Newsiki i nowinki:

Blog o tematyce yaoi. Jak ktoś nie wie, co to, to polecam google.pl
Uprzejmie proszę, żeby najpierw zobaczyć, co oznacza „yaoi”, potem dobrze się zastanowić, czy warto obrażać mnie, a przede wszystkim ludzi, którzy w takich, a nie innych związkach żyją.

Czytasz na własne ryzyko. Nie odpowiadam za ewentualne skutki uboczne i choroby psychiczne.

UWAGA: Powiadamiam TYLKO przez gg.

niedziela, 15 lipca 2012

Gwiazdka cz.4

Najpierw zła wiadomość. Przez najbliższe trzy tygodnie będę odcięta od neta. Minimum trzy tygodnie nie będzie notki. Dziś daje czwarty rozdział, na piąty trochę poczekacie.

Z dedykacją dla Ayś, która zdążyła ją sprawdzić. Dziękuję :*
***

-         Shun – 
              Przegadaliśmy z Gabrielem cały dzień. Trochę żartowaliśmy, pośmialiśmy się, ale i tak żaden z nas tak naprawdę nie był szczęśliwy. On tęskni. A ja czuję się okropnie po tym, jak zniknąłem. Blake w najlepszym wypadku mnie zabije i nawet nie miałbym mu tego za złe. Gorzej, że się do mnie po prostu nie odezwie. Po tym, co mu powiedziałem? Że nasza przyjaźń nic dla mnie nie znaczy? Na dodatek jestem tchórzem. Nie zadzwoniłem do niego, tłumacząc sobie, że lepiej będzie z nim porozmawiać w cztery oczy. Jutro będę z powrotem w Ameryce i się spotkamy. Jasne, po prostu nie mam odwagi. Co miałbym mu powiedzieć przez telefon? W dodatku nie swój, tylko Gabriela? Mam nadzieję, że do jutra coś wymyślę, bo samo „przepraszam” nie wystarczy.
  
- Blake –
            George i David, do niedawna obojętni mi współlokatorzy, okazali się całkiem fajnymi kumplami. Dobrze się z nimi gada, nie komentują mojej odmienności seksualnej, są naprawdę spoko. Nawet wyciągnęli mnie do klubu. Dla hetero, nawet teraz nie wiem, kiedy się na to zgodziłem.
- Zobaczysz, będzie zajebiście! – zapewnił George.
- O ile twoja Emily go nie wystraszy – zażartował David.
- Czemu miałaby mnie wystraszyć? – spytałem.
- Oh, on żartuje! Ale nie obraź się, jak cię zapyta o coś bardziej ee... prywatnego – poprosił blondyn.
- Prywatnego?
- No, bo ona jest fanką mangi, tak jak ja, tyle że, takiej bardziej...
- Gejowskiej – skończył za niego David.
- Że co? – zapytałem, kompletnie nic nie rozumiejąc.
- No, yaoi – powiedział George, jakby to miało mi cokolwiek wyjaśnić.
- W sensie?
- Manga o związkach gejów. Em je uwielbia i jak jej powiedziałem, że spotka dziś mojego kolegę geja, to najpierw się obraziła, że jej nie powiedziałem, że mam takiego kolegę, a potem uznała, że jak się obrazi, to nie zostaniesz jej homoznajomym, więc się odgniewała i raczej nie spyta o to, co lubisz, tylko jak wygląda wasz seks – wyjaśnił szybko.
David wybuchł śmiechem. Na pewno miałem bardzo zabawną minę, bo dalej nic nie rozumiałem.
- Oh, nieważne, poznasz ją, to zrozumiesz.
            I zrozumiałem, już dwadzieścia minut później. Emily, czarnowłosa dziewczyna z różowymi pasemkami, siedząca naprzeciwko mnie przy stoliku, wpatrywała się we mnie brązowymi oczami. Podparła brodę na ręce i z uśmiechem zadawała coraz śmielsze pytania. Z początku nieśmiałe, więc chciałem jak najszybciej mieć ją z głowy i postanowiłem z  najdrobniejszymi szczegółami opisać jej mój seks z Shunem.
- … a te jego jęki! Najlepsza muzyka dla moich uszu.
Ledwie zacząłem, a chłopaki z czerwonymi uszami powiedzieli:
- Idę się przewietrzyć.
- Ja z tobą!
Zaśmiałem się i kontynuowałem:
- Uwielbiam patrzeć na zarumienioną twarz kochanka, lizać jego wargi, patrzeć w błyszczące oczy. Wtedy wiem, że chce tylko mnie, bo to ja go tak rozpalam i nikt inny mnie nie zastąpi. Potem ściągnąłem mu spodnie, nawet nie wiem, gdzie je rzuciłem. Uwielbiam jego penisa, jak dumnie sterczy, taki gruby, mrr… - zamruczałem na samo wspomnienie. – Potem wziąłem go w usta, całego. Jego słodkie ciałko zaczęło wić się pode mną, jęcząc moje imię. A ja go ssałem, lizałem, był taki twardy. To wystarczająco odwróciło jego uwagę i prawie nie poczuł, jak wsunąłem w niego palec – pomachałem dziewczynie jednym, zginając go kilka razy. Jej twarz aż płonęła. – Rozciągałem go powoli, delektując się dotykiem aksamitnego wnętrza, już nie mogąc się go doczekać. Ale warto na to czekać, cudownie jest wsunąć się w ciasną dupcię, która z niecierpliwością na ciebie czeka. Ah! Co to za uczucie! Nie do opisania! Zacząłem się w nim powoli poruszać, a on obejmował mnie coraz mocniej nogami, drapiąc delikatnie po plecach. Takie leniwe ruchy doprowadzały nas obu na skraj szaleństwa. Ale kiedy wypowiedział moje imię wręcz błagalnie, przyspieszyłem. Znalazłem jego penisa uwięzionego między naszymi ciałami i zacząłem mu obciągać. Spuściliśmy się niemal równocześnie, ja głęboko w jego wnętrzu, on na moim brzuchu. Seks z facetem jest niesamowity. Nie wiesz, co tracisz, bo jesteś kobietą.
- Blake… - jęknęła przeciągle. – Jesteś troskliwym kochankiem, nawet nie wiesz, jak temu chłopakowi zazdroszczę.
- Jest czego – zapewniłem, uśmiechając się.
Sięgnąłem po kufel z piwem, upijając spory łyk. Myślałem, że speszyła się i da mi teraz spokój. A ta tylko uśmiechnęła się jeszcze szerzej, oczy jej zabłysły i z błogim wyrazem twarzy powiedziała:
- Opowiedz o waszym kolejnym razie. Bo były następne, prawda?
Wpatrywałem się w nią w szoku.
- Mam nadzieję, że skończyliście – przyznał David, wracając do stolika.
- Ona wstydu nie ma! – stwierdziłem.
- Ja? To ty opowiadasz, jak się seksisz! – odgryzła się zaraz.
- Bo zapytałaś!
- Nie musiałeś aż tak wyczerpująco odpowiadać.
Nagła śmiałość dziewczyny zaskoczyła mnie. Najpierw pyta cała zarumieniona, a teraz się sprzecza, jakby znała mnie od lat. Wpatrywała się we mnie niemal z uwielbieniem, a jej chłopak zupełnie nie reagował. Nie był zazdrosny ani trochę. W sumie jestem gejem, więc i tak mu jej nie odbiję. I pewnie tego nie raz pożałuję, ale polubiłem tę dziewczynę.  
- Shun - 
             Kiedy wysiadłem z taksówki pod szkołą, lekcje nadal trwały. Udałem się do swojego pokoju i z niemałym strachem sięgnąłem po telefon leżący na biurku. Ponad czterdzieści nieodebranych połączeń, wszystkie od Blake’a. W gardle mi zaschło, kiedy odczytywałem kilka niecenzuralnych smsów. On się naprawdę cholernie martwił, a ja go tak potraktowałem. I co miałem mu teraz powiedzieć? Nic, kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy. Poza „przepraszam”, ale to słowo wydawało się zbyt… małe? Naprawdę żałowałem tego, co zrobiłem. Nagadałem kompletnych głupot i czuję się, jak skończony dupek, na co w pełni zasłużyłem. Jakim trzeba być idiotą, żeby zranić najlepszego przyjaciela? On się o mnie martwił, chciał mi pomóc, a ja go odepchnąłem. Jestem kretynem przez duże „K”.
            Poszedłem do jego pokoju, mając nadzieję, że go tam nie będzie. Moja dzisiejsza odwaga bije na głowę największych tchórzy świata. Im dłużej o tym myślałem, tym bardziej bałem się do niego iść, a im bardziej bałem się iść, tym dłużej to trwało. Sam przysparzam sobie problemów.
            Zapukałem i nacisnąłem klamkę, modląc się w duchu, żeby było zamknięte. Drzwi ustąpiły, a ja z duszą na ramieniu zajrzałem do środka. Nie wiem, czy bardziej ucieszył mnie czy zmartwił fakt, że Blake’a tu nie ma. Chciałem mieć już to za sobą, pogodzić się z nim. Ale w pokoju był tylko George.
- Blake na lekcjach – powiedział od razu. – Ale już się kończą, możesz zaczekać.
- Dzięki – odpowiedziałem.
Z miną skazańca usiadłem na łóżku przyjaciela, chowając twarz w dłoniach. Blondyn obserwował mnie nieodgadnionym wzrokiem. Nie dziwiłem się, taki idiota, jak ja, musi być okazem.
            Nagle drzwi otworzyły się i wszedł Bailey i jego drugi współlokator. David i George wymienili spojrzenia i zaraz wyszli, zostawiając nas samych. A Blake wyglądał, jakby w ogóle mnie nie zauważył. Odłożył plecak, wyjął kurtkę z szafy i chyba zamierzał po porostu iść. Wstałem i stanąłem przed nim.
- Blake – powiedziałem, patrząc w jego wściekłe, niebieskie oczy.
- Znamy się? – spytał.
Zamurowało mnie. I zabolało, nawet bardzo.
- Przepraszam – nic więcej nie wydusiłem. Brawo dla mnie.
Blondyn minął mnie i wyszedł, nawet nie trzaskając drzwiami. Wybiegłem za nim i szybko dogoniłem. Nie zdążył odejść daleko, niespecjalnie się spieszył. Znowu zastąpiłem mu drogę.
- Wysłuchaj mnie – poprosiłem.
- Nie. Chciałeś spokoju, to go masz. I teraz ty się odczep.
- Blake, proszę. Naprawdę nie chciałem tego powiedzieć!
- Nie kłam, doskonale wiedziałeś, co mówisz – przypomniał ze smutkiem w oczach. - A teraz spadaj.
- Nie, dopóki ze mną nie porozmawiasz – powiedziałem.
- Nie mam już o czym z tobą rozmawiać.
Minął mnie, a ja nie wiedziałem, co mam zrobić. Blake nie chce mnie znać. Chyba nie powinienem się dziwić.
            Patrzyłem, jak przyjaciel znika za rogiem.
- Andrew – powiedziałem do siebie.
Przecież jemu też należą się przeprosiny.
            Podszedłem pod drzwi z numerem trzydzieści sześć. Odetchnąłem głęboko i zapukałem. Wyraźny znak, że coś ze mną nie tak. Nacisnąłem klamkę i wszedłem, choć nie dostałem zaproszenia. Andrew był sam, leżał na łóżku i spoglądał ku wejściu. Widząc, że to ja, usiadł nagle.
- Od kiedy ty pukasz? – usłyszałem.
- Odkąd udowodniłem światu, że jestem idiotą.
- Myślę, że świat od dawna o tym wie – odparł. – Widzę, że byłeś już u Blake.
- Tak. Nie chce mnie znać. I wcale się nie dziwię – przyznałem, podchodząc do niego i siadają obok. – Ty też jesteś na  mnie zły?
Przez chwilę patrzył na mnie niebieskimi oczami, nim przyznał:
- Nie, ale Blake ma rację. W obu kwestiach.
- Obu? – spytałem.
- Tak. Jak zniknąłeś, mi też się oberwało. Minął prawie rok, a ja nadal nie umiem sobie z tym poradzić. Wcześniej byłem pewien, że go odnajdę albo Paul sam zadzwoni czy coś. Niedawno do mnie dotarło, że tak się nigdy nie stanie. On mnie zostawił i nic nie mogę już zrobić. To koniec.
Milczałem. Chciałem mu powiedzieć, że wszystko się ułoży, Paul się odnajdzie i znów będą razem szczęśliwi. Ale do mnie znacznie wcześnie dotarło to, o czym teraz mówił.
- Gdzie Blake? – spytał nagle.
- Chyba na kolacji.
- Chodź, musimy go przeprosić. Ciebie też powinienem przeprosić i podziękować, że mnie nie zostawiłeś. Doceniam, że starałeś się mi pomóc, choć nie byłem dla was zbyt miły.
- Nie masz za co dziękować. Od tego ma się przyjaciół. Ja też przepraszam, moje zniknięcie na pewno ci nie pomogło.
- Nie, ale wkurzyło Blake na tyle, żeby powiedział mi, co myśli. I chyba do mnie w końcu dotarło. 

  - Blake –
                       
          Siedzieliśmy z chłopakami na stołówce. Patrzyłem wściekle na niewinne jedzenie, nawet nie wiedząc, co właściwie mam na talerzu. Dźgałem to tylko widelcem, kalecząc biedną potrawę. 
- Blake – odezwał się David. – Andrew z Shunem przyszli.
Spojrzałem na niego zaskoczony. Odwróciłem się i zobaczyłem chłopaków i te ich wyrażające skruchę miny. Chyba nie myślą, że jestem aż tak głupi i się na to nabiorę?
- Panowie do kogo? – zapytałem.
- Blake, proszę cię – zaczął Shun. – Ja naprawdę żałuję tego, co powiedziałem. Jesteś moim przyjacielem i zawsze nim będziesz. Po prostu… To wszystko mnie przerosło. Chciałem pobyć przez chwilę sam i… - zawahał się. – Blaky, wybacz mi, proszę. Wiem, jestem idiotą i nawet nie wiem, jak się wytłumaczyć.
- Ja też – wtrącił Andrew. – Jesteśmy głupimi, bezrozumnymi stworzeniami, cholernymi egoistami i myśleliśmy tylko o sobie, kiedy ty się martwiłeś. Możemy cię przepraszać na kolanach.
- Nie! – krzyknąłem, w panice rozglądając się po wypełnionej uczniami stołówce. – Na mózg wam padło? Nie, nie padło, bo ich nie macie! Żadnego padania na kolana, będzie wyglądać, jakbyście się oświadczali.
- Jeśli tylko chcesz – powiedział Andrew.
- Zaraz skoczymy po pierścionki – dodał Shun.
- Do końca życia bym się do was nie odezwał – zapewniłem.
- Ale teraz nam wybaczasz? – spytał z nadzieją zielonooki.
Popatrzyłem na nich i uśmiechnąłem się.
- A mam inne wyjście?
Przepraszając na kolana nie padli, ale z wdzięczności niewiele ku temu brakowało. Rzucili się na mnie, jak sępy, ściskając tak, jakbyśmy się rok nie widzieli.
- Ał! Miażdżycie mi kości!
Ludzie dziwnie na nas patrzyli, do czego w sumie już przywykłem. W towarzystwie Raina i Moora to norma.
David i George chichotali cicho.
- Siadajcie – zaproponował szatyn, zapraszając moich walniętych przyjaciół do naszego stolika.
Uśmiechnąłem się do niego z wdzięcznością. Zaryzykuję stwierdzenie, że paczka nam się powiększyła.
- Blake, coś ty zrobił tej biednej pizzy? – spytał Shun, patrząc na mój talerz.
- Oh, to była pizza.
Moi współlokatorzy wybuchli śmiechem.

4 komentarze:

  1. ale Ty kochana jesteś :* to ja dziękuję za dedykację :)
    wiesz, jak mi ulżyło, że Andrew wreszcie nie będzie chodzącym, ponurym zombie? Shun na szczęście też wreszcie zmądrzał i Blake będzie miał przyjaciół, a nie ich jakieś marne podróbki.
    ta Emily.. (dobrze zapamiętałam imię?) już lubię dziewczynę ;D. a chłopaki, David i George, też na pewno są fajni, tylko muszę ich jeszcze bardziej poznać :).

    Ay

    OdpowiedzUsuń
  2. "oh, to była pizza?" XDDDDDDDDD
    Hahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha. ok, już się uspokoiłam. Fajna scenka w klubie z dziewczyną, yaoistka się znalazła :D
    No co prawda, to prawda, oni mózgów nie mają, a zamiast tego gigantyczne pokłady głupoty i masochizmu XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Blake sądził, że Emily poprzestanie na tym, kiedy jej tak dokładnie wszytko opowiedział. Toż dał jej tylko zachętę na więcej. Już lubię tą dziewczynę.
    Super, że Andrew w końcu się obudził i zacznie żyć. Tworzy im się wspaniała paczka. I przeprosiny Shuna oraz Andrew były rewelacyjne. Zwłaszcza to padnięcie na kolana, które nie nastąpiło. Ale wystarczy, że sobie je wyobraziłam. :D
    I biedna pizza. Musiała tak ucierpieć. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No no...bardzo dobrze piszesz. Będę do Ciebie zaglądać.
    Zaniepokoiło mnie jendak, że trzeba będzie trochę poczekać na nową notkę;) Ale to nic.
    W wolnej chwili zajrzyj do mnie: http://death-note-love-yaoi.blogspot.com/
    Weny:)

    OdpowiedzUsuń