Newsiki i nowinki:

Blog o tematyce yaoi. Jak ktoś nie wie, co to, to polecam google.pl
Uprzejmie proszę, żeby najpierw zobaczyć, co oznacza „yaoi”, potem dobrze się zastanowić, czy warto obrażać mnie, a przede wszystkim ludzi, którzy w takich, a nie innych związkach żyją.

Czytasz na własne ryzyko. Nie odpowiadam za ewentualne skutki uboczne i choroby psychiczne.

UWAGA: Powiadamiam TYLKO przez gg.

sobota, 16 lipca 2011

09. Gdy przyjaźń umiera


- Paul -

            Pierwszy września rozpoczął się uroczystym apelem, na którym przeczytano nam regulamin oraz przedstawiono nauczycieli i rozdano plany. Trochę szkoda, że każdy z pokoju jest w innej klasie. Podobno dyrekcja chciała tak nas podzielić, abyśmy mogli sobie nawzajem pomagać. Nie zdziwiłem się, że Andrew rozpoczął wrzesień od wagarów. W ogóle się do mnie nie odzywa ostatnio. Jest bardzo niemiły, każe mi się odwalić i nie wtrącać w jego życie. Czy on zapomniał, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi? Teraz to już raczej byliśmy... Przykro mi, gdy traktuje mnie jak powietrze lub patrzy z góry, jak na kogoś gorszego. Ale czego się miałem spodziewać? Przyjaźnił się ze mną tylko po to, aby mieć od kogo lekcje spisywać. Teraz ma swoich bogatych kumpli i mogą się bawić do rana. Nikt ich nie wyrzuci, przecież utrzymują tę szkołę z datków. Szkoda mi tych wszystkich lat. Zawsze był dla mnie ważny, mógł na mnie liczyć i myślałem, że ja na niego też. Myliłem się. To boli. Zależało mi na nim, a okazuje się, że sam jestem obojętny. A przecież obiecywał...
            Nie śpiesząc się wracałem do pokoju. Luke i Chris postanowili po wszystkim iść na miasto, ale ja jakoś nie miałem ochoty. Dotychczas myślałem, że to Andrew będzie wyciągał mnie na jakieś piwo czy lody. A tu niespodzianka, wolał iść beze mnie. Nagle zderzyłem się z czymś i zachwiałem mało nie wywracając. Podniosłem wzrok i napotkałem parę ciemnoniebieskich oczu. Blondwłosy chłopak uśmiechną się nikle, mówiąc:
- Przepraszam, zagapiłem się.
- Ja też przepraszam – powiedziałem. – Powinienem patrzeć przed siebie, a nie w podłogę.
- Chyba obaj byliśmy zamyśleni. Jestem Gabriel – wyjaśnił, podając mi dłoń.
Uścisnąłem ją lekko, odpowiadając:
- Palul.
- Idziesz do pokoju, czy może na zewnątrz? Mamy taką ładną pogodę.
- W sumie mogę się przejść – powiedziałem.
Co miałem do stracenia? Lepsze to, niż siedzenie samemu w pokoju. A Gabriel zdawał się być miłym chłopakiem.

- Andrew -

            Przez ostatnie dni wakacji poznałem każdy zakamarek tego miasta. Już wiem gdzie chodzić na romantyczne spacerki, gdzie się rozerwać czy coś zjeść. Poznałem też kilku dilerów. Nie jestem narkomanem, ale od czasu do czasu lubię się ostro zabawić. Ostatnimi czasy bardzo często mi się to zdarza. Całe noce spędzam w Dali, wracam nad ranem, a nawet po południu, z wielkim kacem i śpię do nocy. A potem wstaje i do klubu. Kółeczko się zamyka. Czasem robimy sobie przerwę od imprez i gramy. Blake napisał kilka świetnych kawałków i już poważnie myśli nad zespołem. Przynajmniej będę miał jakieś zajęcie.
            Paul znalazł sobie nowych przyjaciół. Nasi współlokatorzy, diabli wiedzą jak się zwą, zdają się być mili. Z tego co Paul mówił, polubili się. Jeden lubi malować, ale nie wiem który, bo nie słuchałem. Zżerała mnie zazdrość, gdy tak spokojnie opowiadał o tej dwójce. To dobrze, że ma nowych przyjaciół. Bo ja już nie mam siły udawać. Te jego duże, szmaragdowe oczy, patrzące na mnie z taką ufnością, jego słodkie usteczka i zarumienione policzki. Zawsze, gdy na niego patrzę, mam taką wielką ochotę go pocałować, przytulić. Boje się, że przestanę nad sobą panować i naprawdę się na niego rzucę. A przecież jest taki delikatny, jak mógłbym go skrzywdzić? Ufa mi. A ja nawet nie wiem, kiedy go pokochałem. Znaliśmy się tyle lat, nigdy nie patrzyłem na niego, jak na potencjalnego kochanka. A teraz? Każdego z nim porównuje, w każdym szukam jego cech. Ale nigdzie nie znajdę drugiego tak wspaniałego chłopaka. Mógłbym szukać wiecznie, a nigdy nie spotkam.
            Rozpoczęcie roku sobie darowaliśmy. I tak nic ciekawego na nim nie było, a plan lekcji do niczego nam nie potrzebny. Nieplanowane życie jest sto razy ciekawsze.
Wróciłem około południa, Shun i Blake postanowili się jeszcze powłóczyć. Zaczynam podejrzewać, że łączy ich coś więcej niż przyjaźń. Te ich skryte spojrzenia, przypadkowe dotknięcia. Mam wrażenie, że gdzie nie spojrzę widzę jakieś pary. To zaczyna być irytujące. Wróciłem do szkoły z zamiarem zerknięcia chociaż na plan zajęć, może jutro wybiorę się na lekcje? Paul nie będzie wrzeszczał, że zaczynam od wagarów. Przechodząc przez bramę z oddali dostrzegłem dwie osoby. Ta ruda czupryna i szczupła sylwetka wyglądała niepokojąco znajomo, zaś drugiego wcale nie kojarzyłem. Poszedłem za nimi utrzymując odpowiednią odległość. Usiedli pod jakimś drzewem. Teraz już nie miałem wątpliwości, to był Paul z jakimś nowym kolegą. Przyjrzałem się nieznajomemu, skradając bliżej. Blondyn był zdecydowanie lepiej zbudowany i wyższy od mojego Maleństwa. Coś w nim mi się nie podobało. Ten jego sztuczny uśmieszek i sposób, w jaki patrzył na rudzielca. Nie byłem zazdrosny, po prostu się martwiłem. No dobra, zżerała mnie zazdrość. Ale bardziej bałem się o Maleństwo. Chciałbym, aby znalazł kogoś, kto da mu szczęście. Paul nigdy nie wyrażał zainteresowania chłopakami, ale też nie oglądał się za pannami. Może jednak był...? Nie... Miał mnie zawsze obok i nigdy nie pokazał, że może mu na mnie zależeć inaczej niż na przyjacielu. Chyba, że mu się nie podobam. Co prawda lata za mną całe stado dziewczyn i wielu chłopaków, ale podejrzewam, że nie chodzi o mnie, tylko o kasę. Bezduszne stworzenia. Jeśli myślą, że zabawią się mną to są w błędzie. Bo to ja zabawiam się nimi.
            Przysunąłem się bliżej ich drzewa. Te niewinne rumieńce na twarzy Maleństwa i piękny uśmiech. Dlaczego do mnie się tak nie uśmiecha? Blondyn odwzajemnił uśmiech, gdy nagle zamarł przerażony. Poszedłem za jego wzrokiem i dostrzegłem naszego Anioła. Cain stał kilkanaście metrów dalej i patrzył wprost na chłopaka. Aż mnie zmroził jego wzrok, choć przecież nie na mnie go skierował. Współczuje Shunowi, nie chciałbym z nim mieszkać. Angel odszedł w kierunku bramy. Spojrzałem na pobladłego chłopaka słysząc zatroskany głos mojego przyjaciela:
- ...Gabriel! Nic ci nie jest?
- Nie... – odpowiedział ledwie słyszalnie.
- Znasz Caina? – spytał Paul.
- A ty? – pominą odpowiedź, wyraźnie zaskoczony.
- Coś słyszałem, pobił się z moim... kolegą.
Coś mnie ścisnęło, tam,  gdzieś w piersi. Powiedział kolegą? Dlaczego nie przyjaciel...? Już nim nie jestem?
- ...To mu współczuje. Cain uwielbia wyżywać się na słabszych. Zna się na walkach i... jest uzbrojony.
- Ma broń?
- Tak. On jest od nas starszy, ma 19 lat. Zwykle nosi tylko nóż, ale broń także ma.
Wcale nie jestem słabszy! Choć, że jest dwa lata starszy, nie wiedziałem. Ciekawe czemu...
- Skąd go znasz? – dopytywał rudzielec.
- Bo to... To mój brat...
Brat? Zaraz, coś słyszałem, że Cain ma brata. Ponoć strasznie go nienawidzi. Więc Gabriel to ten nieszczęśnik. Chyb powinien nazywać się Abel. Cóż, mało mnie obchodzą ich rodzinne sprawy. Ale jeśli to faktycznie jest drugi Angel, to trzeba rozdzielić go z Paulem. I to szybko.
            Chowając się za drzewem na pewno ich nie rozdzielę. Odetchnąłem głęboko, żeby przypadkiem nie zrobić krzywdy blondynowi, za rozmawianie z MOIM Maleństwem i wyszedłem z kryjówki.
- Cześć Paul – powiedziałem, podchodząc.
- Andrew? – spytał, wyraźnie zaskoczony.
- Jak widzisz. Wybaczcie, że przeszkadzam, ale muszę porwać rudzielca.
- Niby gdzie? – dopytywał, wyraźnie zły.
O co znowu mu chodzi?
- Niespodzianka.
- Spoko, to ja spadam do szkoły – powiedział Gabriel, wstając. – Do zobaczenia później.
- Cześć – odpowiedział rudzielec, patrząc na mnie wściekłym wzrokiem.
- Coś się stało? – spytałem, kucając przed nim.
- Czy ja ci przeszkadzam, ja rozmawiasz z przyjaciółmi?
- Tak długo go znasz, że nazywasz przyjacielem?
Wygiął usta w coś na kształt uśmiechu i ze smutkiem w oczach, powiedział:
- Czasem, ktoś dopiero poznany jest lepszym przyjacielem, niż ten poznany sprzed laty.
Wstał, próbując mnie ominąć.
- Paul! – chwyciłem go za rękę. – Co ci odbija?
- Mi? Chyba tobie! I nie dotykaj mnie! Naprawdę myślisz, że jestem taki głupi?!
Wyrwał się odsuwając ode mnie. Patrzyłem na niego niedowierzając. Czyżby się domyślił...?
- Paul...
- Daj mi spokój! Nie pozwolę się wykorzystać! Znajdź jakiegoś kochanka i nim się zajmij! – powiedział, odchodząc.
Stałem jeszcze przez chwilę wpatrując się w jego oddalającą się sylwetkę.
- Nie możliwe...
Domyślił się? Ale jak...? Przecież starałem się nie pokazywać, jak bardzo go pragnę... Teraz pewnie się mnie boi... Moje Maleństwo... Straciłem go... Straciłem...

- Paul -

            Co on sobie myśli!? Najpierw udaje, że mnie nie ma, a teraz przychodzi, jak gdyby nigdy nic! Co za niewdzięczność! Pomyśleć, że mu ufałem! Zaczął się rok szkolny i pewnie myślał, że znowu będę pisał za niego referaty! Niedoczekanie!
            Dlaczego było mi tak przykro? Nagle moje oczy zaszkliły się. Nie, nie będę płakał przez tego idiotę! Jutro są lekcję, muszę się przygotować.
            Wróciłem do pokoju. Położyłem na łóżku i przejrzałem nowe podręczniki. Gdy wrócił Lu i Chris, wciągnęli mnie w błahe rozmowy, a wieczorem w wojnę na poduszki. Może i na chwilę zapomniałem, że nie ma w pokoju Andrewa. Ale jego przecież nigdy nie ma. Wraca późnymi wieczorami i wychodzi zaraz jak wstanie. Właściwie, to tylko tu śpi. A i to nie zawsze. Woli Dalię. Żal mi tych wszystkich jego kochanków. Skoro tak potraktował mnie, ponoć najlepszego przyjaciela, to jak traktuje ich? Nigdy nie przedstawił mi swojego chłopaka. Ciekawe, ilu ich miał...
            Nie zdziwiło mnie, gdy nad ranem okazało się, że Andrew nie wrócił na noc. Nie mogłem nagle przestać się o niego martwić. Wiem, że jest w Dali z jakimś chłopakiem, ale i tak się martwię. Jeśli wpadnie w kłopoty? Był moim przyjacielem... Nie, nie był. Czy on martwiłby się o mnie? Nie. Nie straciłem wiec przyjaciela. Nigdy go nie miałem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz