- Paul -
Test z mamy zbliżał się wielkimi krokami. Kilka dni po naszym wypadzie do kina miałem „lekcje” u Deana. Szedłem szybkim krokiem korytarzami szkoły. Na zwykłe lekcje pewnie bym się tak nie śpieszył. Gdyby każdy nauczyciel był tak wyrozumiały i cierpliwy jak mój korepetytor. Kiedy wszedłem do jego pokoju stanąłem jak wryty.
- Cześć – powiedzieli równo.
- Gabriel? Co ty tu robisz?
- Gabi przyszedł mi podziękować za pomoc i tak jakoś wyszło, że został – wyjaśnił Dean.
- Tobie też należą się podziękowania, Paul.
Obaj siedzieli blisko siebie, na podłodze, przed kilkoma rozłożonymi zeszytami. Zbyt blisko siebie.
- Nie ma za co – powiedziałem, zamykając drzwi. – Co tam robicie?
- Dean się chwalił, że jest mistrzem matmy.
- A Gabriel dał mi zadanie, którego ponoć nie rozwiąże.
- Założyliśmy się o piwo – dodał uśmiechnięty Gabi. – Siedzi tak już od godziny!
- I prawie rozwiązałem!
- Jasne, jesteś tak daleko od rozwiązania jak Ziemia od Słońca!
- Widzę dobrze się razem bawicie – powiedziałem, mając już serdecznie dość tej „lekcji”.
- Coś się stało? – spytał blondyn.
- Paul ma jutro test i się przejmuje, jak zawsze – odpowiedział za mnie Dean.
- Wcale nie! – krzyknąłem.
- Dobra, odłóżmy to zadanie na potem. Najpierw nauczymy czegoś Paula.
Przez ponad godzinę Dean starali się powtórzyć mi cały materiał. Korzystał na tym także Gabriel. Czasem sam zadawał pytania, gdy czegoś nie rozumiał.
- No dobra moi uczniowie – powiedział w końcu brunet. – Wy macie przerwę, a ja rozwiąże to zadanie.
- Ty licz, ale drobne na moje piwo.
Zacisnąłem zęby, żeby nie powiedzieć czegoś niemiłego.
- Tak właściwie, co robiliście wtedy w mieście? – spytał.
- Byliśmy w kinie – wyjaśniłem, nawet na niego nie patrząc.
To było głupie. Wyglądałem na obrażonego na nich, a przecież nic mi nie zrobili.
- Dobra, poddaje się! – oznajmił w końcu Dean rzucając zeszyt i ołówek.
- Cha! – krzykną ucieszony Gabriel. – A wystarczyło, że... – zaczął podnosząc oba przedmioty.
Kiedy blondyn tłumaczył zadanie, ja pogrążyłem się w myślach. Sam już nie wiem czego oczekiwałem od Deana. Przecież nie jestem gejem! A on jest bez wątpienia facetem. Bardzo przystojnym, inteligentnym, zabawnym... facetem.
- To co, na piwo? – spytał uradowany Gabi.
- To ja się idę uczyć... – powiedziałem, podnosząc się.
- Chyba żartujesz! Idziesz z nami! Na darmowe piwo się nie skusisz?
- Chłopcy, ja wiem, że przegrałem ale wy nie wyciągnijcie na ten wypad całej szkoły.
- Jutro... – zacząłem.
- Masz sprawdzian, wiemy – przerwał blondyn. – A dziś idziesz na piwo. Relaks dobrze ci zrobi.
Dean zabrał portfel i opuściliśmy jego pokuj, a następnie szkołę. Znów poszliśmy do tego baru gdzie ostatnio. Usiedliśmy przy jednym stoliku powoli sącząc trunek. Całkiem miło nam się rozmawiało. Po jakimś czasie przestałem boczyć się na chłopaków. Może to przez alkohol?
* kilka tygodni później *
Od tamtego czas wiele się zmieniło. Andrew nadal udaje, że mnie nie zna, podobnie jak ja jego. Dwoje obcych obie ludzi. Czyż mogłoby być lepiej?
Ja, Dean i Gabriel stworzyliśmy małą paczkę. Spotykamy się często po lekcjach u któregoś w pokoju. Gdy jesteśmy u mnie Chris często włącza się do rozmów. W przeciwieństwie do Lu, który zwykle wpatruje się w sufit lub wychodzi. Zawsze dzień przed jakimkolwiek sprawdzianem robimy sobie wypad na miasto. Nie zawsze kończyło się to piwem, w końcu nas jest trzech, a jak zwalają się sprawdziany to musielibyśmy pić co wieczór! A ja i Gabriel nie jesteśmy jeszcze pełnoletni.
Grudzień powitał nas chłodem i deszczem. Brakuje mi śniegu. Tych zimnych, białych płatków obsypujących świat. Przerwa świąteczna zbliżała się wielkimi krokami. Tego wieczoru siedzieliśmy jak zawsze w barze. Jutro nie było już żadnego sprawdzianu. Pierwszy raz zrobiliśmy sobie taki odpoczynek po testach, a nie przed. Przez weekend czeka nas jednak dużo nauki. Ostatni tydzień przed Bożym Narodzeniem zawsze jest ciężki. Wolałem teraz nawet nie myśleć, co będzie.
- Marzyciel! – usłyszał i poczułem czyjś łokieć między żebrami.
- Ał!
- Czy ty zawsze musisz odpływać? – spytał z udawanym wyrzutem. - Ja tu mówię, jakich to mam wspaniałych przyjaciół, a ty bujasz w obłokach!
- Przyjaciół?
- Gabriela i ciebie. Chyba jesteśmy przyjaciółmi, prawda? – spytał.
- Tak, tak jesteśmy.
Przyjaciele... Że też musieliśmy się wtedy natknąć na Gabriela...
- Dobra, to ja spadam już.
- Co? – zapytałem zaskoczony.
- Mówiłem, mam plany na wieczór – przypomniał Gabriel wstając. Mrugną jeszcze okiem do Deana i odszedł.
- Dwóch wspaniałych przyjaciół – powtórzył.
Mruknąłem coś w odpowiedzi nawet na niego nie patrząc. Dopiero gdy poczułem jego ciepły oddech na szyi przeniosłem na niego wzrok.
- W tym jeden, bardzo słodki – kontynuował szeptem.
Uśmiechnąłem się czując jednocześnie rumieńce na twarzy.
- Może to i lepiej, że Gabi poszedł. Zostaliśmy sami – powiedział głaszcząc dłonią mój policzek.
Sam nie wiem kiedy nasze usta się połączyły. Dean całował bardzo delikatnie. A mnie zalała fala gorąca. Czułem, jak w brzuchu grasuje mi spore stadko motyli. Wsuną mi ciekawski język do ust badając ich wnętrze. Mimowolnie jęknąłem. Teraz nie liczył się nikt, poza Deanam. Nawet to, że jesteśmy przecież w klubie i obserwuje nas wiele osób. Przestałem nawet słyszeć głośną muzykę. Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy, przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Jego były takie niesamowite. Jak bursztyny, albo miód! Błyszczące, wprost hipnotyzowały.
- Jesteś śliczny – powiedział w końcu, uśmiechając się przepięknie.
- Dziękuje – wyjąkałem, spuszczając wzrok.
Najpierw ucałował mnie w czoło, a potem zmusił, abym ponownie spojrzał mu w twarz.
- Nie wstydź się. Chodź się przejść. Tu jest za głośno.
Chłopak chwycił mnie za rękę i już nie puścił. Poszliśmy do pobliskiego parku. Dean usiadł na jednej z białych ławek i pociągną mnie sobie na kolana. Pisnąłem cicho, zaskoczony.
- Nie bój się. Aż taki straszny jestem? – spytał ze śmiechem.
Przytulił mnie mocno bawiąc się moimi włosami. Już nie myślałem o zimnie, o tym, że jest ciemno. Z Deanem czułem się bezpieczny. Ciepło rozgrzewało mnie od środka. A jego źródło było w moim sercu...
- Kocham cię... – szepną.
Podniosłem na niego wzrok zaskoczony tym wyznaniem i jednocześnie niezmierni szczęśliwy. Po raz drugi tego wieczoru poczułem jego miękkie wargi na swoich. Tym razem nie był tak delikatny. Całował mnie bardziej namiętnie i głębiej. Cały czas kurczowo mnie obejmował.
- Kocham cię... – powtórzył odrywając się od moich ust.
- Ja.... – zacząłem. Wiedziałem co czuję, ale nie potrafiłem tego powiedzieć. Zagryzłem wargi i dokończyłem szybko: - Ja ciebie też.
Wyraźnie uszczęśliwiony pochwalił się swoimi białymi ząbkami.
- Więc, chcesz być moim... – zawahał się na chwilę - chłopakiem?
Od tego momentu uśmiech nie schodził mojej twarzy. Nie potrafiłem powstrzymać radości.
- Chcę.
W parku spędziliśmy jeszcze kilka minut. Dean wyznał mi jak bardzo się bał, że się nie zgodzę, że go wyśmieje. Jak on mógł myśleć, że coś takiego zrobię? Kocham go! Wiem, że mnie nigdy nie skrzywdzi i nie okłamie. Mój Książę z bajki...
Nim się rozstaliśmy pod moim pokojem rozmawialiśmy przez chwilę.
- Niedługo święta – zaczął. – Moja babcia mieszka w górach i ja zawsze u niej spędzałem ferie. Mają z dziadkiem kilka domków, które wynajmują. Jeden z nich jest przeznaczony dla mnie. Zechciałbyś jechać ze mną?
- Z tobą? Na święta?
- Myślę, że wigilie chciałbyś spędzić z rodziną. Mógłbym przyjechać po ciebie drugiego dnia świąt i resztę ferii i sylwestra spędzilibyśmy razem.
- Ja...
- Zastanów się. Na porządku chciałem zabrać was obu, ale teraz... Wolałbym być tam tylko z tobą.
- A twoja rodzina? Nie będą mieli nic przeciwko?
- Nie, zawsze z kimś przyjeżdżam. Kiedyś jeździłem z przyjacielem... – zamilkł na chwilę. Nieodgadnionym wzrokiem obserwował ścianę, poczym uśmiechną się nikle i skończył: - Ale on zginą.
- Przykro mi – powiedziałem.
- Zastanów się. Jeśli boisz się tam jechać tylko ze mną...
- Nie boje się – przerwałem mu. – Ufam ci – powiedziałem. – I chętnie spędzę tylko z tobą te ferie.
- Naprawdę? Bardzo się cieszę!
Dean chwycił mnie w ramiona obracając się wokół kilka razy.
- Przestań!
- Dlaczego?
- Ktoś nas zobaczy!
- Trudno – postawił mnie na ziemi, całując.
Kiedy wróciłem do pokoju miałem ochotę tańczyć. Ale się powstrzymałem widząc Andrew. Co prawda nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi, ale wolałem żeby nie wiedział.
Mam chłopaka... Mam Deana! Nareszcie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz