Newsiki i nowinki:

Blog o tematyce yaoi. Jak ktoś nie wie, co to, to polecam google.pl
Uprzejmie proszę, żeby najpierw zobaczyć, co oznacza „yaoi”, potem dobrze się zastanowić, czy warto obrażać mnie, a przede wszystkim ludzi, którzy w takich, a nie innych związkach żyją.

Czytasz na własne ryzyko. Nie odpowiadam za ewentualne skutki uboczne i choroby psychiczne.

UWAGA: Powiadamiam TYLKO przez gg.

środa, 13 lipca 2011

05. Tylko przyjaźń


- Paul -

            Już dawno tak dobrze nie spałem. Nie chciało mi się nawet oczu otwierać. Nagle poruszyło się coś między moimi nogami. Trochę mnie to zdziwiło. Następne, co zauważyłem, to ciepły oddech na karku. Ktoś przytulał się do moich pleców! Gorzej, on mnie trzymał! Wystraszony otworzyłem oczy. Byłem w obcym mi miejscu i ktoś leżał ze mną w łóżku! Odwróciłem się uwalniając z uścisku. I co, bo nie już nie „kogo” zobaczyłem? Andrew. No tak, byliśmy w Dali. Upił mnie! Bolała mnie głowa i ta suchość w ustach. Normalnie mnie upił!
- Kacyk? – usłyszałem.
- Zabiję cię. Miałeś mnie nie upijać! – przypomniałam.
- Wody? – spytał, sięgając po stojącą na szafce obok butelkę.
- Dawaj.
Usiadłem biorąc z wdzięcznością płyn. Ugasiłem pragnienie i w końcu mogłem myśleć logicznie. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Był niewielkie, większość miejsca zajmowało łóżko. Po lewej było okno ukryte za zasłoną, a po prawej drzwi. Naprzeciwko mnie znajdowała się niewielka komoda, a na niej nasze ubrania.
Boże... On mnie rozebrał – pomyślałem, mimowolnie się czerwieniąc. To upokarzające, rumienię się przy przyjacielu. Cholera! Czemu on mi się tak przygląda?
- Która godzina? – spytałem.
- Dziesiąta. Głodny?
- Tak, trochę. Chce naleśniki.
- Naleśniki?
- Tak. Kup mi.
- Dlaczego ja? Nie lubisz jak za ciebie płacę.
- Bo nie lubię. Ale to przez ciebie tu jestem, więc dziś ty płacisz.
Tak, mój przyjaciel jest cholernie bogaty. On i jego brat zawsze mieli wszystko, co tylko chcieli. Czasem mu tego zazdroszczę. Dlatego nie daję za siebie płacić. A on nie próbuje mnie wyciągnąć do kina co drugi dzień. Ale dziś zrobię wyjątek. Przyprowadził mnie tu, to niech płaci za moje śniadanie.

- Andrew -

            Jest taki piękny jak śpi. Moje Maleństwo, taki niewinny. Nie mogłem zasnąć, pół nocy podziwiałem Paula. Nad ranem zszedłem po wodę. Pomyślałem, że przyda mu się jak wstanie.
Wiercił się trochę nim otworzył te piękne oczęta. Niezdarnie wyplątał z moich objęć. A tak miło się go tuliło.
            Z ulgą przyjął ode mnie wodę i rozejrzał po pomieszczeniu. Zarumienił się słodziutko, gdy dostrzegł swoje ubrania na komodzie. Nie skomentował jednak tego. Kazał sobie postawić naleśniki na śniadanie i z twarzyczką czerwoną jak dorodne jabłuszka podszedł po ubrania. Przez cały ten czas nie odrywałem od niego oczu. Gdy szybko wsuwał spodnie na szczupłe nogi, gdy zakładał koszulkę i okrywał się bluzą. Za szybko. Ja, bardzo powoli wstałem z łóżka, przeciągnąłem się i poczłapałem po ciuszki. Leniwie założyłem je, czując wzrok rudego na sobie.
            Opuściliśmy pokój w milczeniu. Paul zaczekał na mnie przy wyjściu, a ja zapłaciłem i oddałem kluczyk. Śniadanie zjedliśmy w restauracji niedaleko. Oczywiście Maleństwo stwierdziło, że za droga, ale przecież to ja miałem płacić, więc ja wybierałem gdzie jemy. Naleśniki z truskawkami były przepyszne!
            Kolejne trzy godziny jazdy w tej puszce. Gdyby nie fakt, że Maleństwo zasnęło zanudziłbym się na śmierć! A tak spędziłem miło czas na obserwowaniu jego minek. Uroczo się uśmiechał, marszczył nosek i poruszał wargami. Znów chciałem go pocałować. Tylko co bym mu powiedział, gdyby się obudził?
            Gdy w końcu wróciliśmy po prostu musiałem popływać. Nacieszyć się ostatnim tygodniami wolności. Tak, mamy pierwszy tydzień sierpnia. A w ostatnim tygodniu będę już w szkole. Nie rozumiem tylko dlaczego tydzień wcześniej? Rozumiem, dzień wcześniej ale kurwa, tydzień? Masakra. Ja bym pojechał miesiąc, ale po.
            Moje kochane jeziorko! Woda w nim jest przyjemnie chłodna. W dni tak upalne jak dziś najchętniej bym z niego nie wychodził. Pływanie mnie odpręża, pozwala zapomnieć o problemach. Tylko w wodzie czułem się naprawdę wolny i bezpieczny.
Spokojnie leżałem na tafli. Takie delikatne, ledwo wyczuwalne kołysania. Ciekawe, czy jakbym zasną, to utrzymałbym się na powierzchni, czy poszedł na dno. Chyba wole nie sprawdzać.
            Tym razem nie było ze mną Paula. Rudzielec udał obrażonego i zamkną się w domu. A wszystko przez alkohol. W sumie upiłem go celowo. Chciałem móc choć raz go pocałować, przytulić. Niedługo nie będę nad sobą panować. Czy on musi być taki niewinny? Chyba się zakochałem... Każdy z moich dotychczasowych kochanków musiał mieć tylko ładne ciało. Tylko to się liczyło. Nie obchodziło mnie nawet jak się nazywają. A Paul? Interesuje mnie wszystko co z nim związane. O której wstaje (ok. ósmej), co lubi jeść (naleśniki z truskawkami), nawet durny kolor! (zielony). Kocham patrzeć jak śpi, taki bezbronny, jak się uroczo złości, nawet jak się uczy! Zabawnie marszczy wtedy nosek. Zawsze tak robi, gdy nad czymś myśli. Chcę mieć go całego. To delikatne ciało i ciepłe serduszko.
            Ale nie mogę...
            Skrzywdzę go, wiem o tym. Pragnę chronić do przed całym światem. A muszę zacząć od siebie...

- Paul -
           
            Andrew... Co on knuje? Co chwila robi jakieś aluzje, patrzy na mnie jak na deser. Wiem, co to znaczy i zaczynam się bać. Takim wzrokiem obserwuje swoich przyszłych kochanków. Potem ich uwodzi, przeleci i tyle. Ale... mi by chyba tego nie zrobił? Nie, na pewno nie. Nie podobam mu się. Chociaż dziś rano jak się ubierałem, jego spojrzenie wprost mnie pożerało! Prześlizgiwało się po moim ciele z takim pożądaniem... A jak sam się ubierał, tak powoli, zmysłowo. I do cholery, czemu ja się tak przy nim rumienię? On mnie tylko lubi. Jesteśmy przyjaciółmi. Jakikolwiek związek między nami wszystko by popsuł. Muszę sprawdzić o co mu chodzi...

- Andrew -

            Utopiłbym się. Jak nic bym się utopił! Leżałem spokojnie na wodzie, a tu z kamieni dobiega mnie głos:
- Podmienił cię ktoś w Caesitas?
Błyskawicznie stanąłem na nogi mało się nie przewracając. Odwróciłem się i kogo ujrzałem? Moje Maleństwo w stroju kąpielowym.
Utopiłem się. Jak nic się utopiłem i jestem w niebie.
- O, Paul. A co ty tu robisz?
- Pamiętasz, kiedyś mówiłeś, że nauczysz mnie pływać – powiedział, patrząc na swoje stopy.
Umarłem. Jestem w niebie...
- Jeśli tylko chcesz, nie ma problemu. Ale wiesz, stojąc na tych skałach to pływać się nie nauczysz.
- Wiem przecież! – odpowiedział zły. Usiadł na kamieniach i ostrożnie ześlizgną do wody.
Podszedłem do niego blisko, bardzo blisko. Objąłem delikatnie i zapytałem:
- Ufasz mi?
- Nie bardzo. Ale chyba mnie nie utopisz.
- Jesteś pewien?
- No, raczej.
Chwyciłem go na ręce.
- Ej! – pisną mi do ucha, zaplatając ręce na moim karku.
- Puść. Nie nauczysz się pływać, jeśli mi nie zaufasz całkowicie.
- Ale...
- Ja cię trzymam.
Niechętnie rozplątał dłonie.
- Odpręż się i leż spokojnie.
- Na czym?
- Na wodzie.
- Oszalałeś!? – krzyknął, ponowne mocno się przytulając.
Siódme niebo, a nawet wyżej...
- Maleńki ja cię trzymam. Nie utoniesz.
Patrzył przez chwilę z rządzą mordu, aż rykną:
- Nie mów tak do mnie!!
Stałem przez chwilę zastanawiając się, czy nie straciłem słuchu.
- Ogłuchłem. Teraz jak się będziesz topił to nie krzycz, bo nie usłyszę.
- Nie jestem Maleńki – wycedził przez zaciśnięte zęby.
Postawiłem go na nóżkach przytulając do piersi. Nie sięgał mi nawet brody.
- Nienawidzę cię – przypomniał, trącając noskiem mój tors.
- Tak, wiem.
Myślałem, że się rzucę na niego i wezmę tu i teraz. Robi to specjalnie. Jestem pewien! Niestety, mogłem tylko rozczochrać rudą czuprynę, na co prychną jak kotek.
- Maiłeś mnie uczyć, nie denerwować.
- Jak mam cię uczyć, skoro nie chcesz współpracować?
Westchną próbując się uspokoić.
- Więc, jak mam na tym leżeć?
- Zamknij oczy...
- Co?!
- ... i rozluźnij się – dokończyłem, podnosząc go jak wcześniej.
Najchętniej nie wypuszczałbym go z objęć. Nigdy. Delikatnie ułożyłem jego ciało na wodzie, jedną ręką nadal podtrzymując go w pasie. Maleństwo nadal mocno trzymało się mojego ramienia.
- Puść mnie. Przecież cię trzymam.
- A mogę otworzyć oczy?
- Nie.
- Dlaczego?
- Już mówiłem. Masz mi ufać.
- Ale jak umrę, to wrócę i będę cię straszyć!
 - Dobra. A na razie leż spokojnie. I nie panikuj. Otworzysz oczy jak ci powiem, dobrze?
- Co planujesz? – poruszył się gwałtownie, przez co musiałem lekko go przytrzymać.
- Spokojnie! Jestem obok.
Rozluźnił się i nawet nie zauważył, kiedy odszedłem. Gdy człowiek nie boi się, że utonie, a leży spokojnie, jego ciało utrzyma się na powierzchni.
Wyszedłem z jeziorka i stojąc na kamieniach obserwowałem Paula.
- Tylko spokojnie. Otwórz oczka.
- Gdzie ty...? – zaczął, ale dostrzegłszy mnie przeraził się i gwałtownie chciał wstać, co skończyło się zatonięciem.
- Cholera!
Skoczyłem do wody i podpłynąłem do Maleństwa. Podniosłem chłopca mocno przytulając. Nie powinienem się tak oddalać. Rudzielec objął mnie w pasie nogami i rękami za szyję. A ja jak kiedyś położyłem dłoń na pośladki chłopaka.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że tak się wystraszysz.
- Na brzeg – zażądał drżącym głosem.
Zbliżyłem się do głazów i posadziłem na nich chłopaka, samemu stojąc w wodzie. Oparł łepek o moje ramię, a ja głaskałem go uspokajająco po plecach.
- W porządku? – spytałem po chwili zmuszając, by spojrzał mi w oczy.
- Tak. Andrew...
- Przepraszam.
- Dobra, ale... – zaczął, lecz zamilkł. - Kim ja dla ciebie jestem?
Zaskoczony tym pytaniem wpatrywałem się w jego zielone oczy. Nie byłem w stanie nic z nich wyczytać.
- Przyjacielem.
- Tylko?
- No, chyba... – Zaplątałem się. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. – A chcesz coś więcej?
Wpatrywał się przez chwilę nieodgadnionym wzrokiem.
- Nie chcę zniszczyć naszej przyjaźni. – Odpowiedział pewnie. Spuścił wzrok i dodał: - Chcę, żeby było jak zawsze. 
I tu kończy się moje „niebo”. Witaj życie...
Przytuliłem go mocno zapewniając:
- Zawsze będę twoim przyjacielem.
- A ty? Chcesz czegoś więcej?
- Ja? Skąd Ci to przyszło do głowy?
- Dziwnie na mnie patrzysz, czasami.
 Gorzej być nie może....
- Spadam do domu.
Odsuną mnie delikatnie i szybko ubierając odszedł. A mi odechciało się żyć...

-         Paul –

Bałem się. Co będzie, gdy go sprowokuje? Nie, on mnie nie skrzywdzi.... Nie mógłby... Wiedziałem, że jedynym sposobem, by to sprawdzić jest zgodzenie się na „naukę” pływania. Nienawidzę wody.
Gdy przyszedłem nad jezioro, zobaczyłem jak Andrew spokojnie dryfuje. Już dawno nie widziałem, aby był taki grzeczny. Po cichu ściągnąłem ubranie i ułożyłem pod jednym z drzew. Podszedłem do brzegu i stanąłem na kamieniach.
- Podmienił cię ktoś w Caesitas? – spytałem zwracając na siebie uwagę.
Chyba go zaskoczyłem. Cóż, togo po co przyszedłem, też się nie spodziewa.
- Pamiętasz, kiedyś mówiłeś, że nauczysz mnie pływać.
Zdziwiony wpatrywał się we mnie, nim odpowiedział:
-  Jeśli tylko chcesz, nie ma problemu. Ale wiesz, stojąc na tych skałach to pływać się nie nauczysz – i skończyła się jego „grzeczność”.
- Wiem przecież!
Wszedłem do wody. Nagle Rain znalazł się blisko mnie. Za blisko. Poczułem, jak obejmuje mnie w pasie.
- Ufasz mi?
- Nie bardzo. Ale chyba mnie nie utopisz.
Gdybym ci ufał, to chyba by mnie ty nie było...
Uwielbiam Andrew, ale tylko jako przyjaciela. Nie chcę nic więcej. Gdy znalazłem się w jego ramionach, sam nie wiem, co czułem. Gdy mi powiedział, że mam się położyć na wodzie myślałem, że zwariował. Pójdę na dno! Chce mnie utopić, a potem reanimować... Skarciłem się zaraz za takie myśli. Kiedy kazał mi zamknąć oczy, przeszły mnie dreszcze. Nie wiem czemu, ale pomyślałem, że zaraz mnie pocałuje. Rozluźniłem się, tak jak polecił mój „mistrz”. Bałem się, jeśli mnie puści na pewno pójdę na dno, jak kłoda. Starałem się „leżeć” i muszę przyznać, że to całkiem przyjemne. Woda delikatnie kołysała moje ciało, a świadomość, że Andrew w tym momencie podziwia moje ciało przysposobiła mnie o rumieńce. Nagle, usłyszałem głos chłopaka z bardzo daleka. Otworzyłem oczy patrząc w kierunku, skąd dobiegł. Boże, on był na skałach! Kilka metrów ode mnie! Wystraszyłem się i od razu chciałem stanąć na nogach. Nim przykryła mnie woda, dostrzegłem strach malowany na twarzy czarnowłosego. Już po chwili był przy mnie. Bałem się i zachłysnąłem wodą. Przez chwilę nie mogłem oddychać.
- Na brzeg – wychrypiałem, mocno przytulając się do przyjaciela.
Czułem się bezpieczny. Zaczął mnie przepraszać, a mi było głupio. Przecież ostrzegał. Leżałem spokojnie, ale gdy to do mnie dotarło, spanikowałem. Nie nadaję się do tego.
Swoją drogą, Andrew ma ładnie zbudowane ciało. Mimowolnie potarłem nosem jego tors. Przytulał mnie delikatnie głaszcząc. Wyglądam przy nim jak dziecko. Odsuną mnie odrobinę, jedną ręką wciąż obejmując, a drugą podniósł mi brodę, abym spojrzał w jego oczy. Było mu przykro i ta troska. Martwił się o mnie....
- W porządku? – spytał łagodnie.
- Tak. Andrew...
- Przepraszam.
- Dobra, ale... – zacząłem, lecz nie wiedziałem jak zapytać.
Tak po prostu? Ej, czy ja ci się podobam? W końcu udało mi się wydukać:
- Kim ja dla ciebie jestem?
Po raz kolejny dziś stał oniemiały nim odpowiedział, nie do końca pewnym głosem.
- Przyjacielem.
- Tylko?
- No, chyba... A chcesz coś więcej?
I co miałem mu powiedzieć? Lubię go, bardzo. Nie zaprzeczę, że jest przystojny i dobrze się przy nim czuje, bezpiecznie. Ale... Jeśli nawet bym chciał, to nie mam szans. Zniszczyłbym tylko przyjaźń.
- Nie chcę zniszczyć naszej przyjaźni – odpowiedziałem patrząc mu w oczy. Tego byłem pewien. Nagle, spokojna tafla jeziora wydała się bardzo ciekawa. - Chcę, żeby było jak zawsze – dodałem.
- Zawsze będę twoim przyjacielem – zapewnił, mocno mnie przytulając.
- A ty, chcesz czegoś więcej? –Sam nie wiem dlaczego mój głos zabrzmiał, jakby z nadzieją?
- Ja? Skąd Ci to przyszło do głowy?
Czyli niczego nie oczekuje. To dobrze. Jest moim najlepszym, jedynym przyjacielem. Nie chcę go stracić....
- Dziwnie na mnie patrzysz, czasami.
Dlaczego to wyznałem? Nim zdążył się wytłumaczyć, uciekłem. Jestem tchórzem. Ale nasza przyjaźń przetrwa. I tylko to się liczy....

3 komentarze:

  1. Powiem tak, podmieniłaś Andrewa? XD Haha, zgadzam się z Paulem, normalnie na początku myślałam, że ufo go zabrało i oddało rozciapcianą puchatą różową maskotkę, co to tylko się rozpływa nad swoim Maleństwem. Jak ja nienawidzę takich... zdrobnień... to tak okrutnie dźwięczy w uszach, te aniołki, maleństwa, cukiereczki i inne takie... ino się wyrzygać, ale nie bierz (bierz oczywiście, w końcu masz niezadowolonego czytelnika we mnie ;P) tego do siebie zawsze mnie to odrzuca, nie tylko u ciebie, no nic, pozostaje mi się modlić o mniej Maleństwa w kolejnych maleńkich rozdziałach :D
    A część Paula i ją poprzedzająca genialne - bez tego rodzaju fluffy-puffy dodatków, fajnie się czytało, zwłaszcza jak Andrew zdradził się, tak czule obejmując Paula. Normalnie rozpływam się... romantycznie!!! Chociaż, bolesna końcówka nie nastraja wesoło, to jednak... I like it! <3

    OdpowiedzUsuń