opłynąłem jeziorko już kilka razy dokoła, a jest całkiem spore. Gdy Paul w końcu znalazł się w wodzie zanurkowałem. Podpłynąłem do niego łapiąc za kostkę i pociągnąłem zanurzając go w wodzie. Szarpał się i kopał, ale ja oczywiście nie dałem się trafić. Wynurzyłem się śmiejąc, a zaraz pomnie Paul prychając i kaszląc.
- Powaliło cię?! – wrzasną. – Chciałeś mnie zabić!?
- Tak. – Uśmiechnąłem się bezczelnie.
- Ty... ! Ty...!
- No, co ja? – ponagliłem.
- Nienawidzę cię!
Wybuchnąłem śmiechem.
- I co cię tak bawi? – spytał, opierają dłonie na biodrach.
- Uroczy jesteś jak się złościsz.
- Wcale nie!
- Ależ tak.
- Nie! I nie szczerz się tak bo powybijam ci te zęby!
- Tak? No to chodź! – zawołałem, nadal chwaląc się bialutkimi ząbkami.
Rzucił się na mnie warcząc coś jak pies. Zrobiłem unik, podciąłem mu nogi i plusk.
- Jak cię złapię....! – wrzeszczał, wstając.
- Ale nie złapiesz! – przerwałem, odpływając ku przeciwległemu brzegowi.
Ganialiśmy się tak przez pewien czas. Pozwalałem rudzielcowi zbliżyć się do mnie, a potem podcinałem mu nogi, łapałem w pasie i rzucałem w wodę, a gdy wstawał byłem już daleko.
- No przestań!
- Bronię się! Chcesz mi wybić moje śliczne ząbki!
- Nienawidzę cię! – Powtórzył po raz n-ty.
- O ja nieszczęśliwy! Co ja teraz pocznę?
Udałem płacz. Paul chciał to wykorzystać, ale ja byłem szybszy i przerzuciłem go sobie przez ramię. Znów wpadł do wody.
- Mam cię dość!
Uciekł na skały, a ja za nim. Odwrócił się grożąc palcem, ale nie dałem mu powiedzieć czego chciał.
- A ty gdzie? – spytałem, łapiąc go za bokserki i przyciągając do siebie. Obaj wylądowaliśmy w jeziorze.
- Andrew!
W tym miejscu woda sięga Paulowi po szyję i chyba się wystraszył. Objął mnie mocno nogami w pasie i rękoma za szyje. Zaskoczony lekko się zachwiałem, lecz po chwili wynurzyłem trzymając przyjaciela.
- Ty idioto mogłeś mnie zabić!
W tym momencie niezbyt interesowały mnie jego wrzaski. Chyba naprawdę się bał. Przylgną do mnie tak mocno, że czułem jego penisa na brzuchu. Ja sam obejmowałem go w pasie jedną ręką, a drugą trzymałem jego pośladek. Bardzo kształtny swoją drogą. Ścisnąłem go lekko, ale Paul chyba nie zdawał sobie z tego sprawy. Nadal na mnie krzyczał, a w dodatku zaczął bić po głowie. Niewiele myśląc, bo myślenie zdecydowanie nie jest moja mocną stroną,  uszczypnąłem go w tyłek. Pisną jak dziewczyn i zamilkł na chwilę.
- Puszczaj mnie zboczeńcu!
- Przecież to ty mnie trzymasz.
Momentalnie poczerwieniał jak dorodne jabłuszko. Ah, jak ja kocham jabłka! Puścił mnie omal nie tonąc.
- Uważaj! – powiedziałem, łapiąc go w pasie i stawiając na nogi.
- Dzi-Dziękuje – wyjąkał i uciekł na brzeg.

2 komentarze:

  1. o Boże to jest booskie , szybko biegnę czytać następny rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, masz świetny styl pisania, a i pomysł na fabułę. Jestem w szoku, i już mnie świerzbią palce, by sięgnąć po więcej. Więcej głupiutkiego, świadomego siebie Andrew, i wrażliwego, mądrego Paula. Andrew polubiłam za spontan, ale to Paula obdarzam istną miiłością jakąś XD
    Jednak zanim polecę do kolejnego rozdziału... Widzę potrzebę poczytania o tym, gdzie jeszcze trzeba stawiać przecinki, i to, że jak opisujemy czynność 3 os. poj. to nie ma: "wrzasną" a "wrzasnął" i analogicznie przy "pisną-ł" itd itp. Może już się z tym poprawiłaś, a może nie... ja tylko piszę, co mnie tu denerwowało XD
    Ogólnie to mało, podobało mi się u ciebie wszystko, zwłaszcza opisy otoczenia, zapachów, uczuć, brak mi jeszcze twarzy i włosów chłopaków, ciała już sobie powoli dorysowuję, w końcu Andrew jedzący dużo - jabłek XD - i lubiący pływać, musi być w niezłej kondycji i dobrze zbudowany. Za to bojaźliwy, wolący czytać niż się bawić Paul pewnie jest szczupłym chłopakiem, czy są wysocy? XD Nie potrafię odgadnąć, ale myślę, że opis... woda sięgała mu do szyi może oznaczać, że Paul jest niższy od Andrew, ach... koniec zgadywanek, łapię się za kolejny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń