Newsiki i nowinki:

Blog o tematyce yaoi. Jak ktoś nie wie, co to, to polecam google.pl
Uprzejmie proszę, żeby najpierw zobaczyć, co oznacza „yaoi”, potem dobrze się zastanowić, czy warto obrażać mnie, a przede wszystkim ludzi, którzy w takich, a nie innych związkach żyją.

Czytasz na własne ryzyko. Nie odpowiadam za ewentualne skutki uboczne i choroby psychiczne.

UWAGA: Powiadamiam TYLKO przez gg.

sobota, 16 lipca 2011

18. Nić porozumienia


- Paul -
            Patrzyłem za oddalającym się Deanem. Wcale nie chciałem zostać tu sam. Bałem się, że Andrew znów mnie zrani. Im szybciej dowiem się o co chodzi, tym lepiej.
- Słucham, co chciałeś mi powiedzieć? – spytałem.
Chłopak milczał przez chwilę nawet na mnie nie patrząc.
- Ja... – zaczął, lecz chyba nie widział jak ma dokończyć. Przeczesał dłonią włosy zdenerwowany i spojrzał mi w oczy. – Paul, ja.... Boże, tak strasznie cię przepraszam – wyznał. – Ja nie wiem co mnie opętało! Znaczy, no wiem...
Stałem niemal wryty w ziemię. Radość, która zawsze gościła w jego niebieskich oczach, znikła dawno temu. Zastąpił ją głęboki smutek i żal. Błyszczały nienaturalnie, jakby od powstrzymywanych łez.
- Myślałem, że wiesz – przyznał odwracając wzrok.
Nie potrafiłem wydusić nawet słowa. Jeszcze nigdy nie mówił tak szczerze. Przez te wszystkie lata przepraszał mnie niejednokrotnie. Ale jeszcze nigdy nie w taki sposób. Lecz to co zrobił, jak strasznie mnie zranił. Tego nie da się wybaczyć i zapomnieć, od tak.
- Co wiem? – zapytałem, w końcu otrząsając się z szoku.
- Że jestem cholernym tchórzem.
On? Tchórzem? Nie zdążyłem się zastanowić, gdyż nagle mocno mnie przytulił.
- Przepraszam Maleńki. Nigdy nie chciałem cię wykorzystać – szeptał. – Kocham cię. Najbardziej na świecie.
Zamarłem. Jego słowa nie chciały dotrzeć do mojej świadomości.
- Kiedy kazałeś mi trzymać się z daleka... Myślałem, że wiesz co czuje i po prostu się mnie boisz. - Coś delikatnie uderzyło w skórę na moim ramieniu i spłynęło łaskocząc ją. Nagle odsuną się odrobinę i patrząc mi w oczy powtórzył: - Kocham cię.
Wsuną dłoń w moje włosy przyciągając mnie do siebie i pocałował. Nieświadomie rozchyliłem wargi.
Świat przestał istnieć. To było takie niezwykłe, takie.... Nieziemskie. Nie potrafię nawet tego opisać. Był taki delikatny, taki.... Namiętny, czuły...
Wszystko skończyło się jeszcze szybciej, niż zaczęło.
- Przepraszam... – szepną, próbując się uśmiechnąć i odszedł.
A na jego policzku lśniła łza. Mimowolnie starłem mokrą krople ze skóry na moim ramieniu. Nie wierzę... przecież on nigdy nie płakał! Odwróciłem się za nim chcąc go zatrzymać, ale oddalił się bardzo szybko. Już po chwili zobaczyłem przy nim wysokiego, czarnowłosego chłopaka. Patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem przytulając Andrew. Przez chwilę coś mówił, poczym objęci ramieniem poszli przed siebie.
            Z mętlikiem w głowie wróciłem do szkoły. Tuż przy wejściu czekał Dean.
- Wiedziałem, że ten palant cię zostawi! – powiedział podchodząc i chwytając mnie w ramiona. – Co on ci zrobił, skarbie? Obraził cię? Jak go dorwę to...
- Nie – przerwałem. – Przeprosił.
- Słucham?
- Przeprosił mnie.
- Chyba mu nie wybaczyłeś? – spytał z wyrzutem.
- Nie... – przyznałem, choć nie do końca pewien.
- Paul, spójrz na mnie.
Niechętnie podniosłem wzrok. W złotych tęczówkach kryła się troska i miłość, oraz coś na kształt strachu.
- Nie wierz mu. Pamiętasz, jak cię potraktował? Wykorzystywał cię, a potem wyrzucił jak starą zabawkę.
- On nie chciał... – przekonywałem, choć bardziej siebie niż jego.
- Tak ci nagadał? Kochanie on znowu cię skrzywdzi. A ja na to nie mogę pozwolić – zapewnił, mocno mnie przytulając.
- Znam go. Nigdy nie był bardziej szczery niż teraz. Powiedział, że mnie kocha... – wtuliłem twarz w jego koszule, chcąc ukryć lekki uśmiech. 
Dean milczał przez dłuższy czas, analizując moje słowa.
- Chodź. Nie będziemy tu rozmawiać.
            Poszliśmy do jego pokoju. Na prośbę mojego chłopaka jego współlokatorzy wyszli zostawiając nas samych. Usiadłem na jego łóżko opierając się plecami o ścianę. Evil usiadł przy mnie, uważnie dobierając słowa.
- Okłamał cię. Gdyby cię kochał, nie zachowywałby się tak. A nie sądzę, żeby zakochał się dopiero teraz.
- Mówił, że się bał.
- Kochanie, on chce tobą manipulować. Pamiętasz, co mówiłeś jeszcze tydzień temu?
- Tak. Że jednak wcale go nie znam....
- A teraz po jednym jego słowie, chcesz mu znowu zaufać? Ja rozumiem, że mógł się bać wyznać ci prawdę. Ale nic nie dawało mu prawa tak cię traktować. I nie zrobiłby tego, gdyby naprawdę cię kochał.
Chociaż bardzo chciałem wierzyć Andrew, to jednak Dean mówił prawdę. A mi znowu zachciało się płakać.
            Nie wróciłem już do swojego pokoju. Zasnąłem tuląc się do chłopaka i z trudem powstrzymując łzy.

- Andrew -

Nie było go...
Paul nie wrócił na noc...
Ja pierdole! Co on widzi w tym Deanie!? Cholreny sukinsyn!
            Ale czego ja się spodziewałem? Że Maleństwo rzuci mi się w ramiona mówiąc: „Oh Andrew, ja też cię kocham!”            Bez sensu... Tego nie da się naprawić...
            Nie wiem jak i kiedy zasnąłem. Na pewno z myślą, aby się już więcej nie obudzić.
Niestety, zostałem obudzony i to w niezbyt przyjemny sposób. Jedynie sam fakt, że głos należał do Paula mógłby być miły:
- ...Ty go nasłałeś?! – spytał.
- Chciałem, żebyś znał prawdę – tłumaczył, jak się domyślam Chris. -  Przecież to cię do niczego nie zobowiązuje.
- Oczywiście, że nie! Nie zostawię Deana tylko dlatego, że Andrew nagle się zakochał!
- Nie wydaje mi się, że nagle.
- Nie? Oh, pewnie upokarzanie mnie miało być oznaką jego miłości? – spytał z gniewem. 
- Nie wiem, ja już się nie będę wtrącał. Sam z nim porozmawiaj, ale najpierw zastanów się, czy jeszcze chcesz mieć w nim przyjaciela.
- Nie. Mam Deana i Gabriela. I oni nigdy mnie nie zawiodą, w przeciwieństwie do niego.
Aż mnie ciarki przeszły. Wyraźnie czułem, że nieprzychylnie mi się przygląda.
- Mam jeszcze ciebie i Luke – przypomniał już milszym tonem.
- I nie zapominaj o tym – odpowiedział Chris. – Chciałem tylko, abyś znał prawdę. Przepraszam, jeśli narobiłem tym kłopotów między twoimi relacjami z Deanem.
- Nie martw się, nie narobiłeś. Dean długo ze mną rozmawiał udowadniając, że bardzo się o mnie troszczy – rzekł z zadowoleniem. - I jest zazdrosny!
Usłyszałem zgrzyt otwieranych drzwi.
- Oczywiście! W końcu cię kocha – odpowiedział jeszcze blondyn i obaj wyszli zostawiając mnie samego.
- Kurwa! – krzyknąłem sam do siebie.

- Paul -

            Nie potrafiłem usiedzieć na lekcjach. Nie mogłem przestać myśleć o Andrew. Na jednej z przerw siedziałem na parapecie zupełnie nie zwracając uwagi na to, co mówił Dean. Zauważył moje zaniepokojenie, lecz jego słowa kompletnie mnie zaskoczyły. Jestem mu za nie wdzięczny. On naprawdę jest chodzącym ideałem. Mam szczęście, że jest tylko mój.
- Kochanie - zaczął, - jeśli tak ci na tym zależy, to z nim porozmawiaj.
Nie przypuszczałem, że zaproponuje coś takiego. Rozważałem nawet, czy na pewno chodzi mu a Andrew, ale nikt inny nie przychodził mi na myśl. 
- Przecież to i tak nic nie zmieni.
- Nie, ale może zrozumiesz jego zachowanie i nie będziesz ciągle o tym myślał, a zajmiesz się mną – wyjaśnił, muskając moje wargi swoimi. 
- Zazdrosny? – spytałem z uśmiechem.
- Oczywiście! – odpowiedział.
Tym razem całował mnie znacznie dłużej i namiętniej.
- Andrew zapewne jest w pokoju. – Przyznałem, patrząc na niego niepewnie.
Złotooki westchną tylko i obdarzając mnie najpiękniejszym ze swoich uśmiechów, powiedział:
- Idź.
Cmoknąłem go jeszcze szybko i pobiegłem do pokoju. Miałem nadzieję, że Andrew nie postanowił włóczyć się po mieście.
            Kiedy wszedłem do pomieszczenia chłopak siedział na łóżku patrząc w podłogę. Kiedy usłyszał trzask zamykanych drzwi podniósł wzrok. Wyraźnie zaskoczyła go moja obecność.
- Paul... – szepnął miękko, z wyraźnym smutkiem.
- Musimy pogadać – rzuciłem, stając naprzeciwko niego.
- Coś się stało? – spytał zaniepokojony.
- Tak. Nie – zamotałem się w wypowiedzi. - Znaczy... Oh! Dlaczego mi to powiedziałeś? – spytałem w końcu. – Dlaczego teraz?
- Bo dopiero teraz Chris mnie oświecił. Wyjaśnił, dlaczego kazałeś trzymać się z daleka.
- Przecież to ty mnie zostawiłeś!
- To nie tak.
- A jak!?
- Usiądź i nie krzycz na mnie.
Prychnąłem, lecz usiadłem na własnym łóżku. Dokładnie naprzeciwko Andrew.
- Nie pamiętam, czy powiedziałeś to dosłownie tak, czy inaczej. Ale sens był jasny: mam się nie zbliżać do ciebie.
- Niby czemu miałbym mówić coś takiego? Byliśmy przyjaciółmi!
- Nie wiedziałeś, że cię kocham?
- A skąd miałem to wiedzieć?
Ta rozmowa coraz bardziej mnie irytowała. Bałem się jej wyniku. Jeśli uda mu się mnie przekonać, jeśli mu wybaczę, to on zniszczy mój związek z Deanem! Nie dopuszczę do tego.
Ale nie chcę też ranić Andrew...
- Christian się domyślił. Myślałem, że ty też. Mówiłeś, że nie dasz mi się wykorzystać. Nie wiedziałem jak inaczej mam to rozumieć – tłumaczył spokojnie. - O co ci chodziło?
- O spisywanie ode mnie lekcji.
- Słucham?  Obraziłeś się o coś takiego?
- Nie! Ale ty mnie kompletnie olałeś! Włóczyłeś się wszędzie z tym bogatymi kumplami! Andrew, co ja miałem myśleć? – spytałem łamiącym się głosem. Przypomniał mi się ból jaki wtedy czułem. I ten wielki żal do niego.
Nie odpowiadał, przez dłuższą chwilę patrzył mi w oczy.
- Sądziłeś, że zostawię cię dla nich? Bo mieli kasę?
- Więc czemu nigdy nie zaproponowałeś mi wspólnego wyjścia? Kiedyś co weekend chciałeś mnie wyciągać do klubów.
- Bo wtedy cię nie kochałem. Bałem się, że jeśli obaj się upijemy, to zrobię coś, czego będziesz później żałował. Sądziłem, że jak zacznę cię unikać, to mi przejdzie.
Zrezygnował ze spotkań, aby mnie chronić...? Czy on naprawdę mnie kocha? Ale...
- Od jak dawna mnie... – urwałem. Jakoś nie potrafiłem wypowiedzieć ostatniego słowa.
- Cię kocham? – dokończył. - Mniej więcej od połowy wakacji.
Patrzyłem na niego z otwartą buzią. Przez niemal rok? Więc dlaczego tak mnie traktował?
- Człowiek zakochany tak się nie zachowuje.
- Zaraz po tym, jak kazałeś mi się odczepić umówiłeś się z Deanem. Byłem... Cholernie zazdrosny. – Wyznał patrząc w dywan. – I... to bolało.
- To i tak nie dawało ci prawa uważać, że się puszczam – odpowiedziałem pewnie. 
- Przepraszam. Nawet nie wiesz jak podle się z tym czuje...
- I dobrze – wtrąciłem.
-  ... Ale nie umiałem sobie z tym poradzić inaczej.
- Kochankowie nie zdołali odwrócić twojej uwagi? Dziwne, zwykle im się udawało.
- Nie kpij, proszę. Chyba chciałeś pogadać.
- Jak mogłeś pomyśleć, że każe ci odejść przez miłość?
- Sam nie wiem. To wszystko... Strasznie głupio wyszło. I naprawdę bardzo tego żałuje.
Zastanowiłem się chwilę. Nie wydawało się, aby kłamał. Zapewne na jego miejscu zrobiłbym coś równie głupiego. Nie mogę sobie wyobrazić, co on wtedy czuł. Zapewne to co ja. Odepchnięty przez najlepszego przyjaciela. Uświadamiasz sobie, że ktoś, na kim ci zależy ci nie ufa. 
Ale czy ja przypadkiem nie podejrzewałem go o to? Przecież zgodziłem się na naukę pływania, tylko po dlatego. Bałem się go. Nie chciałem być jednym z wielu. I on wiedział, czego się obawiałem. 
- To już nic nie zmieni, Andrew. Kocham Deana i jestem z nim szczęśliwy.
- Wiem. Nie będę próbował was rozdzielić. Chciałbym, abyś mi wybaczył. Jeśli potrafisz.
- A co dalej? Myślisz, że uda nam się odbudować przyjaźń?
- A chciałbyś?
Nie odpowiedziałem. Brakowało mi go. Często o nim myślałem, co by mi doradził w danej sytuacji. Ale on jest tak nieprzewidywalny, że pewnie nigdy nie zgadłem. I za to go uwielbiałem. Był tak odmienny ode mnie, a zarazem wiele nas łączyło. Uzupełnialiśmy się nawzajem. To musiało skończyć się miłością. Szkoda tylko, że los spłatał nam takiego figla.
- Gdyby nie to głupie nieporozumienie – zacząłem, lecz mi przerwał.
- Proszę, nie kończ! Ja naprawdę wolę nie wiedzieć, co by było, gdybym nie był takim idiotą.
Uśmiechnąłem się lekko. Zapewne świadomość, że wszystko popsuł dostatecznie go dołuje.
- Jeśli obiecasz, że nie wtrącisz się między mnie a Deana, to mogę się nad tym zastanowić.
Zaskoczenie malujące się na jego twarzy szybko przerodziło się w nieziemskie szczęście. Już dawno jego niebieskie tęczówki nie wyrażały takiej radości.
- Oczywiście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz