- Paul -
- ...Mam tego dość! Wybieraj! Albo on, albo ja!
Padło pytanie, na które wcale nie czekałem. Nadszedł czas wyboru. Dean czy Andrew? Andrew czy Dean?
On myśli, że go zdradziłem. Jeszcze dziś rano sam tak myślałem. Ale ja i Andrew zawsze byliśmy jak bracia. Niejednokrotnie spaliśmy razem. I nie ma w tym nic złego. Ostatnio nasza miłość stała się silniejsza, o wiele mocniejsza. Chyba zawsze wiedziałem, że jest dla mnie najważniejszy.
Kiedy go traciłem, jeszcze przed rozpoczęciem roku byłem przerażony. Ten czas, kiedy mnie nie zauważał, traktował jak obcego był najgorszym okresem mojego życia. Nie pozwolę, aby to się powtórzyło.
Ale stracę Deana... Czemu ta myśl mnie wywołuje we mnie paniki? Odpowiedź na to pytanie doskonale znam. Moje serce zawsze je znało...
Kiedy już chciałem odpowiedzieć, Dean ponownie wszedł mi w słowo:
- Paul... – zaczął. Przez moment milczał wpatrując się we mnie, aż niemal szeptem wyznał: - Kocham cię.
Nie wiedziałem, co mam zrobić. Jak mam mu powiedzieć, że wybrałem Andrew...? Jemu cały czas na mnie zależy. I Rain’owi też. Któremu bardziej? Nie wiem. Ale wiem, że nie będę szczęśliwy z Deanem. Nieustannie zastanawiałbym się, co by było, gdybym wybrał przyjaciela.
- Przepraszam – powiedział. – To pytanie nigdy nie powinno paść. Nie gniewaj się na mnie. Nic nie poradzę, że jestem piekielnie zazdrosny – przyznał.
Jego złote tęczówki ciągle pozostawały smutne i zatroskane. Nie było już w nich gniewu. A ja nie potrafiłem teraz mu wyznać, że przestało mi zależeć.
- Nie gniewam się – mruknąłem w końcu.
- Paul skarbie – przytulił mnie mocno. – Bardzo cię kocham. I bardzo zależy mi na twoim szczęściu. Jeśli będziesz szczęśliwy z Andrew, to ja nie będę się gniewał. Jeśli jego kochasz bardziej, to nasz związek nie ma sensu. Nie chce go sztucznie przeciągać. Rozumiesz?
- Tak – przyznałem cicho, wtulając się w niego.
- Jeśli zdecydujesz, że chcesz być z nim, a nie ze mną, to powiedz.
- Dobrze. Ja...
„Powiedz to! Po prostu! Powiedz, że wybierasz Andrew!” – powtarzałem sobie kilka razy.
- ...Ja... Andrew... – powiedziałem. – Wybrałem jego. Przepraszam....
Odsunąłem się od niego zagryzając wargę. I co teraz? Serce zaczęło mi walić jak szalone. Czy dobrze robię? A jeśli to błąd, którego będę żałował do końca życia?
- Rozumiem – przyznał Dean. – Ale chyba nie chcesz całkowicie zerwać ze mną kontaktu?
- Oczywiście, że nie! Nadal mi na tobie zależy, ale na Andrew bardziej. Przykro mi.
- Ja też nie, ale muszę to przemyśleć. Nie gniewaj się. Przez kilka dni chciałbym pobyć sam. Wszystko poukładać i pogodzić z myślą, że nie jesteś już mój.
- Rozumiem. Przepraszam cię – powtórzyłem.
- Nie musisz. Serce nie sługa. Ale ty i Andrew, w nocy...
- Nie zdradziłem cię – powiedziałem, przerywając jego wypowiedź.
- Cieszę się. To... Do zobaczenia, za niedługo.
Ponownie mocno mnie przytulił całując w skroń. Już po chwili odszedł na kilka kroków stając plecami do mnie. Wpatrywał się w okno i byłem wdzięczny, że nie muszę już patrzeć w jego smutne oczy. To właśnie w nich się zakochałem. Ten niesamowity kolor, charakter. Dlaczego wolę jego całkowite przeciwieństwo? Roztrzepanego, nigdy nieuczesanego, hałaśliwego nieuka? Miałem za chłopaka anioła w ludzkiej skórze. Opiekuńczego, odpowiedzialnego, szczerego i inteligentnego. I nie potrafię z nim być, nie, kiedy mam wybór. Nie, kiedy mogę być z Andrew.
Wyszedłem z jego pokoju. Jeszcze w progu przeszedł mnie dziwny dreszcz. Miałem wrażenie, jakby wredne ślepia się we mnie wpatrywały. Zamknąłem drzwi i jeszcze przez chwilę stałem nieruchomo. Dziwne uczucie nie opuściło mnie już tak nagle, jak się pojawiło. Jeszcze przez dłuższy czas miałem gęsią skórkę i było mi dziwnie chłodno. Miałem złe przeczucia.
„A jeśli chodzi o Andrew?” – stanąłem gwałtownie. Właśnie, co jeśli już mnie nie kocha? Jeśli już przestał? Nie mogę wrócić do Deana, niby co bym mu powiedział? „Ej, sorry, ale Andrew już mnie nie chce, czy mogę wrócić do ciebie?”.
Nie. On taki nie jest. Kocha mnie. Kocha. Odgoniłem złe myśli i wyjąłem telefon. Napisałem krótkiego sms’a do Andrew:
Gdzie jesteś? Musimy pogadać. To ważne.
Odpowiedział niemal natychmiast.
Na dworze. Opalam się pod brzozami.
Pobiegłem tam od razu. Chłopak faktycznie położył się na trawie i z uśmiechem na ustach, drzemał.
- W cieniu to się raczej nie opalisz – powiedziałem, siadając w pobliżu.
- Oj Maleńki, nie czepiaj się. To o czym chciałeś pogadać?
- Kochasz mnie? – spytałem, nawet na niego nie patrząc. Wyrywałem źdźbła trawy.
Nieco zaskoczony Rain, spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Przecież wiesz, że tak. Najbardziej na świecie.
Uśmiechnąłem się nikle. Będę miał ubaw, jeśli opowiem to od początku. Andrew zapewne pomyśli, że wybrałem Deana, a z nim zerwę kontakt. W gorącej wodzie kąpany. Ale mi to zupełnie nie przeszkadza. Będzie wesoło.
- Dean się dowiedział, że nie wróciłem na noc i spędziłem ją z tobą.
- O kurwa...
- Kazał mi wybierać. Ty albo on.
- Nie, tylko nie to. Paul on nie ma prawa wtrącać się w twoje rzycie!
- Andrew...
- No co Andrew?! – krzykną podnosząc się z ziemi. – Nie jestem idiotą! Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
- Ale ja wybrałem...
- Nie! On nie może! Że niby taki dobry! I cię nie ogranicza! No skąd, wcale!
- Andrew, ja...
- Nie pozwolę ci, rozumiesz? Nie pozwolę!
Pogroził mi palcem i zachciało mi się śmiać. Doprawdy, wyglądał komicznie. Patrzyłem na niego nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Co ci tak wesoło? – spytał w końcu.
- Bo ja wybrałem ciebie – przyznałem, uśmiechając się.
Widok jego miny? Bezcenny. Niebieskie oczy nagle nabrały nieziemskiego blasku.
- Naprawdę? – dopytał – Wybrałeś.... Mnie? – uśmiechną się szeroko.
Podszedł do mnie i usiadł tuż obok.
- Pocałuj mnie.
- Co?!
- Skoro wybrałeś mnie, to znaczy, że chcesz ze mną być.
- No....
Czułem, jak moje policzki przybierają kolor dojrzałego pomidora. Odwróciłem twarz w przeciwnym kierunku.
- Maleńki...
- Nie nazywaj mnie tak – wydukałem.
Było mi zdecydowanie za gorąco. Jeszcze jak Rain mnie delikatnie objął i dłonią obrócił moją twarz w swoją stronę. Był tak blisko mnie. A ten jego uśmiech, nieco złośliwy, był taki piękny.
- Pocałuj mnie – powtórzył.
Jeszcze nigdy nie byłem tak zażenowany. Bałem się go pocałować. Przecież on ma takie doświadczenie w tym, a ja...
- Oj, nie wstydź się – powiedział i nagle jego usta znalazły się na moich.
Całus delikatny jak muśnięci skrzydeł motyla. Nie zauważyłem nawet, że wstrzymałem oddech. Wpatrywałem się w jego oczy i sam nie wiem dlaczego, ani jak się na to odważyłem. Zarzuciłem mu ręce za szyje przyciągając do głębszego pocałunku. Andrew był nie mniej zaskoczony niż ja. Już po chwili mocno mnie objął i położył się na plecach, pociągając za sobą. Usiadłem na nim okrakiem, nie przerywając pocałunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz